SBU: Rosjanie chcieli zestrzelić samolot pasażerski. Wina miała spaść na Ukrainę
Grupa dywersyjno-zwiadowcza planowała zestrzelić samolot pasażerski na terenie Rosji lub Białorusi i obarczyć odpowiedzialnością za atak stronę ukraińską - podaje Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Jak zaznacza sztab - przeprowadzono wieloetapową operację specjalną, dzięki której udało się zatrzymać członków terrorystycznej grupy.
- SBU przeprowadziła wieloetapową operację specjalną, podczas której zneutralizowała głęboko zakonspirowaną grupę dywersyjno-zwiadowczą wroga. Agenci Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji przygotowywali atak terrorystyczny - planowali zestrzelić samolot pasażerski nad terytorium Rosji lub Białorusi - oświadczył w nagraniu wideo zamieszczonym w serwisie Facebook rzecznik SBU Artem Dechtiarenko.
- Okupanci zamierzali bezpodstawnie oskarżyć Ukrainę i naszych partnerów o atak na samolot. Aby dokonać prowokacji, napastnicy chcieli strzelać do cywilnego samolotu z przenośnej wyrzutni (...) Stinger. Aby ją ukraść i potajemnie wywieźć za granicę, przedstawiciele służb specjalnych kraju agresora zlecili swojej grupie zwiadowczej wykonanie odpowiedniego zadania. Jej działania koordynował Rosjanin Aleksander Tiutieriew, który jest kadrowym współpracownikiem Głównego Zarządu Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej - wskazał przedstawiciel SBU.
Dywersanci próbowali nawiązać kontakty z przedstawicielami Sił Zbrojnych Ukrainy
Dywersanci, podając się za "patriotycznych ochotników", próbowali nawiązać kontakty z przedstawicielami Sił Zbrojnych Ukrainy. W celu uwiarygodnienia się przekazali ukraińskiemu wojsku rzetelne informacje o położeniu i ruchach oddziałów okupacyjnych złożonych z najemników z Czeczenii, tzw. kadyrowców.
- W przyszłości rosyjscy agenci planowali wykorzystać swoje kontakty do nielegalnego pozyskania zagranicznego przenośnego systemu obrony przeciwlotniczej i przemycenia go do kraju agresora - zaznaczyło SBU, dodając, że podczas operacji specjalnej funkcjonariusze służby zatrzymali wszystkich trzech członków grupy dywersyjno-zwiadowczej.
INTERIA.PL/PAP