Zatrudnieni w firmie Zybio, specjalizującej się w produkcji odczynników, w tym testów na obecność koronawirusa, w sobotę dowiedzieli się o nagłych zwolnieniach grupowych. Mają one objąć do 10 tysięcy osób. Jednocześnie między załogą a szefostwem fabryki toczy się spór o wysokość wypłat. Niektórzy pracownicy pensji mieli nie otrzymać w ogóle. Redukcja etatów ma związek z poluzowaniem przez władze w Pekinie dotychczasowej polityki "zero covid". Chiński reżim ograniczył restrykcje, a co za tym idzie, spadł popyt na testy koronawirusowe. Protest pracowników fabryki testów w Chinach. Gniew przekierowali na policję Wzburzeni pracownicy wyszli przed zakład zlokalizowany w Chongqing w południowo-zachodniej części Chin i krzyczeli: "Oddajcie nam nasze pieniądze!". Na krążących w sieci nagraniach widać też rozrzucone po ziemi opakowania z nowo wyprodukowanymi testami. Tłum rzucał krzesłami, pudłami, pachołkami drogowymi i innymi przedmiotami, które akurat znalazły się pod ręką. Część z nich poleciała w stronę przybyłej na miejsce policji. To zmusiło interweniujących funkcjonariuszy do odwrotu. BBC zauważa, że demonstracje o politycznym charakterze w ChRL są rzadkie, ale znacznie częściej dochodzi do protestów dotyczących praw pracowniczych. Są one wymierzone zazwyczaj nie w komunistyczną partię, sprawującą niepodzielnie władzę, lecz w konkretne przedsiębiorstwa. Chińczycy żądali końca polityki "zero covid" Przed złagodzeniem polityki "zero covid" w różnych chińskich miastach dochodziło do protestów, które były już wycelowane w klasę rządzącą. Jak informowaliśmy w Interii, ich uczestnicy domagali się odejścia od lockdownów, wprowadzanych od ponad trzech lat. Oficjalnie życie gospodarcze i społeczne zamrażano, aby wyeliminować rozprzestrzenianie się koronawirusa. W praktyce Pekin tłumił niekiedy w ten sposób niezadowolenie wśród obywateli, uniemożliwiając im nawet opuszczanie mieszkań. Stąd podczas jesiennych manifestacji pojawiały się żądania demokratyzacji państwa, jak i odsunięcia od władzy Xi Jinpinga.