Prigożyn miał inny plan niż marsz na Moskwę. Pokrzyżowała go FSB
Przywódca grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn planował zatrzymać dwóch najwyższych rosyjskich wojskowych - poinformował "Wall Street Journal", powołując się na zachodnich urzędników. Szef wagnerowców chciał pojmać ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa sztabu rosyjskiej armii Walerija Gierasimowa w Rostowie nad Donem. Choć według informatorów plan Prigożyna miał duże szanse powodzenia, ostatecznie się nie powiódł, a szef wagnerowców musiał zmienić plany w ostatniej chwili. Improwizując, rozpoczął więc "marsz na Moskwę".
Spisek Prigożyna polegał na schwytaniu ministra obrony Siergieja Szojgu i najwyższego generała rosyjskiej armii Walerija Gierasimowa. Do zatrzymania, według "Wall Street Journal", miało dojść, kiedy urzędnicy odwiedzali region wzdłuż granicy z Ukrainą - w Rostowie nad Donem.
Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji (FSB) miała jednak dowiedzieć się o spisku dwa dni przed jego planowanym terminem, co zmusiło Prigożyna do zmiany planów w ostatniej chwili i w konsekwencji do rozpoczęcia marszu w kierunku Moskwy.
Amerykański dziennik powołuje się na informacje uzyskane od dwóch źródeł z europejskiego kręgu bezpieczeństwa. Informatorzy przekazali, że choć Prigożyn prawdopodobnie wyraził chęć schwytania rosyjskich przywódców wojskowych, to nie wiadomo, czy miał wiarygodny plan, aby to zrobić.
Prigożyn chciał schwytać Szojgu i Gierasimowa. FSB pokrzyżowała mu plany
"WSJ" zauważa, że po tym, jak Prigożyn ogłosił swój marsz, w publikowanych nagraniach audio mówił, że "Szojgu uciekł z Rostowa jak pies". Po zajęciu kwatery głównej Południowego Okręgu Wojskowego w Rostowie domagał się też rozmowy z ministrem obrony i Gierasimowem.
Informatorzy dziennika ocenili, że plan Prigożyna miał duże szanse powodzenia, lecz pogrążył go przeciek do FSB. Według nich wagnerowcy uprzednio zgromadzili duże zapasy amunicji, paliwa i ciężkiego sprzętu.
Plan "kucharza Putina" opierał się na przeświadczeniu, że część rosyjskiego wojska dołączy do rebelii. Prigożyn miał poinformować o swoich planach zwierzchnika rosyjskich sił powietrznych generała Siergieja Surowikina, uważanego za bliskiego wagnerowcom. "WSJ" zauważa jednak, że jeśli rzeczywiście rosyjskie służb wiedziały o zamiarach Prigożyna, to fakt zajęcia Rostowa i dotarcie aż pod obwód moskiewski, "stawia pytania na temat zakresu władzy Putina".
Dziennik podkreśla, że nie jest jasne, czy Surowikin - wcześniej naczelny dowódca wojsk rosyjskich w Ukrainie - przekazał wiedzę o planach grupy Wagnera rosyjskim służbom. "WSJ" dodaje, że to on był pierwszym, który zaapelował do Prigożyna, by powstrzymał swój marsz.
Bunt Jewgienija Prigożyna. Łukaszenka miał swój cel w mediacjach
Dziennik zacytował także byłego przedstawiciela rosyjskiego resortu obrony, a obecnie blogera Michaiła Zwinczuka znanego jako "Rybar", który stwierdził, że bunt Wagnera spowodował duże czystki wewnątrz rosyjskiej armii.
Według cytowanych zachodnich oficjeli, marsz zakończyłby się zbrojną konfrontacją w Moskwie, gdyby nie mediacja Alaksandra Łukaszenki.
Białoruski dyktator miał zaoferować wagnerowcom stacjonowanie w jego kraju, "częściowo po to, by wzmocnić własne bezpieczeństwo przeciwko możliwemu wtargnięciu Rosji" i by służyli oni jako jego "osobista gwarancja bezpieczeństwa".
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!