Przełomowy moment w wojnie. Czy Ukraina odzyska wszystkich żołnierzy?
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarła Interia wynika, że dotychczasowe ustalenia między Ukrainą a Rosją są "bardzo obiecujące". Niewykluczone, że jeszcze w tym roku wszyscy "ukraińscy chłopcy wrócą do domu".
Inwazja Rosji na Ukrainę zamroziła relacje dyplomatyczne między oboma krajami. Nie zmienia to faktu, że grupy urzędników z jednej i drugiej strony pozostają w roboczym kontakcie. Obie armie biorą do niewoli jeńców, których los jest następnie przedmiotem poufnych negocjacji. W efekcie od wiosny zeszłego roku, mniej więcej raz na dwa tygodnie, odbywają się wymiany pojmanych żołnierzy. Zwykle nie są spektakularne i dotyczą kilkudziesięciu osób. Tym sposobem Ukraina odzyskała już 2,6 tys. wojskowych, Rosja o kilkuset mniej (niestety, brakuje na ten temat oficjalnych, szczegółowych danych).
We wspomnianych negocjacjach rysuje się asymetria - Ukrainie bardziej zależy na odzyskaniu "swoich chłopców" niż Rosji na powrocie własnych. Powodom tego stanu rzeczy poświęcę uwagę w dalszej części tekstu, póki co poprzestańmy na stwierdzeniu, że to od strony ukraińskiej wychodzą propozycje wymiany w formacie "wszyscy za wszystkich". Gdyby do niej doszło, byłoby to wydarzenie z rzadka obserwowane w historii konfliktów zbrojnych. Najczęściej bowiem wszystkich jeńców zwalniano do domów dopiero po zakończeniu działań zbrojnych.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wojna w Ukrainie wchodzi w fazę niebezpiecznej stabilizacji
Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy? Pierwsze negocjacje w tym zakresie prowadzono latem ubiegłego roku, lecz Rosjanie przerwali je po upokarzających klęskach na charkowszczyźnie i chersońszczyźnie. Do kwestii niestandardowej wymiany powrócono wiosną tego roku, jednak bunt Prigożyna wywołał czystki w rosyjskim MON, skutkiem czego przez kilka tygodni nie było pośród Rosjan decyzyjnych osób.
Temat wrócił na agendę pod koniec lata, z nieoficjalnych informacji wynika, że dotychczasowe ustalenia są "bardzo obiecujące" (co piszę w oparciu o solidne źródła w ukraińskim resorcie obrony). Niewykluczone, że finalizacja nastąpi jeszcze w tym roku, nie tyle z przyczyn humanitarnych, co z powodu rosyjskiej chęci zademonstrowania światu "dobrej woli". Ukraińcom nie w nos taka otoczka, jednak priorytetem pozostaje "ściągnięcie naszych chłopców do domu".
"Podręczne obozy jenieckie"
Obie strony niechętnie mówią o statystykach dotyczących wszelkiego rodzaju strat. Moskwa o własnych jeńcach nie mówi nic. Kijów przyznaje się do siedmiu tys. zaginionych żołnierzy, a tamtejsi urzędnicy publicznie szacują, że połowa z nich to wzięci do niewoli. Co z resztą? Część to dezerterzy, zarówno ci, którzy przeszli na stronę Rosji oraz tacy, którzy ukrywają się w Ukrainie bądź udało się im z niej wydostać. W tej kategorii mieszczą się też maruderzy - pojedyncze osoby lub całe grupy uzbrojonych dezerterów, trzymających się strefy przyfrontowej i żyjących z rabunku. Ukraińskie media i władze nie donoszą o takich przypadkach, ale warto podkreślić, że to zjawisko typowe dla wojennej rzeczywistości.
Kijów nie podaje konkretnych danych na temat wziętych do niewoli Rosjan. Czynił to na początku inwazji - wówczas średniotygodniowo w ukraińskie ręce oddawało się stu żołnierzy Federacji. Władze Ukrainy zapewniają, że druga strona wie o wszystkich swoich jeńcach, podkreślając brak rosyjskiej transparentności (Rosja faktycznie nie współpracuje w tym zakresie z ONZ), konkretnych danych jednak upubliczniać nie zamierzają. Szacuje się, że na terenie Ukrainy przebywa około dwóch tys. rosyjskich jeńców.
CZYTAJ WIĘCEJ: Czy Moskwa zrezygnuje z wzięcia Ukraińców chłodem i głodem?
Łącznie daje to co najmniej 5,5 tys. przetrzymywanych przez oba kraje wojskowych, z których większość stanowią Ukraińcy. Owa większość to wciąż działający "efekt Mariupola", kiedy Moskale za jednym razem pojmali 2,5 tys. ukraińskich żołnierzy. Ukraińcom nigdy nie udało się osiągnąć takiego sukcesu. Najwięcej Rosjan w jednej bitwie - prawie ośmiuset - wzięli do niewoli we wrześniu 2022 r., podczas kontrofensywy na charkowszczyźnie.
Jeńcy spędzają w niewoli co najmniej kilka miesięcy, choć są pośród nich i tacy, którzy "siedzą" od początku inwazji. Dla porządku należy jednak odnotować istnienie szczęściarzy, pojmanych na tak krótko, że nie trafili do oficjalnej ewidencji. Obie armie stosują praktykę "podręcznych obozów" - konkretne jednostki trzymają jeńców w strefie walk i na podstawie porozumień z dowódcami niższego szczebla z drugiej strony, wymieniają obcych na swoich. Taka niewola trwa od kilku godzin do kilkunastu dni i choć praktyka ta jest formalnie zakazana przez dowództwa obu armii, nadal ma miejsce.
Z obawy przed zemstą
Do tej pory przez front przewinęły się około trzy miliony żołnierzy z Ukrainy i Rosji. Według najbardziej wiarygodnych szacunków amerykańskich służb wywiadowczych, poległo i zostało rannych około 200 tys. Ukraińców oraz 350 tys. Rosjan. Tymczasem sumaryczna liczba więźniów wojennych (uwzględniająca dotychczasowe wymiany) nie przekracza kilkunastu tysięcy. Odnosząc się do doświadczeń historycznych, na tym etapie wojny (po 20 miesiącach bardzo intensywnych zmagań), jeńców powinno być kilka razy więcej.
Dlaczego żołnierze obu stron unikają niewoli i zamiast niej często wybierają walkę do końca? W sytuacji dysproporcji w morale - które u Ukraińców jest wyższe niż u Rosjan - tak postawione pytanie może się wydawać dziwne. Potoczne doświadczenie każe bowiem założyć, że przy takich różnicach w nastawieniu do służby i walki, Moskale winni poddawać się masowo.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Dziedzictwo" rosyjskiej okupacji
W przypadku Ukraińców sprawa też nie jest oczywista. Nie da się jej wyjaśnić jedynie wyższą motywacją, wynikającą na przykład z rosyjskiego bestialstwa i przekonania, że należy wrogowi uniemożliwić kolejne zbrodnie, a choćby i za cenę własnego życia.
Szukając odpowiedzi, przyjrzyjmy się jeńcom filmowanym podczas wymian. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to kondycja uwalnianych Ukraińców, który najczęściej wyglądają jak żywe trupy. W odróżnieniu od nich, rosyjscy więźniowie mają się bardzo przyzwoicie - widać, że ich karmiono, że zapewniono im opiekę medyczną, że nie poddawano okaleczającym torturom.
Podłe warunki niewoli, będące standardem rosyjskich obozów - przemoc, niedożywienie, niezaopiekowane rany i nieleczone choroby - są dobrze znane pośród ukraińskich żołnierzy. Wystarczyło kilka pierwszych wymian, by wiedza na ten temat stała się powszechna. Szczególną grozę budzi lęk przed kastracją; Rosjanie co najmniej kilkanaście razy dopuścili się takiej zbrodni na jeńcach (nie raz i nie dwa, chwaląc się własną brutalnością w sieci). Zatem to widmo koszmarnych doświadczeń powstrzymuje Ukraińców przed podniesieniem rąk.
Brakuje uzasadnionych przesłanek, by takie lęki były również udziałem Rosjan. Mimo to, ci także drżą przed wizją pojmania. Po pierwsze, ponieważ żyją pod presją ogłupiającej propagandy, która przekonuje ich o ukraińskiej brutalności. Ba, często przy tym sięgając po argumenty absurdalne, jak groźby zabicia dla narządów czy okaleczeń na skutek eksperymentów medycznych. Możemy się z tego śmiać, ale Rosjanie w to wierzą, sądząc po relacjach jeńców z "drugiej armii świata", zaskoczonych łagodnym potraktowaniem.
Po drugie, Moskale boją się konsekwencji prawnych - w ojczyźnie za "dobrowolne poddanie się" grozi kara 10 lat więzienia (wzorce stalinowskie wiecznie żywe...). Po trzecie, Ukraińcy ogrywają medialnie każdą wymianę jeńców, uwolnionych traktując jak bohaterów i mówiąc o nich jak o bohaterach. W Rosji tymczasem to tabu - o jeńcach właściwie się nie mówi, temat jest wstydliwy i potencjalnie defetystyczny, brakuje zatem szerszej świadomości, szczególnie pośród żołnierzy, że niewola nie jest wyrokiem śmierci czy kalectwa. Owo tabu to także dziedzictwo azjatyckich korzeni rosyjskiej kultury. W tamtej części świata poddanie się to powód do hańby i infamii.
Po czwarte wreszcie, Rosjanie boją się zemsty. By to wyjaśnić, oddajmy głos Dmytro Łubinecowi, ukraińskiemu rzecznikowi praw człowieka.
- 86 proc. jeńców, którzy wrócili z rosyjskiej niewoli, potwierdziło, że dopuszczano się wobec nich przemocy fizycznej - mówił podczas audycji w portalu Ukraińska Prawda. Jak poinformował, Ukraińcy dysponują kilkudziesięcioma nagraniami ukazującymi okrucieństwo Rosjan wobec ukraińskich jeńców. - Są to treści nagrane i udostępnione w sieci przez rosyjskich wojskowych (...), by zmotywować własnych żołnierzy do walki do końca w obawie przed odwetem przeciwnika - dodał.
I właśnie ów instrumentalizm i nieludzkie traktowanie jeńców motywuje Ukraińców, by ratować swoich. Za wszelką cenę wywieźć ich z tej "nieludzkiej ziemi".