Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Oczywiście, że to nie była wpadka premiera"

Premier był cały czas w pracy, bez względu na to, czy pojechał tam z małżonką, czy nie. Tradycją w Ameryce Łacińskiej podczas wizyt oficjalnych jest, iż zaprasza się szefa rządu razem z małżonką - przekonywał w Kontrwywiadzie RMF FM Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera Donalda Tuska.

/Agencja SE/East News

Agnieszka Burzyńska: Świeżo po powrocie z Peru i Chile. Dostał pan taką piękną czapkę z warkoczykami?

Tomasz Arabski: Nie dostałem.

To szkoda, bo bardzo ładna. Donalda Tuska nie stać na prywatną wycieczkę w Andy? To jakieś 7 tysięcy złotych.

Oczywiście, że stać. To nie była prywatna wycieczka. Ja rozumiem, że pani może tak uważać.

Jeden dzień na Machu Picchu, drugi na zdobywanie andyjskich szczytów, trzeci na winnice. Nie za dużo tych atrakcji?

Teraz niech mi pani da policzyć te dni. Siedem dni: dwa dni podróż samolotem, dwa dni szczyt - nie jeden, oraz dwie wizyty oficjalne. Każda delegacja tak robi. Jadąc tak daleko, także amerykańskie, kiedy przyjeżdżają do Europy korzystają ze szczytów, by także odbywać delegacje, wizyty oficjalne. W naszym przypadku tak było. Jedna wizyta Peru, druga Chile.

Ale trzy dni z tego było na atrakcje, przyzna pan.

Nie.

Winnice, andyjskie szczyty, Machu Picchu. Trzy dni jak nic. Teraz cytat: "Fatalnie zostało to rozegrane. Pan premier mógł sobie wziąć trzy dni urlopu i razem z małżonką wykorzystać je w czasie tego wojażu". To nie są słowa jakiegoś złośliwego, mściwego polityka opozycji. To są słowa waszego koalicjanta Janusza Piechocińskiego. Dlaczego premier nie wziął urlopu?

Premier był cały czas w pracy. Bez względu na to, czy pojechał tam z małżonką, czy nie, musi pani zwrócić uwagę na jedną rzecz. Tradycją w Ameryce Łacińskiej podczas wizyt oficjalnych jest, że zaprasza się szefa rządu razem z małżonką. To podkreśla rangę wizyty. Przykro mi, ale nich mi pani wierzy, choćby to Machu Picchu, to nie byłą naszą fanaberią, tylko radość Peruwiańczyków z tego, że mogą pokazać takie miejsce.

To był taki wymóg, tak?

Nie. Oni nas tam serdecznie zapraszali. Tak samo jak szefa Komisji Europejskiej, innych premierów czy prezydentów. Część z nich skorzystała z tego wyjazdu, część pojechała gdzie indziej.

Czyli premier był zapracowany. Na Machu Picchu jak zdobywał te andyjskie szczyty to tylko praca?

Premier nie zdobywał andyjskich szczytów.

Chodzi o proporcje.

Niech mi pani da szansę odpowiedzieć na pytanie. Ja rozumiem, że może pani uważać, że on zdobywał andyjskie szczyty. Nie. Premier rzeczywiście był na 4 tysiącach 800 metrach, gdzie jest polska szkoła imienia Ernesta Malinowskiego, gdzie indiańskie dzieci zajmują się największym pomnikiem w najwyższym miejscu Andów, właśnie Ernesta Malinowskiego.

Tylko dlaczego nie robił tego za własne pieniądze?

Składał tam wieniec, był w tej szkole, odwiedzał te dzieci dlatego, że też jest to częścią dyplomacji.

Ale dlaczego nie robił tego za własne pieniądze? Dlaczego te winnice, to Machu Picchu nie były za prywatne pieniądze?

Jakie winnice?

W Chile.

Jeśli chodzi o Chile, to podczas jednej z wizyt, podczas spotkania z markizem de Concha, który rzeczywiście jest współwłaścicielem jednej z winnic, podczas krótkiego roboczego lunchu mieliśmy okazje rozmawiać na bardzo wiele tematów. Zwracam uwagę, że markiz jest nestorem dyplomacji chilijskiej, wieloletnim dyplomatą, ambasadorem w Chile. Był także w 2001 roku tutaj, odwiedzał między innymi wicemarszałka Senatu wtedy, Donalda Tuska.

Po co były wcześniej te wszystkie szopki z lataniem rejsowymi samolotami do Stanów Zjednoczonych, do Brukseli, żeby było taniej?

Tam, gdzie jest to możliwe, wygodne, opłacalne latamy rejsowymi samolotami.

Do Peru też można lecieć rejsowym samolotem. Za 3,5 tysiąca złotych. Taniej by było.

Nie zgodzę się z panią, że za 3,5 tysiąca. Problem polega na tym, że do Peru loty są łączone. Biorąc pod uwagę że oprócz Peru mieliśmy wizytę w Chile, więc nie było to tak łatwe, żeby tam lokalnie ułożyć te komercyjne loty.

Posłowie PiS wyliczają, że za te pieniądze możnaby kupić 400 komputerów, bądź obiady dla 150 tysięcy niedożywionych dzieci.

Odpowiem tak. Polskę stać zarówno na to i musi być na to stać, żeby dzieci nie chodziły głodne i to gwarantuje polski rząd...

A pamięta pan takie słowa: prezydent nocuje w jednym z najdroższym hoteli, gdy brak pieniędzy na łóżka szpitalne - kto to powiedział? Sławomir Nowak, nie głupio teraz?

Nie wiem, w jakim hotelu nocował prezydent i kiedy.

Jednym słowem chce nam pan powiedzieć, że ta wizyta to były świetnie wydane pieniądze i tak teraz będą wyglądać podróże pana premiera, tak?

Ja rozumiem, że pani uważa iż to były świetnie wydane pieniądze, natomiast to była bardzo ważna wizyta.

Nie, ja tak nie uważam ale pytam, czy pan tak uważa?

To była naprawdę jedna z kluczowych wizyt jeśli chodzi o relacje Unia Europejska - Ameryka Południowa.

Pytam, czy to były świetnie wydane pieniądze i czy tak to teraz będzie wyglądać?

To były uczciwie i rzetelnie wydane pieniądze. Jeśli bierzemy pod uwagę rangę tej wizyty i jej koszty, obawiam się, że państwa oceny są mocno przesadzone. Proszę mi wierzyć, ponieważ akurat ja w Kancelarii Premiera mam obsesję na punkcie kosztów.

Kto zadecydował o usadzeniu Donalda Tuska obok oskarżonego o wspieranie terrorystów Hugo Chaveza?

To wynika z protokołu i inna jest procedencja w Unii Europejskiej, inna w Ameryce Południowej, to jest kwestia też alfabetu.

Świat obiegły takie piękne zdjęcia uścisku dwóch panów, to była wpadka, czy nie?

Oczywiście, że nie. Hugo Chavez, bez względu na to, jak go oceniamy, jest prezydentem kraju wybranym w demokratycznych wyborach, był zaproszonym gościem na ten szczyt m.in. po to, by bliżej poznał polityków Unii Europejskiej i nie mówił o nich takich rzeczy, jak ostatnio.

Czyli wszystko było w porządku, a zdrowy już pan premier, bo słyszeliśmy, że nabawił się jakiejś kontuzji kręgosłupa przy przestawianiu kolejowej zwrotnicy.

Nie sądzę, żeby nabawił się jakiejś kontuzji, jest oczywiście zdrowy.

Czyli ma siłę do świętowania półrocza rządu. Co przygotowaliście tym razem?

Dziś zapraszam panią na Radę Ministrów na godzinę 13, będą m.in?

Będzie specustawa o drogach?

Tak, będzie projekt ustawy, która ma przyspieszyć podejmowanie decyzji dotyczących budowy dróg. Jak państwo wiedzą, od wielu lat borykają się wszystkie rządy z tym, że sama procedura organizowania budowy długo trwała.

Czyli teraz już będzie szybko?

Nie już teraz, ale myślę, że w ciągu kilku miesięcy będzie dużo szybciej.

A będzie orędzie, będzie przepytywanie ministrów?

Nie będzie orędzia.

A przepytywanie ministrów?

Proszę, poczekajmy do piątku.

A w jaki sposób Donald Tusk zamierza przekonać wyborców, że pracuje, bo według sondażu dla "Gazety Wyborczej", prawie 80 procent Polaków nie potrafi wskazać jakichkolwiek dokonań tego rządu.

Rozumiem, że pani uważa, że rząd Donalda Tuska nie ma żadnych dokonań, myślę jednak, że nie ma pani tutaj racji.

Jak zamierza przekonać Polaków, do tego, że ma jakiekolwiek dokonania, bo ocena jest bardzo surowa?

Fakt, iż jest taki sondaż dowodzi tylko tego, że być może nasza komunikacja ze społeczeństwem nie jest najlepsza, zakładam, że mamy tutaj wiele do poprawienia.

A inny nienajlepszy sondaż dotarł do Peru, spadek zadowolenia o 7 procent i wzrost negatywnych ocen o 6 procent, ucieszyło to Donalda Tuska?

Nie wiem, dlaczego państwo myślą, że premier Tusk przesadnie koncentruje się na sondażach. To jest jeden z mitów. Jest faktem, że jest to rząd, który ma ponad 50-procentowe poparcie. Nie jest naszą winą, że opozycja nie może tego zaakceptować. Ciężko pracujemy i nie ma najmniejszego powodu, żeby denerwować się spadkami, bądź wzrostami poparcia.

Czyli wszystko idzie świetnie, sondaże są o.k.?

Bezwzględnie tak, a jeśli popełniamy jakieś błędy, to jestem przekonany, że takie osoby, jak pani redaktor, zawsze nam to wypomną.

Jak pan zniósł wysokość ponad czterech tysięcy metrów? Na zdjęciach wyglądał pan nienajlepiej.

Początkowo czułem się dobrze, ale w momencie, gdy wstawaliśmy do odśpiewania hymnu, to był moment, że miałem pewien niedobór tlenu.

Zna pan teorię żony premiera, Małgorzaty Tusk, że przekroczenie czterech tysięcy metrów to jest test na bycie dobrym człowiekiem, dolegliwości dotykają tylko złych ludzi, ciekawe o kim myślała.

Nie wiem, o kim myślała.

Ale nie o panu.

Jest tam jedna furtka w tej klątwie Inków: wystarczy zwrócić to wszystko, co jest złe i z powrotem można być dobrym człowiekiem. Zawsze jest szansa, żeby się poprawić, dotyczy to mnie i każdego z nas.

Dziękuję za rozmowę.

RMF

Zobacz także