Alarm na Kremlu. Putin zwołał pilne zebranie Rady Bezpieczeństwa
Władimir Putin zorganizował pilne spotkanie Rady Bezpieczeństwa. Zebranie najważniejszych polityków i dowódców odbyło się kilka godzin po tym, jak ukraińska armia ostrzelała most Czanharski łączący obwód chersoński z Krymem.
Prezydent Rosji brał udział w spotkaniu poprzez łączenie online. Na zebraniu pojawili się między innymi minister obrony Siergiej Szojgu, szefa sztabu Anton Wojno, dyrektor Federalnej Służby Bezpieczeństwa Aleksander Bortnikow i dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin.
- Przede wszystkim chciałbym zacząć od spraw bieżących, tych najważniejszych dzisiaj, od sytuacji w strefie specjalnej operacji wojskowej. Siergieju Kuzhugetowiczu (Szojgu - red.), jak sytuacja w strefie działań wojennych? - pytał wyraźnie poruszony Putin.
Minister obrony przyznał, że ukraińska armia od blisko 16 dni prowadzi działania ofensywne i gromadzi sprzęt oraz ludzi do kolejnych ataków. Jak dodał Nikołaj Patruszew, od 4 czerwca w walkach zginąć miało ponad 13 tysięcy ukraińskich żołnierzy. Rzekomo zniszczono także setki czołgów i tysiące innego rodzaju sprzętu.
Raport z frontu wyraźnie pobudził Władimira Putina, który początkowo dopytywał o szczegółowe źródła danych, a następnie zasugerował, że rosyjskie wojsko musi być przygotowane do ciężkich walk.
- Z tego możemy wywnioskować, że sprzęt oczywiście można dodatkowo dostarczyć, ale rezerwa mobilizacyjna nie jest nieograniczona. Wygląda na to, że zachodni sojusznicy Ukrainy naprawdę postanowili walczyć z Rosją do ostatniego Ukraińca - stwierdził.
- Jednocześnie musimy wyjść z faktu, że potencjał ofensywny wroga nie został wyczerpany, szereg rezerw strategicznych nie został jeszcze wykorzystany i proszę, abyście o tym pamiętali przy organizacji pracy bojowej. Trzeba zacząć od rzeczywistości - dodał.
J. Prigożyn: Putin jest okłamywany
Pilne zebranie Rady Bezpieczeństwa i słowa Putina o "potencjale ofensywnym wroga" to zdaniem ekspertów reakcja na doniesienia z frontu i odpowiedź na informacje dostarczane przez Jewgienija Prigożyna.
Szef grupy Wagnera wielokrotnie podkreślał, że stara się informować prezydenta Rosji o realnej sytuacji na froncie, ponieważ informacje przekazywane przez resort obrony są zakłamane.
- Totalne g.... jest podawane na stół prezydenta, bez skrupułów. Kiedy zabraliśmy Bachmut, wpuściliśmy tam wszystkich żołnierzy, aby mogli zobaczyć prawdziwy stan rzeczy. Nikt nie mówił o tysiącach zniszczonych czołgów i pojazdów opancerzonych - mówił w komentarzu na platformie Telegram.
- To tylko gadanina. Tam nikt nie ma wstępu, nic nie jest pokazywane właśnie dlatego, że są tam kolosalne problemy. Podejście Shojgu i Gerasimowa jest proste: kłamstwa muszą być straszne, żeby w nie uwierzyć. To właśnie robią - dodał.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!