Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Wiesław Walendziak gościem Krakowskiego Przedmieścia 27

Reporterzy radia RMF FM Konrad Piasecki i Tomasz Skory rozmawiali dzisiaj przy Krakowskim Przedmieściu 27 z Wiesławem Walendziakiem. Tematami rozmowy były m.in. malaria, na którą poseł zachorował podczas wyprawy na Kilimandżaro, sytuacja AWS przed wyborami parlamentarnymi oraz fundusze przekazane na kampanię prezydencką Mariana Krzaklewskiego, które uznano za nielegalne.

/RMF

Konrad Piasecki, Tomasz Skory: Jak wygląda świat z perspektywy szpitalnego łóżka? Inaczej niż z ławy poselskiej?

Wiesław Walendziak: Siłą rzeczy.

RMF: Ciekawiej? Mniej ciekawie?

Wiesław Walendziak: Może bardziej pełny jest to obraz, dlatego że siłą rzeczy z ław poselskich ten świat jawi się jako czysto polityczny. Z łóżka szpitalnego widzi się ten świat i w części politycznej i kompletnie poza polityczne.

RMF: Wiesław Walendziak leżał w łóżku szpitalnym, ponieważ miał malarię. Pan jest chyba jedynym polskim politykiem, który przeżył tą chorobę.

Wiesław Walendziak: Nie jestem pewien, czy jestem jedynym politykiem, który ją przeżył. Przeżyłem na pewno, bo widać, że jestem tutaj. A myślę, że to się zdarzyło paru politykom - podróżnikom.

RMF: Jak też się pan jej nabawił proszę nam powiedzieć pokrótce, bo w Polsce to rzadkość.

Wiesław Walendziak: Trzeba pojechać do Afryki, albo innego egzotycznego kraju, mieć pecha, aby być ugryzionym przez jakiegoś owada, który akurat jest zainfekowany tą malarią.

RMF: A po cóż do Afryki? My pana kojarzymy raczej z bagnami nad Biebrzą, bo to pański ulubiony rejon.

Wiesław Walendziak: To prawda, chociaż paru przyjaciół z Markiem Kamińskim na czele namówiło mnie dawno temu już, żeby na wiosnę tego roku wejść na górę Kilimandżaro - najwyższą górę Afryki - i to zrobiliśmy, a przy okazji idąc przez dżunglę nabawiłem się tej nieszczęsnej malarii.

RMF: To była taka klasyczna malaria jaką znamy z książek w "Pustyni i w puszczy", "Trzeci atak śmiertelny"? Trzeba nerwowo szukać chininy, bo jak się nie poszuka chininy, to się umrze? Klasyka malarii?

Wiesław Walendziak: Polscy lekarze na czas zdobywają chininę. Pieczołowicie na czas leczą wszystkich podopiecznych i w stosukowo w krótkim czasie wyciągają ich z opałów.

RMF: Oto dowód. Jak pan położy na szali malarię i wejście na Kilimandżaro, opłacało się?

Wiesław Walendziak: Opłacało się wejść na Kilimandżaro. To jest niepowtarzalne i niezapomniane doświadczenie.

RMF: Ta wycieczka miała być ucieczką od nie najlepszych ostatnio dla pana wydarzeń? Czy odpoczynkiem przed tym, co pana czeka?

Wiesław Walendziak: Ja nie jestem człowiekiem, który żyje w stu procentach w polityce. Ja zresztą boję się polityków, którzy żyją tylko dla polityki i tylko z polityki. Poza tym, że jestem politykiem, to jestem normalnym człowiekiem, który ma swoje pasje i tak się składa, że raz w roku w gronie przyjaciół próbujemy robić taką dużą wyprawę i w tym roku to była właśnie wyprawa na Kilimandżaro.

RMF: Kiedy pan chodził po tym Kilimandżaro Jadwiga Staniszkis mówiła w naszym programie: "Jeśli pan Walendziak wyjeżdża na Kilimandżaro, zamiast brać się do walki to, to jest niepoważne".

Wiesław Walendziak: Ale Wiesław Walendziak wrócił pełen animuszu i chce brać się do walki. A co do profesor Staniszkis to nawet lecąc samolotem czytałem jej książkę, bardzo ważną zresztą i myślę, że jej uwagi dały mi dużo do myślenia, nie co nawet do mnie, tylko co do polskiej sceny politycznej, procesów gospodarczym, których jesteśmy świadkami.

RMF: "Determinacja z jaką wchodził na szczyt świadczy, że bardzo wierzy, że znajdzie tam dla siebie dobrą odpowiedź" - tak przeczytaliśmy w opisie tej wyprawy. Czy znalazł pan odpowiedź na te pytania które pana męczą pewnie?

Wiesław Walendziak: Męczą mnie pytania w polityce, ale szczerze mówiąc na Kilimandżaro nie byłem tylko po to, żeby rozwiązywać dylematy polityczne.

RMF: Żeby się rozerwać?

Wiesław Walendziak: Żeby coś ważnego przeżyć jako człowiek, nie tylko jako polityk.

RMF: A odpowiedzi na pojawiające się pytania pojawiły się tam, czy nie?

Wiesław Walendziak: Jasne, że tak. Przede wszystkim takie, że trzeba w życiu robić to w co się wierzy i warto żyć dla spraw, w które się wierzy. W polityce też.

RMF: Pół roku temu wierzył pan w Mariana Krzaklewskiego, dzisiaj wierzy pan w Lecha Kaczyńskiego.

Wiesław Walendziak: Ja bardzo rzadko personalizuję swoje wybory polityczne. Mówiłem, że warto angażować się w politykę po to, żeby osiągać założone cele, warto współpracować z osobami, które te cele mogą realizować. Uważałem, że kampania wyborcza prezydencka może pozwolić zebrać siły prawicy, jeszcze raz zrekonfigurować je, naprawić to co jest na prawicy do naprawienia. To się nie udało.

RMF: W czasie kampanii wyborczej przekonywał pan, że po trosze się udało, że oto proszę całkiem niezły wynik i że pod wodzą Mariana Krzaklewskiego trzeba pójść do wyborów parlamentarnych. Co się stało?

Wiesław Walendziak: Warunek był jeden podstawowy, że po tej kampanii, która była dużym wysiłkiem, AWS szybko przekształci się w zwartą, zdyscyplinowaną siłę polityczną. Podziękować za współpracę tym którzy byli niewiarygodni, niekompetentni, albo nawet wręcz nieuczciwi. To się nie stało. AWS pogrążyła się w niekończącą się dyskusję na temat tego co należy zrobić, nie była w stanie z tego wyjść dalej, nie była w stanie zrobić jednego kroku do przodu. Natomiast Lech Kaczyński pokazał jedną rzecz, że to co się deklaruje można też zamienić w konkretne czyny, konkretne działania. Ja mam nadzieję, że to co się dzisiaj dzieje wokół komitetu wyborczego "Prawo i Sprawiedliwość" to jest propozycja dla całej polskiej prawicy. To jest propozycja nowej polityki. To jest propozycja nie tylko polityki deklaracji, ale też wyciągania pełnej konsekwencji z tego co się mówi.

RMF: Nie przejmuje się pan opiniami dość powszechnymi, że bracia Kaczyńscy niewiele w polityce stworzyli, ale za to sporo zniszczyli, zaprzepaścili w ciągu tych ostatnich kilku lat?

Wiesław Walendziak: Bardzo często się mówi tak o osobach, które miały odwagę rzucić wyzwanie zastanym układom. Tak jest, że w polskiej polityce bardzo dobrze pływa się osobom, które nie mają poglądów, które się dostosowują do danej sytuacji i bardzo często próbuje się przyszpilić osoby, które poglądy mają i formują jasne poglądy na temat państwa, na temat ustroju, na temat tego, co należy w polityce zrobić i takimi osobami niewątpliwie są Lech Kaczyński i Jarosław Kaczyński.

RMF: A jak pan słyszy takie opinie: "Kaczyński to człowiek, który nie powinien zajmować się tworzeniem jakichkolwiek przedsięwzięć, ponieważ cokolwiek montował, to de facto demontował. Jeżeli, ktoś ma takie problemy to powinien się leczyć, ale nie kosztem wyborców". Zgadza się pan z nimi, czy nie?

Wiesław Walendziak: Przypuszczam, że jest to wypowiedź z kręgu Lecha Wałęsy.

RMF: Nie. To Czesław Bielecki. Ciężko powiedzieć, że bracia Kaczyńscy mają taką chemię po prostu.

Wiesław Walendziak: Bardzo trudno polemizować z sądami bardzo ogólnymi. Trzeba by te sądy odnosić do konkretnych zdarzeń. Jeszcze nie tak dawno szereg polityków - również w tym programie - wyśmiewało się z Lecha Kaczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego mówiąc: " jakie bzdury, fikcje, walka policji politycznej z tymi politykami, totalne bzdury". Dzisiaj po latach okazuje się po wyrokach sądowych, po orzeczeniach prokuratur, że niestety mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, że ci którzy mówili o niedobrych zjawiskach patologicznych, zjawiskach na początku wolnej Rzeczpospolitej byli obiektem inwigilacji policji politycznej. I kto powinien teraz wycofywać się ze swoich radykalnych sądów o niepoczytalnych politykach? Ci, którzy podejrzewali tego typu procesy, czy ci którzy je kwestionowali?

RMF: Oni o prowadzenie tej policji politycznej oskarżali pana niedawnego partyjnego lidera Jana Marię Rokitę. Pan też w to wierzy, że to Rokita posyłał przeciwko braciom Kaczyńskim policję polityczną?

Wiesław Walendziak: To są tak poważne sprawy. Jeżeli prawdą jest, że policja polityczna została użyta przeciwko jednej z ekip politycznych, przeciwko paru politykom, ważnym politykom, którzy budowali polską niepodległość to trzeba sprawę wyjaśnić do absolutnego końca.

RMF: Wierzy pan, że działo się to na zlecenie premiera i ówczesnego szefa Jana Marii Rokity?

Wiesław Walendziak: Wiem i widzę jak bardzo pieczołowicie próbowano kontestować jakiekolwiek postępowania prokuratorskie i sądowe w tej sprawie i to mnie zastanawia rzeczywiście.

RMF: A co do postępowań, tym razem, weryfikacyjnych. Nie obawia się pan trochę weryfikacji, którą ma przeprowadzić Komisja Prawa i Sprawiedliwości?

Wiesław Walendziak: Nie. Wie pan, ja wolę, żeby takie postępowania prowadziły gremia osób, do których można mieć zaufanie, niż żeby to się odbywało w kategoriach prawyborów. To jest tak, że na liderach politycznych ciąży odpowiedzialność za osoby, które się wpuści na listy wyborcze, żeby nie było potem tak, że my nie mamy tutaj żadnego wpływu bo to prawybory zdecydowały, że ktoś ma być na jakieś liście. Trudno.

RMF: Pytam o pańskie obawy, dlatego że to pan jest szefem sztabu wyborczego, który do dzisiaj nie do końca umie wyjaśnić, skąd wzięła się poważna część środków na kampanię prezydencką.

Wiesław Walendziak: Ja za wszystkie swoje działania mogę od A do Z powiedzieć co i jak i kiedy się zdarzyło.

RMF: To skąd się wzięły te pieniądze, te przekazy z Pcimia? Proszę nam teraz powiedzieć.

Wiesław Walendziak: Proszę spytać osoby, które prowadziły tą właśnie część.

RMF: To pan był szefem tego sztabu. Nie ma pan z tym nic wspólnego?

Wiesław Walendziak: Byłem szefem sztabu wyborczego odpowiedzialnym za programowanie tej kampanii, za produkowanie programu wyborczego, klipów wyborczych, plakatów wyborczych.

RMF: Nie interesował się pan skąd się wzięły na to pieniądze?

Wiesław Walendziak: Od A do Z mogę panu w każdej sprawie udzielić stuprocentowej odpowiedzi.

RMF: Skąd się biorą na to pieniądze, pan się tym nie interesował?

Wiesław Walendziak: Napisałem z kolegami ustawę o wyborze prezydenta. Po raz pierwszy dzięki tej ustawie, którą miałem okazję również pisać, jest mechanizm sprawdzający wszelkie tego typu aspekty finansowe. Po raz pierwszy dzisiaj prokuratura, organy ścigania mogą egzekwować od osób odpowiedzialnych odpowiedź. A jeśli jest tak, że jest jakakolwiek niejasność, albo jest tak, że ktoś popełnił jakikolwiek błędy bądź nadużycia w tej sprawie będzie po raz pierwszy być może pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Nigdy wcześniej takiej odpowiedzialności nie było.

RMF: To są zapisy ustawowe, a działalność faktyczna się z tą ustawą nie zgadza. Jak widać.

Wiesław Walendziak: Odpowiadam panu, że ja akurat jestem ...

RMF: Pan walczy za pomocą ustaw, a nie za pomocą faktów.

Wiesław Walendziak: Za pomocą faktów i za pomocą ustaw. Żeby fakty weryfikować muszą być odpowiednie prawa. To jest pierwsza zasada.

RMF: Pan walczy o znalezienie się na ławach opozycji, czy na ławach rządzących?

Wiesław Walendziak: Ja walczę o to, żeby prawica w Polsce była równorzędnym partnerem postkomunistycznej lewicy przynajmniej w najbliższych wyborach, a w kolejnych wyborach mam nadzieję, że prawica będzie mogła odzyskać ster rządów i będzie wiarygodna dla swoich wyborców.

RMF: W tych nie?

Wiesław Walendziak: To będzie bardzo trudne, ale ważne jest to, żeby ta opozycja nie była symboliczna tylko żeby była opozycją, która będzie w stanie rzucić rękawice postkomunistycznej lewicy, żeby ta postkomunistyczna lewica była ograniczona silną opozycją. To jest bardzo ważne.

RMF

Zobacz także