Rosja grozi ambasador USA wydaleniem za "ingerowanie w wewnętrzne sprawy"

Oprac.: Harald Kittel
Rosyjskie MSZ miało przesłać do amerykańskiej ambasady w Moskwie notatkę, w której zarzuca że "pomimo wielokrotnych ostrzeżeń, misja dyplomatyczna USA kontynuuje złośliwą działalność w przestrzeni informacyjnej, pozwala sobie na niestosowne wypowiedzi na temat przywództwa Rosji i rozpowszechnia nieprawdziwe informacje na temat jej sił zbrojnych". Resort nazwał tę działalność "sianiem wrogości i niezgody w rosyjskim społeczeństwie" oraz "podżeganiem do wystąpień antypaństwowych" i zagroził wydalaniem amerykańskich dyplomatów niezależnie od stanowiska.

Rosyjska agencja RIA Nowosti poinformowała, że resort spraw zagranicznych zażądał, by ambasada USA w Moskwie zaprzestała "ingerowania w wewnętrzne sprawy Rosji".
Złośliwa działalność w przestrzeni informacyjnej
Agencja powołuje się na "źródło bliskie kierownictwa rosyjskiej dyplomacji".
Według agencji rosyjskie MSZ przekazało amerykańskiej ambasadzie notatkę, która stwierdza, że "pomimo wielokrotnych ostrzeżeń, misja dyplomatyczna USA kontynuuje złośliwą działalność w przestrzeni informacyjnej, pozwala sobie na niestosowne wypowiedzi na temat przywództwa Rosji i rozpowszechnia nieprawdziwe informacje na temat jej sił zbrojnych".
Agencja TASS precyzuje, że notatka ta miała trafić do ambasady we wtorek. Według Reutersa brak oficjalnego komentarza amerykańskiej placówki lub administracji USA na te doniesienia.
"Amerykańscy dyplomaci zostali ostrzeżeni przed próbami prowadzenia działalności wywrotowej, werbowaniem 'agentów wpływu' w celu siania wrogości i niezgody w rosyjskim społeczeństwie oraz podżegania do wystąpień antypaństwowych" - podało źródło agencji.
Rosja uznaje "dyskredytowanie" swoich sił zbrojnych za przestępstwo zagrożone karą do pięciu lat więzienia, a za świadome rozpowszechnianie "nieprawdziwych informacji" o wojsku grozi kara do 15 lat - przypomina agencja Reutera.
Kreml grozi wydaleniem dyplomatów USA
Rosyjska agencja informuje, że resort spraw zagranicznych miał ostrzec Amerykanów, że zaangażowani w taką działalność dyplomaci zostaną wydaleni przez Kreml z Federacji Rosyjskiej niezależnie od stanowiska jakie zajmują.
MSZ przekazało nowej ambasador USA Lynne Tracy "twardy komunikat o konieczności ścisłego przestrzegania rosyjskiego prawa i zaprzestania działań sprzecznych z żądaniami Moskwy i postanowieniami Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych" - twierdzi agencja Ria Novosti.
Lynne Tracy otrzymała nominację na ambasadora USA w Rosji pod koniec ubiegłego roku obejmując to stanowisko jako pierwsza kobieta w historii.
30 stycznia nowa ambasador złożyła wizytę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej, aby przedstawić listy uwierzytelniające.
Rzeczniczka resortu Maria Zacharowa powiedziała, że ma nadzieję, iż Tracy "weźmie pod uwagę błędy swoich poprzedników i nie będzie ingerować w wewnętrzne sprawy Rosji".
Ambasador USA przy grobach Jelcyna i Gorbaczowa
Amerykańska ambasada zamieściła w poniedziałek na swoim profilu na Facebooku fragment wywiadu z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem, w którym polityk mówił, że Putin chciałby, aby wojna w Ukrainie wyglądała na konflikt z Zachodem i USA, "bo musi uzasadniać to, co robi swoim ludziom".
Blinken dodał we fragmencie wywiadu, że Putin jest zmuszony usprawiedliwiać "ogromne poświęcenie Rosjan pod jego rozkazami". Robi to poprzez "poszerzanie ram wojny, by była ona postrzegana jako coś więcej".
W poniedziałek ambasada zamieściła także zdjęcia ambasador Lynne Tracy składającej kwiaty na grobach byłych prezydentów Rosji Borysa Jelcyna i Michaiła Gorbaczowa.
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w rozmowie z ukraińskim dziennikarzem Dmitrijem Gordonem powiedział, że Jelcyn jako pierwszy prezydent Rosji miał żałować, że wybrał Władimira Putina na swojego następcę.
Z kolei w wywiadach dla zachodnich mediów Gorbaczow miał się wyrażać krytycznie o Putinie. Na przykład w rozmowie z BBC w 2013 roku powiedział, że ustawy Putina to "atak na prawa obywateli". Uznał też grono współpracowników Putina za pełne "złodziei i skorumpowanych urzędników". Gorbaczow, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i ostatni przywódca ZSRR poparł mimo to aneksję Krymu.