Wezwani na miejsce profesjonaliści do czyszczenia profesji wypełnili znalezionymi w mieszkaniu pustymi puszkami po piwie całą ciężarówkę. Zdjęcia z tego zadania udostępniono na profilu firmy Clear Junk na Facebooku. Jak zapewniają jej przedstawiciele, dom w Plymouth został opróżniony w zeszłym miesiącu i teraz ma wyglądać na całkowicie odmieniony - podaje "The Mirror". Uwieczniony na zdjęciach bałagan należał do jednych z najtrudniejszych do usunięcia. Fotografie ukazują masę aluminiowych puszek po piwie Stella Artois porozrzucanych niemal po całym mieszkaniu. Matt Goodman, czyli człowiek, któremu zlecono oczyszczenie pomieszczeń, opisał ten "skarb" jako "imponujący", a zadanie "jedną z najgorszych prac, jakie wykonał". Góra śmieci w mieszkaniu. Pokój wypełniony puszkami po piwie Firma Goodmana na co dzień zajmuje się gospodarką odpadami z siedzibą w Plymouth, która specjalizuje się w usuwaniu składowisk. Przedsiębiorca rozpoczął działalność w środku pandemii. Jak zdradził w rozmowie z lokalnym portalem Plymouth Live, praca, którą wykonuje, nie jest już dla niego stresująca. "Szczerze mówiąc, nic nas już nie szokuje. Przyjeżdżamy i oczyszczamy i na tym polega nasza robota" - opisywał ostatnie zlecenie Goodman. "Nic mnie teraz nie przeraża, jak możesz sobie wyobrazić. Robimy to dzień w dzień, ale szczerze mówiąc, to zadanie było imponujące. Nigdy nie widziałem tylu puszek. Udało nam się wypełnić całą wywrotkę klatkową samymi puszkami" - przyznał. Samo sprzątanie nie wystarczy Pomimo "imponującej" masy puszek, założyciel firmy i jego koledzy byli w stanie oczyścić teren w ciągu jednego dnia. Ale puszki to nie wszystko. Na bałagan składało się również zgniłe jedzenie z konserw i starych dań na wynos, które potęgowały smród. "Było dużo resztek jedzenia na wynos i opakowań po jedzeniu, ale 90 procent z nich to puszki" - powiedział. "Byliśmy tam we trzech, więc po prostu zakasaliśmy rękawy" - tłumaczył. Goodman twierdzi, że nie jest pewien, co przyniesie przyszłość tej konkretnej nieruchomości, ale poradził następnemu właścicielowi, aby "zaczął od nowa". "Przydałby się generalny remont" - uważa. "Dach przeciekał przez lata, były szczury, były myszy, w pewnym momencie był tam kot, a potem jeszcze pies" - wyliczał profesjonalista. "Możesz sobie wyobrazić, gdzie całe jedzenie gniło, a tam, gdzie były puszki po piwie, nie było dywanów, więc wszystko kapało przez deski podłogowe. Smród nadal tam jest, wszystko wsiąkło" - zaznaczył w wywiadzie sprzątacz. "Szczerze mówiąc, nie pachniało alkoholem. Myślę, że zdążył wyparować. Przeszkadzał jedynie zapach gnijącego jedzenia" - zauważył. Kiedy Goodman i jego firma nie sprzątają domów "zbieraczy", oferują swoje usługi ludziom w kryzysie. "Dużo robimy dla osób starszych lub osób z problemami psychicznymi, zwłaszcza gdy nie mogą nadążyć za codziennymi zadaniami. Wchodzimy, sprzątamy, a następnie pomagamy im wrócić na właściwe tory" - przyznał biznesmen z Plymouth.