Nowak: Musimy umieć oddzielać Katyń od Smoleńska
Obecnością w Katyniu prezydent symbolicznie zakończy misję poprzednika. To będzie klamra, która zamknie rok katyński - mówi Sławomir Nowak.
Temat raportu MAK prawdopodobnie w naturalny sposób będzie pojawiać się w rozmowach Komorowskiego i Miedwiediewa. Rosjanie znają nasze zdanie, wystarczy śledzić media, żeby wiedzieć, że Polacy nie są zadowoleni z raportu MAK - odpowiada gość Kontrwywiadu RMF FM, proszony o jednoznaczną deklaracje, czy prezydent zwróci uwagę Miedwiediewa na niezadowolenie strony polskiej.
Konrad Piasecki: W starciu z celebrytami Tusk tradycyjnie błysnął dotykiem geniuszu?
Sławomir Nowak:- Na pewno wykazał się talentem, jeśli chodzi o przekonywanie, można powiedzieć, darem przekonywania. Bez wątpienia był przekonywujący w czasie tej rozmowy.
Ale uwiódł pana bardziej niż Hołdys, Kukiz, Lipiński razem wzięci?
- Myślę, że opinia publiczna dowiedziała się wiele o tym, co premier zrobił do tej pory, o jego intencjach. Musiałby pan zapytać gości pana Marcina Mellera, czy czuli się przekonani przez premiera, ja nie wiem. Ja z nimi nie rozmawiałem. Jak będę miał okazję, to zapytam.
Ja pytam, czy pan był bardziej uwiedziony przez artystów, czy bardziej przez Donalda Tuska?
- Cieszę się, że do tej rozmowy doszło, bo po prostu ja wielokrotnie też publicznie mówiłem po krytyce Marcina Mellera, że chciałbym mieć okazję z nim się spotkać, żeby też pewne rzeczy mu wytłumaczyć. Cieszę się, że się udało to premierowi.
To może teraz prezydent zaprosi celebrytów i zacznie ich przekonywać do swoich racji?
- Wie pan, to nie chodzi o to, żeby robić jakiś spektakl, bo celebryci to, celebryci tamto. Zwłaszcza, że akurat ci ludzie, z którymi premier rozmawiał, to nie są ludzie, którzy szczególnie zabiegają właśnie o celebryckie życie.
To prawda. Dlatego mówię raczej artyści niż celebryci.
- W związku z tym, myślę też, że premier przejął się krytyką akurat tych osób, które z nami sympatyzowały. Mam nadzieję, ze sympatyzują dalej. Jest gotów przekonywać ich do swoich racji. Ja myślę, że był wiarygodny i przekonał.
A nie zabolało pana to, że prezydent przyczynił się do jedynej porażki czy klęski, do jakiej przyznał się premier, czyli do rozrostu liczby urzędników?
- Nie, w żaden sposób się prezydent do tego nie przyczynił.
Nawet premier mówił, że gdyby nie veto prezydenta czy odesłanie do Trybunału Konstytucyjnego , byłoby łatwiej.
- Redukuje zatrudnienie w swojej kancelarii pan prezydent, bardzo konsekwentnie. Z tego co wiem, pan premier robi to również od kilku lat. Natomiast kwestia przerostu dotyczy w dużej mierze również samorządu terytorialnego. Tam są bardzo duże wzrosty. natomiast jeśli pan mówi o skierowaniu do trybunału ustawy o redukcji zatrudnienia o 10 procent, to ja przypomnę, że to nie było veto. Prezydent nie przewrócił tej ustawy. Prezydent miał opinię konstytucjonalistów o możliwej niekonstytucyjności.
Nie miał innego wyjścia.
- Zadziałał automat, nie miał innego wyjścia.
A co z ustawą o OFE, czy prezydent też nie będzie miał innego wyjścia i odeśle ją do Trybunału?
- Nie, tutaj z tego, co wiemy, są opinie rządowe, przez rząd przygotowane, opinie konstytucjonalistów i przez Sejm, że ustawa jest zgodna.
I prezydent im wierzy.
- Trzeba będzie przede wszystkim dostać na biurko ustawę, bo dzisiaj jest ona jeszcze w parlamencie.
Jest w parlamencie, chociaż Senat nie wprowadzi do niej prawdopodobnie poprawek , czyli już w środę ta ustawa ma potężną szansę, żeby trafić na biurko prezydenta.
- Jeżeli to jest ustawa w przedłużeniu rządowym i ona rzeczywiście przechodzi bez istotnych, fundamentalnych zmian, to prezydent będący od samego początku powstawania tej ustawy w procesie - bo przypomnę, że prezydent złożył list do premiera, w którym postulował kilka zmian, które zostały uwzględnione w tej propozycji rządowej - po części czuje się współautorem tego przedsięwzięcia. W związku z tym myślę, że jeżeli ta ustawa nie będzie odbiegała od przedłużenia rządowego, to będzie mogła liczyć na wsparcie prezydenta. Ale trzeba rozstrzygnąć pewne kwestie konstytucyjne. Właśnie tego vacatio legis i innych rzeczy.
Ale czy jest tak, że podłożenie nogi rządowi w tej sprawie w ogóle wchodzi w grę? Pan sobie to w ogóle jest w stanie wyobrazić?
- Ja się cieszę z tego, że już od ładnych kilku miesięcy nie ma polityki podstawiania sobie nogi między instytucjami władzy w Polsce. jest dobra współpraca, dzięki temu jest efekt synergii. To bardzo widać w polityce zagranicznej. Takiego pasma sukcesów, jeżeli chodzi o aktywności Polski za granicą, nie mieliśmy od wielu lat. Współpraca prezydenta, premiera i rządu w wielu obszarach naprawdę przynosi dobre skutki dla Polski.
To popatrzmy na efekty tej synergii. 11 kwietnia, Komorowski, Miedwiediew - razem w Katyniu. Także na miejscu katastrofy w Smoleńsku?
- Oczywiście, muszą się tam zjawić, aby również uczcić ofiary katastrofy, zwłaszcza, że to jest dzień po rocznicy tej katastrofy. Ale bez wątpienia trzeba pamiętać - zresztą o tym prezydent tak bardzo wyraźnie mówi - że my musimy umieć oddzielać Katyń od Smoleńska. To jest wyprawa prezydenta z prezydentem Miedwiediewem do Katynia, odbywa się również w towarzystwie rodzin katyńskich. To jest jakby taka symboliczna klamra, którą zamyka się rok katyński, kiedy rok temu premier Tusk z premierem Putinem kłaniał się nad grobami katyńskimi. Jest coś wielkiego i symbolicznego w tym, że rok później jakby prezydent niejako kończy misję swojego poprzednika Lecha Kaczyńskiego, ale jest tam jednocześnie z prezydentem Rosji. To jest wielka sprawa.
Czy odbędzie się tam symboliczne wmurowanie kamienia węgielnego pod budowę pomnika? Bo były takie pomysły, kiedy planowano wcześniej ten wspólny przejazd.
- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że na razie jesteśmy dopiero w fazie otwierania konkursu międzynarodowego. Trzeba byłoby wiedzieć, jak ten pomnik miałby wyglądać, w którym miejscu będzie stał, bo to też jest pewnie kwestia lokalizacji.
Krótko mówiąc - nie będzie tego wmurowania?
- Nie wiem, jeszcze jest przedwcześnie, aby powiedzieć panu, jak ten program tam na miejscu dokładnie będzie wyglądał.
A wie pan, że to będzie pierwsze spotkanie na takim szczeblu od czasu raportu MAK?
- Tak.
Prezydent powie coś prezydentowi Miedwiediewowi na temat naszych uczuć po tym, co zrobiła pani Anodina?
- Agenda spraw polsko-rosyjskich jest jakby stała w pewnych kwestiach.
Ale czy pan sobie wyobraża, że przy takiej okazji temat raportu MAK zostanie poruszony czy nie?
- Kwestie katyńskie i kwestie śledztwa smoleńskiego to są rzeczy, które w sposób naturalny się zawsze pojawiają i będą się pojawiały w rozmowach między Polakami a Rosjanami.
I 11 kwietnia też się pojawią?
- Tam będzie część w rozmowach bilateralnych, więc na pewno w jakimś wymiarze to się będzie pojawiało i zapewne również ze strony rosyjskiej.
Bardzo dyplomatycznie - "w jakimś wymiarze". Zapytam wprost, czy prezydent powie Miedwiediewowi, że nie podobał nam się raport MAK-u? Oburzył nas, dotknął nas.
- Wie pan, ta opinia jest absolutnie znana Rosjanom. Wystarczy otwierać i czytać polskie gazety, słuchać polskich rozgłośni radiowych i wypowiedzi polskich polityków, również prezydenta.
Ale czymś innym jest spotkanie prezydentów w cztery oczy, podczas którego coś takiego zostanie wyartykułowane - przyzna pan?
- Ta opinia niezadowolenia ze sposobu publikacji, nawet nie treści, ale takiej jednowymiarowości tego raportu, jest stronie rosyjskiej bez wątpienia znana. Również jeżeli chodzi o opinię pana prezydenta.
Czyli nie trzeba o tym przypominać?
- Wie pan, to na pewno będzie się pojawiało w sposób naturalny. Pan chce, żebym tutaj deklarował, składał jakiekolwiek deklaracje polityczne?
Tak, właśnie tego bym chciał.
- Ja nie znam jeszcze szczegółów rozmów prezydentów w Smoleńsku, bo tam się odbędzie ta bilateralna część wizyt. Ale bez wątpienia - tak, jak panu powiedziałem - pewne kwestie są oczywiste w naszych rozmowach. To jest Katyń, to jest również śledztwo smoleńskie. Od tych rzeczy się nie da uciec.
To ostatnie pytanie. Czy dzień wcześniej - 10 kwietnia - prezydent zapali znicz albo złoży kwiaty pod własnym pałacem? Pod Pałacem Prezydenckim? Pod tablicą, którą wmurował?
- Nie widzę związku. Prezydent będzie uczestniczył w państwowych obchodach, będzie na Powązkach.
Ja wiem, ale w tym czasie będzie na Krakowskim Przedmieściu manifestacja, będą składane kwiaty, będą składane znicze. Czy prezydent włączy się do tego ruchu społecznego?
- Ja nie wiem, musiałby pan zapytać prezydenta. Natomiast domyśla się pan prawdopodobnie mojej oceny wyboru miejsca, co do składania zniczy, chociażby w rok po tej katastrofy i urządzania co miesiąc politycznych manifestacji pod Pałacem Prezydenckim. Uważam, że są stosowniejsze miejsca do składania wieńców, do stawiania krzyży czy palenia zniczy, jak Pałac Prezydencki.