"Za stary". Czy Bernie Sanders wystartuje w 2020 roku?
Demokraci, republikanie i obserwatorzy zdają się z góry zakładać, że Bernie Sanders będzie w 2020 roku w zbyt podeszłym wieku, by ponownie ubiegać się o prezydenturę. Są jednak przesłanki, by podejrzewać, że senator z Vermont już przygotowuje się do startu.
Za wcześnie, by spekulować? Okres między jednymi a drugimi wyborami prezydenckimi jest w USA wyjątkowo krótki. Choć na papierze wynosi cztery lata, to w praktyce kampania wyborcza startuje w połowie roku przedwyborczego - wtedy to ścierają się ze sobą kandydaci w prawyborach. Jednak strategia, fundusze i sztab muszą być przygotowane znacznie wcześniej, a więc najlepiej już w 2018 roku. Wychodzi więc na to, że to wcale nie tak odległa perspektywa.
Demokraci wciąż nie mogą pozbierać się po porażce Hillary Clinton. Obecnie szefem komitetu krajowego jest Tom Perez, mniejszości w Izbie Reprezentantów przewodzi Nancy Pelosi, a mniejszości w Senacie Chuck Schumer. Co łączy tych polityków? To przedstawiciele wieloletniego establishmentu Partii Demokratycznej - skompromitowanego swoją nieudolnością, przegrywającego kolejne wybory, nastawionego na pozyskiwanie pieniędzy od hojnych sponsorów, zamiast na budowę oddolnego ruchu społecznego.
"Obecny model i obecna strategia Partii Demokratycznej to absolutna klęska" - ocenił Bernie Sanders podczas spotkania z czterema tysiącami progresywnych aktywistów w Chicago.
"Demokraci potrzebują fundamentalnej zmiany. Muszą otworzyć drzwi dla ciężko pracujących ludzi, dla młodych i dla starszych, wszystkich, którzy są gotowi walczyć o społeczną i ekonomiczną sprawiedliwość" - powiedział senator z Vermont.
"Partia Demokratyczna powinna jasno powiedzieć, po czyjej jest stronie. Nie może stać po stronie Wall Street, przemysłu paliwowego i farmaceutycznego" - wyliczał Sanders.
Bernie Sanders to od miesięcy najlepiej oceniany polityk w USA. Jednak w listopadzie 2020 roku będzie miał 79 lat. Gdyby marzył o 8-letniej kadencji, musiałby zakładać urzędowanie do 87. roku życia. Jakkolwiek brutalnie by to brzmiało, z powyższych powodów Sandersa nie bierze się poważnie pod uwagę. Raczej oczekuje się, że kogoś namaści.
Tymczasem gorącą dyskusję wywołał liberalny serwis "Vox", donosząc, że są przesłanki, by twierdzić, iż Sanders przygotowuje się do startu.
Jakie to przesłanki? Sanders stworzył własną, ogólnokrajową organizację polityczną Our Revolution, która równie dobrze może być platformą wyborczą w 2020 roku; poprawił stosunki z kolegami na Kapitolu, którzy wcześniej trzymali się z daleka od "szalonego socjalisty"; Sanders jest także stale obecny w mediach i organizuje wielotysięczne wiece - ostatnio na rzecz powszechnej służby zdrowia.
Postulat "Medicare-for-all" (bezpłatna opieka zdrowotna dla każdego obywatela) i domaganie się darmowych studiów, w połączeniu z jego konfrontacyjnym kursem wobec świata finansjery, czemu daje wyraz w senackich przesłuchaniach, sprawiają, że może podróżować po kraju z wyraźnym przesłaniem. A tego właśnie brakuje szamoczącym się demokratom.
"Vox" twierdzi także, iż Sanders przesuwa się dyskretnie ze skrajnie lewego skrzydła bliżej środka, by stać się bardziej wybieralnym dla nieszczęsnych superdelegatów (to prominentni członkowie partii, którzy mogą przesądzić o wyniku prawyborów). Miałoby o tym świadczyć złagodzenie stanowiska w sprawie płacy minimalnej czy podatku węglowego.
Nie należy również bagatelizować informacji o poszerzeniu przez Sandersa swojego zespołu doradców. Senator z Vermont zatrudnił np. Matta Dussa, cenionego analityka ds. Bliskiego Wschodu. Polityka zagraniczna była piętą achillesową Sandersa w starciu z Hillary Clinton. Do drużyny Sandersa dołączył także Ari Rabin-Havt - prezenter radiowy, ale przede wszystkim specjalista ds. komunikacji, o progresywnych poglądach. I teraz pytanie: czy Sanders potrzebuje tych doradców jako senator czy może jako przyszły kandydat?
Naturalnym scenariuszem wydawałby się start w prawyborach innej gwiazdy lewego skrzydła demokratów - senator z Massachusetts Elizabeth Warren.
Tyle że stosunki na linii Sanders-Warren są dziś niejasne. W 2016 roku spodziewano się, że w prawyborach poprze bliskiego ideowo Sandersa. Tymczasem ona zwlekała do samego końca, by ostatecznie stanąć po stronie zmierzającej po zwycięstwo Hillary Clinton. Wybrała polityczną kalkulację, ale i Sanders przecież ostatecznie wsparł Clinton, by mieć wpływ na przyszłą administrację. Niedoczekanie.
Pojawia się jednak pytanie, czy wobec powyższego Sanders wesprze ewentualną kandydaturę Warren czy też wystawi przeciwko niej kogoś ze swojego otoczenia (mówi się o Ninie Turner), a może i sam rzuci jej rękawicę? Oliwy do ognia dolał dziennikarz "The Atlantic", który twierdzi, że Sanders zakończył przedwcześnie wywiad, gdy padły pytania o jego relacje z Warren. Sanders ma prawo mieć żal, że nie podała mu ręki, gdy prawybory nie były jeszcze rozstrzygnięte, gdy nadarzyła się historyczna szansa dla tego środowiska, by powalczyć o Biały Dom.
Na razie Sanders wspiera kandydatów wywodzących się z jego ruchu nie tylko w wyborach uzupełniających do Kongresu, ale również na szczeblu lokalnym. Na stronie Our Revolution można znaleźć bilans tych starań.
Po drodze będą jeszcze częściowe wybory do Kongresu, a później trzeba będzie już szykować progresywnego kandydata do startu w prawyborach - bo ktoś to skrzydło demokratów na pewno będzie reprezentował. Tylko kto? Start 79-latka wydaje się trudny do wyobrażenia, ale odnotujmy, że prawdopodobny kandydat republikanów - Donald Trump - będzie miał 74 lata, a Sanders, gdyby w 2016 roku wygrał z Clinton i z Trumpem, w 2020 r. i tak ubiegałby się o reelekcję.
Jak się, za przeproszeniem, trzyma Bernie Sanders? Jest nieco przygarbiony i nieco zachrypnięty, ale tak poza tym forma dopisuje. Wciąż wiecuje w całym kraju. Upodobał sobie zwłaszcza republikańskie stany w myśl motta, że Ameryka jest jedna, a nie "czerwona" lub "niebieska". Nie opuszcza ani jednego głosowania i ani jednego posiedzenia komisji w Senacie.
Pytany w telewizji o ewentualny start w wyborach prezydenckich uśmiecha się szeroko i odpowiada wymijająco.