Schetyna: To autorski rząd Tuska. Zmiany nie były konsultowane z partią
"Zmiany w rządzie nie były konsultowane z partią. To standard. To autorski rząd Tuska" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Grzegorz Schetyna. Pytany o aferę korupcyjną w MSWiA, odpowiada, że nie czuję się za nią odpowiedzialny.
- Nowy gabinet musi dawać gwarancję przyszłych zwycięstw, bo zbliżają się wybory i trudno wyobrazić sobie kolejne roszady - dodaje. - Matematycznie to duża rekonstrukcja, zmiany są ciekawe, a klucz do funkcjonowania całości znajduje się w rękach minister Bieńkowskiej. Ta rekonstrukcja otwiera nowe szanse - komentuje wiceszef Platformy.
Konrad Piasecki: Ta rekonstrukcja spełniła pana marzenia o rekonstrukcji twardej i dużej?
Grzegorz Schetyna: - Ona jest na pewno duża, jeśli chodzi o matematykę. Jest z jednej strony niespodziewana, z drugiej strony otwiera nowe szanse przez awans minister Bieńkowskiej.
Powie pan, że była ona taka, jaką pan sobie wymarzył?
- Ja nie marzyłem o konkrecie, o konkretnych zmianach. Każdy z nas miał jakąś wizję, ale to była decyzja premiera.
A te zmiany się panu podobają?
- One są ciekawe, interesujące. Tak jak powiedziałem: klucz w rękach Elżbiety Bieńkowskiej. A co do reszty tych zmian, to trzeba dać czas i poczekać.
A do tego jej ministerialnego plecaka nie za dużo wrzucono?
- Dużo.
Za dużo?
- Ona poradzi sobie z tym, jeżeli będzie miała możliwość zorganizowania i wpływu na ministerstwo infrastruktury i relacje między jednym a drugim ministerstwem.
A nie uważa pan, że premier tu i ówdzie za wąsko poszedł? Że są jeszcze ministrowie, których powinno się wymienić? Np. minister Arłukowicz, bo o nim się mówi dzisiaj najczęściej.
- No tak, ale widocznie miał swoje powody, że tej zmiany nie dokonał.
Pan tych powodów nie zna - bo to nie jest zmiana, która byłaby zmianą konsultowaną z partią, prawda?
- Tak, to była zmiana, którą podejmował, myślał o niej, przygotowywał i przeprowadził premier Tusk.
I to dobry standard?
- Klasyczny, tzn. w bardzo podobny sposób budowano Radę Ministrów 2011 roku...
No ale nie oczekiwałby pan takich konsultacji, nie oczekiwałby pan, że przewodniczący partii zapyta pierwszego wiceprzewodniczącego o zdanie w takiej sprawie?
- To są doświadczenia ostatnich lat, że to Platforma Obywatelska powoływała rządy, ale chyba wcześniej było podobnie, więc może trzeba się po prostu przyzwyczajać...
Ile wcześniej? Bywało różnie. Byli tacy szefowie partii, którzy konsultowali ze współpracownikami.
- Jarosław Kaczyński konsultował ze współpracownikami?
Myślę, że konsultował - na przykład z Ludwikiem Dornem.
- Ten z 2005 roku? Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Dzisiaj ta sprawa jest bardzo autorska i decyzje były w rękach premiera.
Czyli powie pan: "autorski rząd Tuska i jego autorska odpowiedzialność".
- Tak było od 2011 roku i tak będzie do końca tej kadencji - do 2015.
A czy to jest rząd dający gwarancję przyszłych zwycięstw?
- Musi tak być. Dla Platformy...
Nic nie musi...
- Ja mówię jako polityk Platformy, że to jest szansa, bo tak naprawdę trudno sobie wyobrazić kolejne zmiany, jeszcze przez te kolejne dwa lata. Wchodzimy w dwa intensywnie lata wyborcze, ten rząd musi sobie poradzić, musi mieć dobre pomysły, stąd rozumiem postawienie na środki europejskie, na rozwój regionalny.
Bo mówił pan kilka dni temu, że ma pan pomysł na to, jak zagwarantować przyszłe zwycięstwa. To ten rząd je zagwarantuje? Czy Grzegorz Schetyna ma inny pomysł na tę gwarancję?
- Nie mówiłem tu o polityce państwowej, o rządzie, koncepcji ministerialnej. Mówię o tym, co powinna zrobić Platforma, jakie wyzwania powinna podjąć.
Czy Platforma powinna oczekiwać, że premier zgłosi kandydaturę Grzegorza Schetyny na jej wiceprzewodniczącego?
- Konwencja jest w sobotę, później - w perspektywie dwóch tygodni - będziemy mieli Radę Krajową, która będzie wybierać zarząd.
I to szef partii zgłasza kandydata na wiceprzewodniczącego. Oczekuje pan, że pana zgłosi?
- Nie rozmawiałem jeszcze o tym, więc to jest jego decyzja. Myślę, ze odpowiednio...
Ale jakiej decyzji pan się spodziewa?
- Nie mam wiedzy. Potrzebna jest rozmowa i ustalenia.
Nie jest tak, że na pana miejsce - bo ja tak słyszałem - wejdzie Bogdan Borusewicz?
- Nie słyszałem o tym, ale to godne nazwisko we władzach Platformy.
Pogodziłby się pan z odsunięciem od partyjnych władz i decyzji?
- Jest zarząd krajowy. Składa się z wiceprzewodniczących wskazywanych przez przewodniczącego, ale także z członków zarządu, którzy są wybierani przez radę krajową...
I pan liczy, że takim członkiem zarządu się stanie.
- Tam tez można aplikować o to miejsce. Platforma jest partią dobrze zorganizowaną, ale wewnątrz demokratyczną.
Mówił pan niedawno: jeśli nie ma się na nic wpływu, to lepiej znaleźć sobie inne zajęcie. Nie jest pan bliski poszukiwań tego zajęcia?
- Nie, na razie dobrze się czuję w Platformie i uważam, że naprawdę jest wiele do zrobienia.
Może to zajęcie wewnątrz Platformy, albo z boku PO?
- Platforma potrzebuje wyzwań i wielkiej mobilizacji przed tym przyszłym rokiem, więc o tym będziemy rozmawiać.
A może ten europarlament jednak?
- Proszę mi nie szukać pracy, ja sobie daję radę.
Bo jeszcze jeden cytat: mam nadzieję, że premier nie upodobnił się do Jarosława Kaczyńskiego w sensie przywództwa w partii. Wciąż ma pan tą pewność? To pan mówił o Jarosławie Kaczyńskim i sposobie, w jaki układał rząd i partię.
- Tak, ale to zupełnie inaczej zorganizowane partie, mówię o Platformie i PiS. Ale pan mi tłumaczył, że Jarosław Kaczyński ustała z Ludwikiem Dornem skład rządu...
... a Donald Tusk już z nikim nie ustala...
- ...a to jest różnica. Platforma jest partią bardzo mocno osadzoną w regionach, więc siłą rzeczy jest zupełnie inaczej skonstruowana niż PiS. Dlatego jest bardziej wewnątrz demokratyczna.
A w Donaldzie Tusku tego jednowładczego rysu Jarosława Kaczyńskiego pan naprawdę nie widzi?
- Wie pan... Wszyscy liderzy, we wszystkich największych partiach, wymieni pan i spojrzy na nich, naprawdę bardzo twardo prowadzą politykę i mają bardzo duży wpływ na swoje partie. Taki jest klimat, taka jest pogoda w Polsce. Partie dają na to przyzwolenie i tego oczekują.
A pan chciałby dawać na to przyzwolenie czy już nie?
- Jeżeli jest duża kadencja, to kadencja jest sprawdzianem dla przewodniczącego i dla grupy, która prowadzi partię. To kadencja i wybory, które są w jej trakcie weryfikują pozycję przewodniczącego. To jest też naturalne. Tak się po prostu w polskiej polityce stało.
Kto ponosi polityczną odpowiedzialność za tę gigantyczną aferę korupcyjną w MSW, również z czasów, kiedy pan był tam szefem?
- Trudno powiedzieć dzisiaj, bo ta sprawa jest rozwojowa i o tym się mówi.
A pan się odpowiedzialny nie czuje?
- Ja powoływałem Centrum Projektów Informatycznych, organizowanie obok MSW, starałem się, żeby to nie było prowadzone przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
No i to centrum okazało się gniazdem korupcji.
- No tak, zwróciłem się najpierw o nadzór służb nad tymi projektami, czyli o tarczę antykorupcyjną przy prowadzeniu tych największych projektów. To też była gwarancja, że te rzeczy złe, które się zdarzyły - wypłynęły.
Ale nie jest tak, że zawiedli ludzie, na których pan postawił?
- Nawet nie wiem, czy ja postawiłem na konkretnych ludzi. Bardziej na konstrukcję, która wydawała mi się, że jest niezbędna, żeby wydawać uczciwie, przyzwoicie i sensownie wielkie, europejskie pieniądze.
Mechanizm zawiódł, bo wydawano pieniądze nieuczciwie, a w każdym razie z udziałem łapówkarstwa.
- Tak, tylko nie wiemy, jaka to była skala i gdzie były prawdziwe przyczyny tego, co się stało. Czas mojego ministrowania był tym, w którym przejmowałem to z zarządu od moich poprzedników, od ministra Stasiaka i Dorna.
Ale czy czuje się pan współodpowiedzialny za to, co się stało?
- Nie, raczej nie. Uważam, że jestem osobą, która zagwarantowała, że nieprawidłowości, które pojawiły się przy tych projektach, zostały ujawnione.
Czy zeznawał pan w tej sprawie w prokuraturze?
- Rozmawiałem na temat istoty i pomysłu powołania Centrum Projektów Informatycznych.
Ale czy wiedział i powiedział pan coś takiego, co obciążałoby pana podwładnych?
- Nie, to jest sposób na powołanie tej instytucji. Powody, nadzór, który przygotowałem w ministerstwie. Tarcza antykorupcyjna. Te wszystkie rzeczy, które udało mi się wtedy zrobić, o tym wszystkim rozmawialiśmy.
Pana zwolennicy mówią: "Grzegorz ma poczucie, że ktoś go próbuje w tę sprawę wrobić".
- Ta sprawa... Musimy zdawać sobie sprawę, jak ona jest duża i w jakim jest zasięgu, bo ciągle jesteśmy zakładnikami informacji prasowych. Wolę poczekać na informacje prokuratury. Jeżeli będziemy wiedzieć coś więcej, będziemy mogli sobie zbudować opinię w tej kwestii. Ale tutaj wszystko trzeba wyjaśnić.
Grzegorz Schetyna, dziękuję bardzo.
Dziękuję.