Pierre Moscovici, który stoi na czele kampanii wyborczej Francois Holannde'a, już dwanaście dni temu ogłosił, iż kandydat socjalistów zostanie przyjęty w Warszawie przez prezydenta Bronisława Komorowskiego i premiera Donalda Tuska. W opinii komentatorów i mediów byłby to"słodki rewanż" Francoisa Hollande'a za to, co wydarzyło się w Berlinie i w Londynie, gdzie ani niemiecka kanclerz Angela Merkel ani premier David Cameron nie chcieli się z nim spotkać. Domysły, iż można mówić o bojkocie Hollande'a przez przywódców Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch i Hiszpanii, potwierdziła przewodnicząca francuskiej partii socjalistycznej Martin Aubry, zdaniem której chodzi o próby wywierania nacisku ze strony przywódców tych państw, popierających kandydaturę Nicolasa Sarkozy'ego. Obecny prezydent podkreśla niemal zerowe doświadczenie Hollande'a na arenie międzynarodowej. Wizyta w Polsce wywołała zamieszanie w partii socjalistycznej. Część polityków twierdziła, że spotkania z prezydentem i premierem Polski zostały wymazane z kalendarza Francoisa Hollande'a, w ostatniej chwili okazało się, że tylko premier Tusk nie przyjmie kandydata lewicy.