Był to 135. w minionych trzech dekadach lot amerykańskich wahadłowców i zarazem ostatni. Po 30 latach prowadzony przez NASA program lotów wahadłowców ma być zakończony, a maszyny mają trafić do muzeum. Misja Atlantisa oznacza też koniec trwającej 12 lat misji promów polegającej na budowie i obsłudze Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, która jest głównym dziedzictwem ery wahadłowców. Podczas 9-dniowej wizyty na stacji załoga Atlantisa dostarczyła tam ponad 5 ton żywności, ubrań oraz innego wyposażenia, w tym potrzebnego do prowadzenia eksperymentów naukowych. Może to wystarczyć na rok. NASA zaangażowała dwie prywatne firmy, które od początku przyszłego roku mają dostarczać na stację zapasy. W tym czasie będą tam latać rosyjskie, europejskie i japońskie rakiety. Amerykańscy astronauci będą podróżować na ISS rosyjskimi pojazdami Sojuz za ponad 50 mln dol. od osoby, dopóki amerykańskie firmy nie będą w stanie zaproponować podobnych usług. Podczas pożegnania dowódca Atlantisa podarował załodze stacji małą amerykańską flagę, którą w kwietniu 1981 roku mieli ze sobą astronauci z promu Columbia podczas lotu pierwszego wahadłowca. Umieszczono ją w korytarzu prowadzącym do śluzy, przy której dokowały promy i otrzyma ją pierwsza amerykańska załoga, która poleci na stację nowym pojazdem. Koniec ery podboju kosmosu? Lądowanie amerykańskiego wahadłowca Atlantis kończy program lotów promów kosmicznych, wykorzystywanych m.in. do prowadzenia na orbicie badań naukowych. Niektórzy obawiają się, że oznacza to również koniec całej ery podboju kosmosu. Program lotów promów kosmicznych, zainicjowany 30 lat temu, postanowiono zakończyć z przyczyn budżetowych i politycznych. Uchodzi on od dawna za zbyt drogi i rozrzutny. Deficyt budżetowy USA wzrósł do prawie 10 procent PKB i politycy w Kongresie uważają, że trzeba przeznaczyć więcej środków na potrzeby w kraju. W okresie zimnej wojny motorem podboju kosmosu była rywalizacja militarna z ZSRR - wszystkie rakiety cywilne wynoszące w przestrzeń statki kosmiczne mają swoje odpowiedniki wojskowe. Koszty programu wahadłowców szacowano pierwotnie na 90 miliardów dolarów, co miało pozwolić na 50 lotów wahadłowców rocznie. Tymczasem od początku realizacji programu wydano na niego 196 mld dolarów - prawie 100 dolarów na każdego podatnika - a w jednym roku udało się zrealizować maksimum 9 lotów. Dwa wahadłowce: Challenger w 1986 r. i Columbia w 2002 r., uległy katastrofom, w których zginęły ich załogi. Czy loty były w ogóle potrzebne? Chociaż promy od wielu lat wożą astronautów i naukowców na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), gdzie prowadzone są badania naukowe, eksperci mają wątpliwości, czy loty w ogóle były potrzebne. Były dyrektor amerykańskiej agencji kosmicznej NASA Michael Griffin powiedział, że program wahadłowców był błędem. Plany NASA przewidują teraz wysyłanie załóg na ISS za pomocą prywatnych rakiet kosmicznych. Na razie mają one być przewożone na orbitę przez rosyjskie statki Sojuz. NASA opracowuje też projekt dalszych misji kosmicznych. Budowana kosztem 6,4 miliarda dolarów przez koncern Lockheed Martin Corp. nowa rakieta Orion ma wynieść w przestrzeń pojazd załogowy, który dotrze na którąś z asteroid w połowie lat 20. tego stulecia. W dalszej kolejności planuje się lot załogowy na Marsa. Komentatorzy i eksperci wątpią jednak w realność tych projektów, zważywszy na trudną sytuację budżetową USA. Wiele poprzednich zapowiedzi i planów misji na Marsa było odkładanych na później. Od kilku lat z NASA odchodzą na emeryturę najwybitniejsi inżynierowie i technicy. Liczba astronautów zmniejszyła się ponad dwukrotnie w ciągu ostatnich 10 lat. Brytyjski "The Economist" napisał, że zakończenie programu promów kosmicznych oznacza de facto kres epoki podboju kosmosu. "Technologia może być dostępna, ale brakuje pasji - przynajmniej w tradycyjnych kosmicznych mocarstwach: USA i Rosji" - czytamy w edytoriale tygodnika w numerze z 2-8 lipca. Tymczasem sondaże wskazują, że większość Amerykanów (56 procent) wciąż uważa, że USA powinny zachować prymat w podboju kosmosu. Byli astronauci, uczestnicy programu Apollo, którego celem było lądowania na Księżycu, krytykują administrację prezydenta Obamy za brak przekonywującego programu zachowania dominującej pozycji kraju w tej dziedzinie. Zobacz informacje z NASA