"Polska nadaje ton". Siergiej Ławrow o przyszłości działań w Ukrainie
Rosja ma pełne przekonanie, że dziś w Ukrainie konieczne jest kontynuowanie specjalnej wojskowej operacji - twierdzi Siergiej Ławrow. Szef rosyjskiego MSZ, przedstawiając plany kraju na najbliższe miesiące wojny, odniósł się także do zaangażowania NATO, w którym decyzje narzucane są m.in. przez polskich polityków.
Minister Spraw Zagranicznych Rosji udzielił wywiadu prokremlowskim mediom Sputnik, Komsomolska Prawda i Goworit Moskwa.
Odpowiadając na pytania dotyczące specjalnej operacji wojskowej (propagandowe określenie wojny w Ukrainie - red.) stwierdził, że obecnie na Kremlu nie ma planów zatrzymania konfliktu.
Ukraina. Siergiej Ławrow zaprzeczył sam sobie
- Rosja ma pełne przekonanie, że dziś w Ukrainie konieczne jest kontynuowanie specjalnej wojskowej operacji - stwierdził.
Kilka sekund później dyplomata zaprzeczył sam sobie, podkreślając, zgodnie z kremlowską narracją, że Rosja "zawsze woli negocjacje od walk i wojen", podając za przykład spotkania z ukraińskimi politykami organizowanymi na Białorusi i w Stambule.
Jednocześnie Ławrow zapowiedział, że nawet w przypadku rozpoczęcia rozmów pokojowych "Rosja nie będzie przerywać działań wojennych".
Wojna na Ukrainie. Ławrow wskazał na Polskę
W trakcie wywiadu minister spraw zagranicznych Rosji odniósł się także do zaangażowania NATO w trwający w Ukrainie konflikt. Zdaniem dyplomaty obecnie potwierdzona jest obecność m.in. francuskich instruktorów, a także przedstawicieli innych europejskich służb specjalnych.
Według Siergieja Ławrowa wśród krajów Sojuszu najaktywniej działają członkowie ze wschodniej flanki, którzy wielokrotnie podkreślali potrzebę jeszcze większego wsparcia Sił Zbrojnych Ukrainy.
- Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria pod obecnym przywództwem. Ci goście nadają ton, a teraz wielcy Europejczycy muszą się jakoś podporządkować - podkreślił.
Zdaniem szefa rosyjskiego resortu spraw zagranicznych oznacza to "ewolucję NATO", na której głównie tracą Amerykanie.
- Fakt, że na pierwszy plan wysunęli się Estończycy, Litwini i Łotysze, ci ludzie grożą nam palcami i mówią:" Wyślemy żołnierzy i będziemy walczyć". To pokazuje w pewnym stopniu znaczącą ewolucję - mówił, zaznaczając, że wypowiedzi wojskowych z tych krajów nie robią na Rosji żadnego wrażenia.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!