Bush: Wojna jest słuszna
W piątą rocznicę rozpoczęcia wojny w Iraku prezydent USA George W. Bush wygłosił przemówienie w Pentagonie, w którym oświadczył, że usunięcie siłą reżimu Saddama Husajna było słusznym krokiem i wojnę trzeba kontynuować, bo jest głównym frontem walki z terroryzmem islamskim.
Prezydent zaczął od wychwalania rozpoczętej 19 marca 2003 roku operacji "Iracka Wolność", przypominając udział w niej m.in. wojsk polskich, których ograniczony kontyngent walczył u boku sił USA, Wielkiej Brytanii, Australii i kilkunastu innych krajów.
- Walka w Iraku jest szlachetna, jest konieczna i sprawiedliwa. Z waszą odwagą, zakończy się zwycięstwem - powiedział zwracając się do sali wypełnionej wojskowymi.
W ciągu pięciu lat w Iraku zginęło już prawie 4 tys. żołnierzy amerykańskich, kilkuset żołnierzy innych krajów międzynarodowej koalicji - w tym Polacy - oraz nieznana bliżej liczba Irakijczyków. Szacunki wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy.
Bush oświadczył, że "surge" (dosł. wezbranie fali), czyli wzmocnienie sił USA w Iraku o dodatkowych około 30 tysięcy żołnierzy w zeszłym roku, zaowocowało zdecydowaną poprawą stanu bezpieczeństwa w Iraku - zmniejszyło się natężenie przemocy, liczba ataków na wojska USA i koalicji, zamachów terrorystycznych i walk między sunnitami a szyitami.
- Strategia "surge" całkowicie zmieniła sytuację w Iraku, utorowała drogę do ważnego zwycięstwa w wojnie z terrorem. Jesteśmy świadkami powstania arabskiego przeciw Al-Kaidzie, złowrogiej ideologii Osamy bin Ladena i jego siatce terrorystycznej. Nie można przecenić znaczenia tych wydarzeń - powiedział.
Słowa te odnosiły się zerwania współpracy z Al-Kaidą w Iraku przez sprzymierzonych poprzednio z tą organizacją sunnickich partyzantów. Sunnici zmienili front w dużej mierze dzięki temu, że amerykańskie władze okupacyjne płacą im za współpracę z nimi.
Eksperci podkreślają również, że kluczem do zwycięstwa w Iraku - tzn. pozostawienia tam silnego, stabilnego i reprezentatywnego rządu - jest rozwiązanie politycznych konfliktów, czyli głównie zawarcia kompromisów między sunnitami a szyitami.
Poprawa bezpieczeństwa miała stworzyć sprzyjające warunki ku temu, ale postępy polityczne nie są na razie duże.
W Iraku działa obecnie około 160 tys. żołnierzy amerykańskich. Do lata liczba ta ma się zmniejszyć do ok. 140 tysięcy.
Bush sugerował jednak w przemówieniu w Pentagonie, że dalszego wycofywania wojsk nie będzie, dopóki nie nastąpi jeszcze wyraźniejsza poprawa w zakresie stablizacji i spadku przemocy.
- Wyzwanie na przyszłość polega na tym, by umocnić zdobycze, które osiągnęliśmy, i przypieczętować klęskę ekstremistów. Wiemy co się dzieje, kiedy wycofujemy nasze wojska zbyt szybko - terroryści wypełniają wtedy próżnię, tworzą sobie bezpieczne schronienia i używają ich do szerzenia chaosu i do rozlewu krwi - powiedział prezydent.
INTERIA.PL/PAP