Edukacja zdrowotna - nowy przedmiot wejdzie do szkół już w przyszłym roku szkolnym. Będzie realizowany w klasach IV-VIII szkół podstawowych oraz w szkołach ponadpodstawowych. Przedmiot będzie obowiązkowy. Wprowadzenie edukacji zdrowotnej budzi wątpliwości. Z jednej strony protestują środowiska konserwatywne, skupiając się na edukacji seksualnej, jednym z elementów nowego przedmiotu. Z drugiej wątpliwości mają sami nauczyciele, którzy przedmiotu będą mogli uczyć. Jak zapewnił Interię rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej Piotr Otrębski stosowne rozporządzenie powinno trafić do podpisu minister edukacji jeszcze w tym roku. "Szkoły, a przede wszystkim nauczyciele, zdążą się odpowiednio przygotować" - dodał. Edukacja zdrowotna. Nie każdy nauczyciel czuje się przygotowany Poza nauczycielami, którzy ukończyli studia lub studia podyplomowe w zakresie edukacji zdrowotnej i posiadają przygotowanie pedagogiczne, kwalifikacje do nauczania przedmiotu edukacja zdrowotna będą posiadali także nauczyciele biologii, przyrody, wychowania fizycznego, wychowania do życia w rodzinie, psychologowie. Nauczycielka przyrody i biologii w szkole sportowej mówi nam, że czuje się przygotowana do prowadzenia edukacji zdrowotnej. I jej zdaniem podstawa programowa tego przedmiotu pokrywa się z uczonymi przez nią przedmiotami. - Być może jest to specyfika szkoły, ale wiem też, że trenerzy i wuefiści podczas swoich zajęć poruszają tę tematykę. Wydaje mi się, że kluczowy dla tego nowego przedmiotu będzie sposób przeprowadzenia zajęć, a nie jego tematyka. Nacisk musi być położony na to, aby te zajęcia były jak najbardziej praktyczne - komentuje. - W szkole naprawdę pracują wykwalifikowani nauczyciele, którzy poradzą sobie z tym przedmiotem. Oczywiście idealnie byłoby, gdybyśmy mogli posiłkować się ekspertami w danej dziedzinie, ale nowe przepisy utrudniają zapraszanie gości do szkół, co skutecznie zniechęca i nauczycieli i specjalistów - dodaje jeszcze nauczycielka. Inna nauczycielka biologii, Sylwia z Lublina, rozkłada edukację zdrowotną na czynniki pierwsze i mówi Interii tak: - Jako biolog uczący w liceum nie miałabym problemu z nauczaniem treści związanych z prawidłowym odżywianiem, zdrowiem fizycznym, seksualnym czy środowiskowym. Nie czuję się natomiast przygotowana do omawiania wielu zagadnień dotyczących aktywności fizycznej, zdrowia psychicznego, społecznego czy systemu ochrony zdrowia - przyznaje nauczycielka. Jak dodaje, aby móc poprowadzić lekcje na wysokim poziomie, potrzebowałaby albo ukończyć kurs doskonalący, albo poświęcić wiele godzin swojego czasu na samodzielne doszkolenie się. Edukację zdrowotną uważa za bardzo potrzebny przedmiot. Jednak co do samego wprowadzenia jej do szkół ma dużo uwag. - Jak zwykle postawiono nauczycieli przed faktem dokonanym: będziecie uczyć nowego przedmiotu, a to, w jaki sposób się do niego przygotujecie, to już wasza sprawa - komentuje. Nauczycielka wychowania fizycznego: Jestem specjalistką, ale jednego z modułów Pytana, co zrobi, jeśli dyrekcja zaproponuje jej prowadzenie tego przedmiotu, odpowiada: - Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Pewnie odmówię, ale obawiam się, że to nic nie da. Ktoś musi tego uczyć. Może nauczyciele WF? Nie przygotowują uczniów do matury i nie sprawdzają sprawdzianów popołudniami. Jeśli będą mieli mało godzin, może będą chcieli uczyć tego przedmiotu, aby podreperować budżet domowy. Przewiduje się możliwość prowadzenia edukacji zdrowotnej przez zespoły nauczycieli. Tylko w ten sposób widzi to Dagmara, nauczycielka wychowania fizycznego z Poznania. - Sama idea oraz przedmiot są szalenie ważne i potrzebne - komentuje w rozmowie z Interią. - Nowy przedmiot ma skupiać w sobie treści zdrowia psychicznego, zdrowia fizycznego i zdrowego odżywiania oraz profilaktyki zdrowotnej, problematyki uzależnień, edukacji seksualnej i wiedzy o człowieku. Według mnie nie mam kompetencji do nauczania tego przedmiotu - dodaje. I wyjaśnia: - Uważam się za specjalistkę w swojej dziedzinie, ale to jeden z modułów nowego przedmiotu - WF, zdrowie i profilaktyka. A gdzie reszta, gdzie fachowa wiedza z pozostałych składowych przedmiotu? Może dobrym rozwiązaniem jest uczenie edukacji zdrowotnej metodą projektu, może włączenie w naukę nauczycieli WF, biologii i WDŻ równocześnie, każdy byłby odpowiedzialny za swoją działkę. W jej ocenie MEN "troszkę się spóźniło". - Studia podyplomowe pewnie ruszą na wiosnę, ale uczelnie też się muszą przygotować. Muszą wiedzieć, czego mają uczyć - dodaje. Warto dodać, że takie studia podyplomowe będą darmowe. Edukacja seksualna. "Nie odważyłabym się" kontra "czuję się gotowa" Dagmara podnosi też wątek edukacji seksualnej: - To tak wrażliwa sfera naszego życia, że nie odważyłabym się edukować młodzieży bez właściwego przygotowania. Znając poglądy kolegów nauczycieli WF lub trenerów na tematy dotyczące seksualności, transseksualności, czy orientacji płciowej nie chciałabym oddać w ich ręce młodzieży. Proszę mi wybaczyć szczerość i brak lojalności zawodowej, ale dzieci, ich zdrowie i bezpieczeństwo, prawo do właściwych warunków rozwoju, są ważniejsze. Rozmawiamy też z nauczycielką wychowania do życia w rodzinie - przypomnijmy, edukacja zdrowotna ma zastąpić ten przedmiot. - Czuję się gotowa do rozmów z dziećmi do 15. roku życia. Ze szkołą średnią nigdy nie miałam przyjemności pracować, bo uczniowie się systematycznie wypisywali - mówi Interii. - Co do podstawy programowej mam wiele zarzutów. Najistotniejszy - z tego, co wiem, nie będzie podziału na osobne grupy dziewczynek i chłopców. To kluczowe, osobno inaczej rozmawia się o dojrzewaniu i etapach przeżywania miłości - wskazuje. W rozporządzeniu ministra edukacji czytamy: "Rekomendowane jest wykorzystanie aktywnych form pracy z dziećmi i młodzieżą, w tym pracy w małych grupach, a jeśli organizacja szkoły na to pozwala, to niektóre zajęcia (np. zajęcia w młodszych klasach związane z dojrzewaniem albo wybrane zajęcia z obszaru zdrowia psychicznego czy seksualnego) można przeprowadzić z połową klasy." Nauczycielka dodaje: - Żeby mówić o miłości bardzo pomaga mi moja perspektywa szczęśliwej rodziny, która jest tak naprawdę celem i marzeniem wielu. Gdyby nie to, ciężko byłoby mi prowadzić takie lekcje. Uważam, że osoby, które nie doświadczają, czym jest najtrudniejsza i najcenniejsza relacja, nie powinny prowadzić takich zajęć. Co do podstawy programowej mówi jeszcze: - Nie uśmiecha mi się wątek o tym, że normą jest autoerotyzm. Powinno się uczyć o opanowaniu popędu z ważnych powodów, bo masturbacja uzależnia młodych ludzi i będą uzależnionymi od doznań seksualnych. Nie są w stanie wchodzić w satysfakcjonujące związki, w których liczy się równowaga dawania i brania, a nie użycie człowieka jak przedmiotu, do czego próbuje się sprowadzić młodego człowieka w tej podstawie programowej. O tym, co znaleźć można w podstawie programowej tego przedmiotu, pisaliśmy w Interii.