"Nawet trwająca susza nie oznacza, że nie może w każdej chwili dojść do powodzi" - przyznaje w gazecie "Maerkische Oderzeitung" ("MOZ") minister środowiska Brandenburgii Axel Vogel. Rozmowa dotyczy przede wszystkim przypadającej w lipcu 25. rocznicy powodzi stulecia, która w 1997 roku dotknęła polsko-niemieckie pogranicze. Wylewająca Odra pochłonęła wówczas kilkadziesiąt ofiar i spowodowała miliardowe straty. Jak pisze gazeta, z powodzi na Odrze wyciągnięto przede wszystkim dwa wnioski: należy wzmocnić wały, a także zapewnić rzece większą przestrzeń do rozprzestrzeniania się. "Pierwsza lekcja (w Niemczech - red.) została zrealizowana. Ze 191 kilometrów wałów przeciwpowodziowych w Brandenburgii wzmocniono 171 kilometrów, czyli prawie 90 procent. Land, rząd federalny i UE wydały na to wspólnie 338 mln euro. W tym roku zaplanowano kolejne 8,3 mln euro, zarówno w Parku Narodowym Doliny Dolnej Odry, jak i na promenadzie nadrzecznej we Frankfurcie nad Odrą. Jesteśmy więc na dobrej drodze" - stwierdza minister. Wspólna rzeka Drugi wniosek - dać rzece więcej przestrzeni - nie został jednak jeszcze w pełni zrealizowany. "Do tej pory oddano rzece tylko 50 hektarów przestrzeni. Jednak nie poprzez cofanie wałów, jak to zrobiliśmy na Łabie, ale poprzez wybór nieco innych tras dla nowych wałów" - informuje Axel Vogel. Największym problemem na Odrze, zdaniem ministra, jest to, że po stronie niemieckiej dostępnych jest niewiele potencjalnych terenów zalewowych. Jeden z obszarów branych pod uwagę przebiega w miejscu linii kolejowej z Frankfurtu nad Odrą do Cottbus. Linia ta musiałaby zostać wzmocniona w taki sposób, aby mogła dalej funkcjonować nawet w przypadku zalania polderu i nie została naruszona. "Maerkische Oderzeitung" zauważa, że jednym z ważnych aspektów powodzi na Odrze w 1997 roku było uświadomienie sobie przez Polaków i Niemców, że jest to wspólna rzeka. Tymczasem obecnie po polskiej stronie trwa kontrowersyjna rozbudowa Odry, mimo iż Brandenburgia wielokrotnie zgłaszała zastrzeżenia do planu oddziaływania inwestycji na środowisko. W sprawie tej, w czerwcu sąd administracyjny w Warszawie podjął decyzję nakazującą wstrzymanie prac na Odrze. Nie jest jednak pewne, czy tak się stanie. Słaba współpraca z Polską "Do sądu trafiliśmy dopiero wtedy, gdy decyzja w sprawie naszych zastrzeżeń była aż sześciokrotnie przekładana przez polski urząd ochrony środowiska. Właściwie decyzja powinna zapaść ostatecznie 30 czerwca, ale ani to, ani inne przesunięcie terminu nie dotarło do nas do tej pory. Nie otrzymaliśmy też jeszcze wyroku, jaki niedawno wydał warszawski sąd administracyjny wobec tego organu ochrony środowiska. Nie mogę więc jeszcze powiedzieć, czy prace budowlane zostaną rzeczywiście wstrzymane" - stwierdza minister środowiska Brandenburgii. Jak przyznaje Axel Vogel, problemem we współpracy z Polską jest słaba komunikacja. Minister przypomina, że już dwa lata temu uzgodniono z ministerstwem środowiska w Warszawie powołanie grupy monitorującej prace budowlane. Dotąd jednak grupa nie powstała. O jej utworzenie zwrócił się w Warszawie również federalna minister środowiska. Zdaniem Axela Vogla w pierwszej kolejności Polska i Niemcy powinny szczegółowo opisać początkowy stan fauny i flory oraz poziom wód gruntowych, aby móc ocenić, w jaki sposób ulegają one zmianie w wyniku prac budowlanych i czy zmiany te są problematyczne. "Te i inne skutki, na przykład wpływ na poziom wód gruntowych, można ocenić tylko wspólnie po stronie niemieckiej i polskiej. A dyrektywy europejskie przewidują, że powinno się to odbywać na zasadzie obustronnej współpracy" - przyznaje minister. Polakom przyświeca inny cel "Maerkische Oderzeitung" zauważa jednak, że także po niemieckiej stronie słychać głosy poparcia dla polskiej inwestycji, np. wśród części mieszkańców Przełomu Odry, którzy domagają się ochrony zimą przed powodzią wynikającą ze spiętrzenia kry na rzece. Minister ma jednak odmienne zdanie: "Z punktu widzenia mojego urzędu, niektóre z polskich prac nie są do tego potrzebne. Problem polega na tym, że choć obecną rozbudowę uzasadniono wykorzystaniem lodołamaczy w zimie i w ten sposób zakomunikowano ją UE, coraz bardziej oczywiste staje się, że w rzeczywistości chodzi o pogłębienie rzeki dla żeglugi śródlądowej" - stwierdza Axel Vogel. Minister krytycznie wypowiada się także na temat ewentualnego zaopatrywania rafinerii naftowej PCK w przygranicznym Schwedt nad Odrą w ropę za pomocą śródlądowych tankowców. "Statki te musiałyby przepływać przez Odrę Zachodnią, która nie jest do tego przystosowana, lub przez obszar Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Każdy transport ropy przez park narodowy zwiększa również ryzyko jej zanieczyszczenia. Dlatego uważam, że to nie ma sensu. Modernizacja ropociągu z Rostocku do Schwedt jest lepszym rozwiązaniem" - konkluduje minister. Monika Stefanek