Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Ameryka - samotny żołnierz?

23 września Barack Obama po raz pierwszy od rozpoczęcia swojej prezydentury wystąpił na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. W perfekcyjnie skonstruowanym przemówieniu poruszył wiele tematów. Odniósł się między innymi do kwestii bliskowschodniej, do proliferacji broni masowego rażenia i do zmian klimatycznych, każdemu z tych problemów poświęcając kilka minut przekonującej argumentacji.

/AFP

Tylko jeden temat wyraźnie wydawał się "nie leżeć" amerykańskiemu prezydentowi, i pewnie dlatego - jak zauważył jeden z brytyjskich komentatorów - wspomniał o nim jakby mimochodem, szybko kończąc wątek. Tą drażliwą kwestią jest wojna w Afganistanie.

Do tej pory interpretacja tego konfliktu wydawała się nie budzić wątpliwości. W odróżnieniu od Iraku, była to "ta dobra wojna", wojna prowadzona z konieczności, mająca zagwarantować, że koszmaru takiego, jakiego 11 września 2001 roku doświadczyła Ameryka, nie zazna już nigdy nie tylko ona, ale też żaden inny naród ? pisze Rupert Cornwell z "The Independent". Interpretacja ta dała Obamie moralny mandat do podjęcia decyzji o wysłaniu do Afganistanu dodatkowych 21 000 amerykańskich żołnierzy, tak, by ich liczba osiągnęła przed końcem roku rekordową wielkość 68 000 ludzi.

Kilka dni temu okazało się, że stawka w tej grze jest o wiele większa. Dziennikarze "The Washington Post" dotarli do tajnego raportu dowódcy wojsk USA i NATO w Afganistanie, generała Stanleya McChrystala, który sytuację na froncie walki z terroryzmem ocenił w sposób nie pozostawiający złudzeń: albo Stany Zjednoczone wyślą na tę wojnę więcej żołnierzy, albo "zakończy się ona porażką". Więcej - to oznacza w tym przypadku od trzydziestu do czterdziestu tysięcy ludzi. Jak podjąć taką decyzję, kiedy nawet najbliżsi współpracownicy Obamy nie są zgodni co do kształtu afgańskiej strategii?

W Waszyngtonie głośno mówi się o konflikcie opinii pomiędzy sekretarz stanu Hillary Clinton i wiceprezydentem Joe Bidenem. Clinton uważa, że wojna z terroryzmem musi być wojną totalną, a amerykańskie wysiłki powinny koncentrować się również na zapobieganiu potencjalnej rebelii, jaką mogą wzniecić talibowie, by zdestabilizować kraj. To pogląd zbliżony do stanowiska generała McChrystala. Wiceprezydent opowiada się za chirurgicznymi akcjami wymierzonymi w pojedyncze komórki Al-Kaidy, do czego potrzeba zdecydowanie mniej żołnierzy, niż w przypadku pierwszej opcji.

Administracja Obamy uważnie studiuje 66-stronicowy raport McChrystala, ale presja jaką odczuwa jest coraz większa. Tylko najwięksi optymiści wierzą dziś, że wojna w Afganistanie może zakończyć się pełnym sukcesem (o ile takie wyrażenie nie brzmi paradoksalnie w kontekście tego konfliktu). Amerykańskie media na wyścigi wynajdują paralele pomiędzy Afganistanem i Wietnamem. Jednak nawet gdyby tego nie robiły, walka z Al-Kaidą powoli osiąga podobny do Wietnamu status narodowej traumy. Gdy dodać do tego jeszcze tragiczne pod względem strat w ludziach letnie miesiące i przeniesienie się działań wojennych na terytorium Pakistanu, impas staje się jeszcze bardziej oczywisty.

Przemawiając do Zgromadzenia Ogólnego ONZ, Obama zaapelował, by świat nie oczekiwał od Ameryki samotnej walki z globalnymi problemami. Nie ulega wątpliwości, że na wielu frontach USA mają pełne prawo oczekiwać wsparcia od międzynarodowej społeczności. Ale w Afganistanie to Ameryka musi wyznaczyć kurs, by inni mogli za nią podążyć - piszą Michael Shear i Dan Balz z "The Washington Post". Z odpowiedzialności za losy tej wojny nikt nie zwolni Obamy.

Katarzyna Kasińska

Czytaj też:

INTERIA.PL

Zobacz także