Rosyjski dziennikarz przerywa milczenie. "To terroryzm"
Oprac.: Natalia Borzuta
Czy to na pewno wyzwolenie, jeśli zabijamy setki cywilów po to, by zlikwidować kilkunastu żołnierzy? - zapytał rosyjski dziennikarz i prezenter telewizyjny Aleksandr Niewzorow w opublikowanym w piątek oświadczeniu. Zaznaczył, że wobec terroryzmu "nie może dłużej milczeć". - Teraz będę musiał uciekać z Rosji - stwierdził po udostępnieniu wpisu.

"Nie mogę dłużej milczeć. To, co dzieje się teraz w Mariupolu, to terroryzm. Nasza armia zrzuciła ogromną bombę na teatr dramatyczny, gdzie ukrywało się ponad tysiąc cywilów. (...) We wszystkich mediach była mowa o tym, że w holu teatru znajdowało się mnóstwo osób cywilnych, strzeżonych przez 12 bojowników pułku Azow, a dzień później zrzuciliśmy tam bombę o wadze 500 kg. Można było obejrzeć dziesiątki fotografii z napisem 'tutaj są dzieci'. Mam tylko jedno pytanie: czy to na pewno wyzwolenie, jeśli zabijamy setki cywilów po to, by zlikwidować kilkunastu żołnierzy?" - napisał Niewzorow.
Dziennikarz wyraził także pogląd, że rosyjskie media przez kilka tygodni informowały o "sukcesach" armii w Ukrainie, ukrywając prawdziwy obraz sytuacji - w szczególności duże straty osobowe rosyjskich sił.
Aleksandr Niewzorow: Nie mogę dłużej milczeć
Aleksandr Niewzorow jest znanym rosyjskim dziennikarzem i prezenterem telewizyjnym, a także reżyserem. W latach 1993-2007 był deputowanym do Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu Rosji.
Doniesienia o ucieczce rosyjskich dziennikarzy za granicę opublikowała w piątek także brytyjska gazeta "The Guardian". Pracownicy opozycyjnej telewizji Dożdż, zamkniętej 1 marca przez rosyjskie władze, wyemigrowali do Turcji. Według rozmówców "Guardiana" Stambuł w Turcji i stolica Gruzji Tbilisi stają się najpopularniejszymi kierunkami emigracji rosyjskich dziennikarzy. Od początku inwazji Rosji na Ukrainę (24 marca) rodzinny kraj miało opuścić około 150 przedstawicieli mediów.