Sprawę opisuje "Głos Koszaliński". Państwo Bernadeta i Przemysław są rodzicami dwóch chłopców w wieku 11 i 14 lat. W sobotę po południu, w pierwszy dzień ferii zimowych, ich dzieci poszły grać w piłkę na boisku przy Szkole Podstawowej nr 13 im. Jana Brzechwy w Koszalinie. Po chwili dołączyła do nich grupa innych dzieci. Gdy towarzystwo nie zdołało ustalić między sobą, na jakich zasadach miałaby odbywać się gra, doszło do wymiany zdań, a następnie do szarpaniny. W pewnym momencie najmłodszy z chłopców na boisku miał wyjąć nóż do cięcia tapet. - Zranił starszego syna w palec, bo próbował mu odebrać ostre narzędzie. Gdy syn chwilę potem został dodatkowo zaatakowany od tyłu przez innego chłopaka, ten z nożem skorzystał z okazji i głęboko zranił nogę naszego syna. Starsi chłopcy, z siódmej klasy, widząc co się dzieje, uciekli - mówią koszalinianie. Rodzice przyznają, że ich dziecko miało szczęście. Zdaniem lekarza, gdyby doszło do przecięcia tętnicy, chłopiec wykrwawiłby się na miejscu. - Dlaczego dziewięcioletnie dziecko chodzi z nożem po ulicy i nikt z tym nic nie robi? Gdzie są rodzice czy opiekunowie? Strach puszczać nasze pociechy na podwórko. Mamy nadzieję, że odpowiednie służby i instytucje zareagują nim wydarzy się coś jeszcze gorszego - mówią rodzice. Agresywny dziewięciolatek w Koszalinie. Szkoła podejmuje kroki Ranne dziecko ma założone dwa szwy na palcu i dziesięć na nodze. Rodzice innych dzieci wskazują, że to nie pierwszy wybryk z udziałem dziewięciolatka. Jak informuje "Głos Koszaliński", wcześniej miał on grozić nożem pięciolatce na placu zabaw oraz próbować wepchnąć innego chłopca do rzeki Dzierżęcinki. - Na to, co się działo na boisku, w czasie gdy szkoła jest zamknięta, niestety wpływu nie mamy - powiedziała gazecie dyrektorka szkoły, do której uczęszcza agresywny dziewięciolatek. Zapowiedziała jednak rozmowę z wychowawcą klasy, pedagogiem oraz z rodzicami chłopca. Koszalin. Rodzice: Takich spraw nie można zamiatać pod dywan Rodzice zgłosili sprawę na policję. Z racji tego, że sprawca to osoba poniżej 13. roku życia, funkcjonariusze zawiadomili sąd rodzinny. - Najważniejsze jest to, by rodzice i ich dzieci byli ostrożni. Takich spraw nie można zamiatać pod dywan. Każdy może znaleźć się na naszym miejscu. Teraz skończyło się na szwach, ale kto wie, jak daleko to wszystko zajdzie, jeśli w porę nie zareagujemy - komentują rodzice rannego chłopca.