Polski ksiądz z Charkowa: Rozumiem postawę papieża Franciszka

Oprac.: Marek Sławiński
- Jako ksiądz rozumiem postawę papieża Franciszka. Nie zapominajmy, że Kościół katolicki jest też w Rosji. Ufajmy, że jeszcze papież powie, kto napadł Ukrainę - powiedział dyrektor Caritas-Spes-Charków ks. Wojciech Stasiewicz.

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę komentatorzy wskazują na - ich zdaniem - bierną postawę papieża Franciszka wobec tego konfliktu, a nawet jego relatywizację, czego dowodem ma być m.in. wpis w mediach społecznościowych papieża, w którym czytamy "(...) Wszyscy jesteśmy winni!". Później papież Franciszek napisał z życzeniami do patriarchy Moskwy Cyryla z okazji Wielkanocy. Ojciec Święty życzył Cyrylowi, by zmartwychwstały Chrystus stał się "rzeczywistością dla narodu ukraińskiego, który tęskni za nowym świtem". Papież nie wspomniał o Rosji i jej udziale w wojnie w Ukrainie.
- Jako ksiądz rozumiem postawę papieża Franciszka. Nie zapominajmy, że Kościół katolicki jest też w Rosji - powiedział w piątek w radiu RMF FM dyrektor Caritas-Spes-Charków ks. Wojciech Stasiewicz. Ufajmy, że jeszcze papież powie, kto napadł Ukrainę - dodał.
Pochodzący z Lublina ks. Wojciech Stasiewicz posługuje we wschodniej Ukrainie od 2006 r. Jest dyrektorem Caritas-Spes-Charków, wikariuszem w parafii katedralnej w Charkowie.
"Rozumiem postawę papieża Franciszka, jest głową Kościoła katolickiego"
- Jako ksiądz rozumiem postawę papieża Franciszka, jest głową Kościoła katolickiego, musi myśleć o wszystkich naszych braciach i siostrach z każdego państwa. Nie zapominajmy, że Kościół katolicki jest też w Rosji" - powiedział w rozmowie ks. Stasiewicz. Ufajmy, że papież jeszcze bardziej dosłownie powie, kto napadł Ukrainę. Wierni liczą, że Franciszek przyjedzie na Ukrainę - dodał.
- Charków to dziś zupełnie inny świat. Jedno z największych osiedli na Ukrainie, liczące 400 tys. mieszkańców, jest codziennie ostrzeliwane. Nie widziałem tam żadnego bloku, który byłby cały - poinformował.
Jak przekazał ks. Wojciech, tysiące osób na Ukrainie chciałoby pracować, normalnie funkcjonować, ale nie są w stanie. - Tutaj na Ukrainie są ogromne kontrasty. Albo są ludzie bardzo bogaci, albo niestety biedni. Tego środka praktycznie nie ma - mówił.
Dodał, że ludzie bogaci najczęściej powyjeżdżali w pierwszych dniach wojny, bo mieli gdzie i mieli do kogo. Zostali ci, którzy nie mają żadnych odłożonych pieniędzy.
"W Charkowie praktycznie wszystko jest zamknięte, czynne są pojedyncze sklepy"
- Chciałem pojechać na nasz cmentarz katyński. Ale odradzano mi, bo miejsce to może być zaminowane i niebezpieczne. Restauracje ostatni raz były czynne w Charkowie kilkadziesiąt dni temu. Praktycznie wszystko jest zamknięte, czynne są pojedyncze sklepy - powiedział.
- Wczoraj, jak karmiliśmy w parku, wydawaliśmy najpotrzebniejsze produkty, to było ponad 700 osób. To nie są jakieś osoby bezdomne, to są ludzie, którzy tutaj obok nas żyją - zaznaczył.
- Ludzie najczęściej przychodzą do nas po chleb, wodę i lekarstwa - one są na wagę złota. Apteki są pozamykane, przynajmniej w tym rejonie, w którym jesteśmy - poinformował.
Ks. Stasiewicz mówił również o hospitalizacji w Charkowie. Mamy szpital dla rannych, ale on już wielokrotnie był ostrzeliwany. Kilka szpitali, które funkcjonują, jest otwartych, ale jednocześnie zamkniętych. Jak ktoś potrzebuje lekarza, to jest szybka akcja - trzeba się umówić, szybko podjechać i wtedy ochroniarz wpuszcza i od razu zamyka, żeby nie stwarzać warunków dla niebezpieczeństwa - wyjaśnił.
Wyznał również, że osoby przebywające na Ukrainie starają się nie rozmawiać ze sobą o wojnie, bo to jeszcze bardziej nakręca spiralę strachu. Pytany o to, czy jest w stanie wybaczyć Rosjanom to co zrobili, przyznał, że potrzeba będzie wiele czasu, żeby umieć przebaczyć tym, którzy dokonują zbrodni na Ukrainie.