System MOSE (Mojżesz), złożony z około 80 ruchomych zapór przeciwpowodziowych, został po raz pierwszy uruchomiony w lipcu 2020 roku, wówczas jeszcze eksperymentalnie. Od tamtej pory wielokrotnie chronił miasto przed zalaniem. Ta wielomiliardowa inwestycja chroni lagunę i przede wszystkim okolice placu Świętego Marka z liczącą około tysiąc lat bazyliką. Eksperci podkreślają jednak, że system jest nadużywany. Spowodowane jest to podnoszącym się poziomem wód, który jest skutkiem zmian klimatu. Wstępne szacunki przewidywały, że bramy będą zamykane średnio pięć razy w roku. Według "New York Times" w ciągu ostatnich dwóch lat były opuszczane około 49 razy. Jeśli sytuacja w kolejnych latach będzie się powtarzać - lub, co gorsze, pogarszać, miastu grozi całkowite odcięcie od morza, od którego jest zależne. - Nadużywanie systemu MOSE zmieniłoby lagunę w martwe, śmierdzące bagno - powiedziała Anna Somers Cocks, redaktorka "Art Newspaper" i ekspertka w tej sprawie. Wszystko z powodu braku świeżej wody morskiej, która zapewnia naturalne uzupełnianie lagun. Wenecja: Katastrofa klimatyczna zagraża miastu Anna Somers Cocks twierdzi, że czas i pieniądze, które poszły na MOSE sprawiły, że władze Wenecji zmęczyły się poszukiwaniem rozwiązania tego kryzysu. Ale jeśli nic się nie zmieni, jedno z najpiękniejszych miast świata znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie. - Myślę, że wymyślenie planu ochrony Wenecji, a co za tym idzie, reszty Włoch, jest klasycznym przypadkiem czegoś, co powinno być międzynarodowym projektem i tematem współpracą między Włochami a UE - oceniła w rozmowie z Euronews.