Mariusz Piekarski: Strajk generalny jest nieunikniony czy przekona pan związkowców, że ten rząd nie jest ich wrogiem publicznym numer jeden? Janusz Piechociński: - Nie ten rząd ani nie ten parlament. Chociaż widzimy, że tam cele polityczne są wyraźnie zarysowane, bo choćby przewodniczący Duda mówi, że jego zasadniczym, strategicznym celem jest doprowadzenie do przedterminowych wyborów i obalenie tego rządu... Cokolwiek rząd by nie zrobił, "Solidarność" będzie parła do strajku generalnego? - Widać wyraźnie, że część działaczy związkowych ma także chęć w większym niż dotąd stopniu uczestniczyć w polityce. Przypomnę, że Piotr Duda wygrał z panem przewodniczącym Śniadkiem, mówiąc, że "będziemy dystansować się od bieżącej polityki", a w praktyce jest to trochę coś innego. Nie jest najlepszym mechanizmem w obronie miejsc pracy wzywać do strajku generalnego. Duda buduje w ten sposób swoją pozycję? - Jestem przekonany, że ta ostatnia konferencja z Jarosławem Kaczyńskim była symboliczna, bo widzieliśmy starego lidera prawicy i nowego lidera prawicy, który się zaktywizuje szczególnie po upadku misji prof. Glińskiego, a stało się to w piątek. Czyli nie będzie pan rozmawiał ze związkami przed 16-tym, kiedy chcą w stoczni, w sali BHP rozmawiać ze wszystkimi - jak mówią - poszkodowanymi przez ten rząd? Pan pojedzie, będzie próbował odwieść od pomysłu strajku generalnego? - Nie jestem wśród poszkodowanych przez rząd, w tej formule nie mogę występować, choćby ze względu na zwykłą logikę. Prowadzimy długotrwałe, intensywne rozmowy z komitetem protestacyjnym na Śląsku, tym regionalnym. Ciągle tam przybywa różnych dodatkowych argumentów, a jednocześnie na szczeblu centralnym mamy już de facto przesądzone, że protest będzie. Czyli protest będzie, cokolwiek pan by powiedział. - Muszę apelować tylko o jedno: aby wszelkie akcje protestacyjne nie uderzały w kondycję ekonomiczną przedsiębiorstw, bo podcinanie gałęzi, na której siedzą tysiące pracowników polskich firm, jest bezproduktywne. To może, skoro - jak pan twierdzi - protest będzie i jest nieunikniony, to warto dokończyć reformę emerytur górniczych? Nie rozmawiać ze związkami, tylko zrobić to, co trzeba. - Ale żeby była jasność: skierowaliśmy do menedżerów firm, nie tylko państwowych, ale i prywatnych - bo mamy już takie w polskim górnictwie - ofertę, aby razem z reprezentacją załogi przejrzeli listę stanowisk i doprecyzowali - biorąc pod uwagę także zmiany technologiczne - kim jest dzisiaj górnik dołowy, a kim... Pan się nie zgodzi na to, żeby każdy górnik, który zjeżdża na dół, pod ziemię, miał zagwarantowaną wcześniejszą emeryturę? - Ale patrzmy na to racjonalnie, bo to nie jest kwestia rozwiązania ustawowego, tylko dotyczącego konkretnego miejsca pracy, bo także w górnictwie następuje automatyzacja procesów, mechanizacja tych procesów. W związku z tym warto ograniczyć pola konfliktu. A jednocześnie nie chcę mówić o emeryturach górniczych w kategoriach przywilejów. Ale obiecał pan górnikom i związkowcom, że emerytury, przywileje górnicze nie będą ruszane?- Ale nie traktujmy tego jako przywileje. Traktujmy to - z racji na specyfikę miejsca, wyzwań tego zawodu, przypisanego do konkretnych miejsc, nie do każdego górnika ogólnie, tylko tego, który rzeczywiście nim jest...Nie każdy, który zjeżdża pod ziemię...- ... nie każdy, który zjeżdza pod ziemię, szczególnie ten, który nie zjeżdza codziennie, co tydzień, co miesiąc, musi być na liście specjalnych preferencji jeśli chodzi o rozwiązania. Ale uwaga - wokół tego trzeba przeprowadzić rzetelną dyskusję, w zakładzie pracy, a potem te uzgodnienia przekładać na ewentualne zmiany legislacyjne. Czy ZUS powinien przejąć nasze pieniądze zgromadzone w OFE - 5, 10 lat przed ich wypłatą?- Wracamy do starej dyskusji wokół OFE. To PSL wraca?- Nie. A kto wraca?- Wracamy w postaci wyrwanych z kontekstu propozycji czy sugestii. Zwracam uwagę, że w tej chwili najważniejsze jest jedno - żeby nie destabilizować systemu w żadnym wymiarze, podnosić jego efektywność, stąd zachęcam do dyskusji, PSL będzie za zmianami w systemie OFE, w którym roku?- Poczekajmy aż pomysł, który gdzieć pojawi się w publicystyce zostanie przełożony na język konkretów. To nie jest pomysł PSL-u?- Nie jest to pomysł PSL-u. Za dużo ostatnio pojawia się wyrwanych z kontekstu pomysłów. Wystarczy przypomnieć wiele wystąpień tzw. ekspertów czy kandydatów do rządu technicznego, którzy w oderwaniu od siebie rzucali w dużych ilościach pomysły zdroworozsądkowe, fajne, ale nie zbilansowane. Na pewno rząd, koalicja, nie powinna tak funkcjonować. Ale i cała polska polityka...Powie pan: "Nie ruszajmy na razie OFE"?- Powiem wyraźnie, że czas mówić o zmniejszeniu kosztów funkcjonowania OFE. Jednocześnie trzeba koncentrować się na tym, aby środki z OFE pracowały na rzecz polskiej gospodarki.Panie premierze: 14,4 - to najwyższa stopa bezrobocia od 6 lat. Premier słusznie mówi - priorytet dla rządu to: praca, praca, praca. A co minister gospodarki ma do zaproponowania, żeby tych miejsc było więcej? Gdzie jest ten mityczny inwestor motoryzacyjny z Azji?- Powoli. Jak pan wie, przyciskacie mnie do ściany tak, jakby inwestycje, decyzja polityczna, menadżerska czy biznesowa - która jest wpompowaniem do polskiej przestrzeni gospodarczej co najmniej 1,5 mld euro - była łatwa i prosta. Szczególnie, że rynek motoryzacyjny w Europie jest kryzysie.Ale jest oczekiwana.- Powoli. Ja wiem, że jest oczekiwana, ale pracuję bez tego krzyku. Proszę zwrócić uwagę: opel caskada to będzie kilka tysięcy w tym roku. Ale w nim jest 40 procent polskich części podzespołów. Gdzie są te kolejne inwestycje? Pan mówił o azjatyckim inwestorze. Będzie? - Ale powoli, panie redaktorze. Jeszcze raz podkreślam: będziemy mieli dobre informacje do końca tego roku z przestrzeni światowego czy europejskiego rynku motoryzacyjnego, jestem przekonany. I uwaga, nie tylko - jak sądzę - w samym montowaniu samochodów, ale być może także w tym, co jest najistotniejsze: przeniesieniu i uruchomieniu w Polsce produkcji nowej kategorii silników. To teraz polityka. Odkąd w PSL-u rządzi Piechociński, pozycja PSL-u w koalicji jest duża słabsza - to poseł Kłopotek. Kiedy PSL będzie miał swojego wiceministra finansów chociażby? Czuje się pan ogrywany w koalicji? - Gdybym się czuł ogrywany w koalicji, to pewnie bym się zachowywał inaczej. Ja czuję się ogrywany przez większość polskiej polityki, która zachowuje się nietwórczo, dlatego że proponowałem i proponuję zupełnie inny merytoryczny poziom. Wszyscy deklarują, że będą jeździć w teren, że będą się spotykać z ludźmi. Wszyscy dzisiaj deklarują, że będą robić debaty, poważne, profesjonalne, a robi je stale Janusz Piechociński. A gdzie jest ten wiceminister finansów? - A już jest, powoli. Już jest kandydatura, przesiewana przez służby, sam pan wie o tym, że... Ale kandydat, który miał być w ministerstwie finansów, poszedł do pana, do ministerstwa gospodarki. - Media o tym mówiły, ja nigdy Witka Pietrewicza nie kierowałem do ministerstwa finansów. Czyli ma pan nowego kandydata, którego pan już zaproponował ministrowi Rostowskiemu? - Tak, już uzgodniliśmy, a w tej chwili ten kandydat jest poddawany przejrzeniu życiorysu. To kto to będzie i kiedy? - To nie jest łapanie pcheł. To jest poważna dyskusja. Czyli PSL w końcu będzie miał reprezentanta w ministerstwie finansów? - Nie tylko w reprezentacji. Część ludzi nadaje polityce ten wymiar personalny, a mnie interesuje nie to, czy będę miał wiceministra finansów, ale to, czy ministerstwo finansów, cały rząd i parlament będzie działał, wychodził naprzeciw temu "praca, praca, praca" i wspierał to, co racjonalnie proponuje ministerstwo - na przykład ulgi inwestycyjne w przypadku innowacyjności polskiej gospodarki, poszerzanie stref ekonomicznych, przyśpieszanie decyzji deregulacyjnych, VAT na pręty stalowe, co pozwoli zwiększyć produkcję stali o milion ton w polskich piecach, więc zassie to kilka ładnych milionów ton węgla, kilka tysięcy ton koksu.