"Kupiliśmy bilet, a zwierzęta nic nie robią" - tak swoje zachowanie tłumaczyli mężczyźni, którzy w poznańskim zoo rzucali kamieniami w bizona. Nagranie tego zdarzenia pojawiło się na oficjalnym profilu ogrodu zoologicznego w mediach społecznościowych. Zwierzętom na wybiegu na szczęście nic się nie stało. - Brawa dla osoby, która zwróciła mężczyznom uwagę, zarejestrowała sytuację i zadzwoniła na nasz numer alarmowy. Szybko ich odnaleźliśmy - mówi Interii Remigiusz Koziński, kierownik Działu Edukacji i Wolontariatu Zoo w Poznaniu. Panowie zostali wyproszeni z terenu ogrodu zoologicznego. - Wydaje mi się, że było im w tym momencie bardzo głupio. Byli zawstydzeni - dodaje pracownik zoo. Czytaj też: Poznań: Zniecierpliwieni odwiedzający zoo rzucali kamieniami w bizona Podobny filmik na swoim profilu w mediach społecznościowych zamieściło wrocławskie zoo. Widzimy na nim zestresowaną lwicę zaczepianą przez odwiedzającego. "Nie prowokujmy i nie zaczepiajmy. Nie pukajmy w szyby. Ograniczmy wydawane dźwięki do niezbędnego minimum, zachowajmy ciszę. (...) Jeśli zauważycie, że ktoś zachowuje się w sposób niewłaściwy, zwróćcie uwagę" - apeluje ogród zoologiczny. To niestety nie pierwsze i zapewne nie ostatnie tego typu nagrania. - Bywa, że goście odwiedzający nasz ogród zoologiczny zachowują się w sposób nieodpowiedni. Zdarza się, że na to, co robią, brakuje nam komentarza - mówi Interii Weronika Skupin, rzeczniczka prasowa zoo we Wrocławiu. Rozebrali chodnik z kostki i... rzucali w pawiany - Rok temu sami nie mogliśmy uwierzyć, jak to możliwe, ale mieliśmy podobną sytuację jak zoo w Poznaniu. Ktoś rozebrał chodnik z kostki granitowej przy wybiegu pawianów i rzucał nią w małpy. Mogło dojść do tragedii. I to nie tylko dla zwierząt, ale i gości, bo ludzie nie zdają sobie sprawy, że małpa może odpowiedzieć i rzucić jakimś przedmiotem w człowieka - opowiada kobieta. Podkreśla też, że wybieg ten jest szczególny. Okala go murek, na którym... stawiane są małe dzieci. - Na nic zdają się nasze prośby, a jest tam wysoko i naprawdę może się coś stać. Wystarczy, że przeleci jakiś owad, dziecko się przestraszy, a dorosły rozproszy i maluch może spaść na wybieg. To, że mamy poczucie, że trzymamy dziecko, nie oznacza, że kontrolujemy sytuację - podkreśla rzeczniczka wrocławskiego zoo. Kobieta "przemyciła" jamnika w walizce Podobne sytuacje zdarzają się również w Poznaniu. - I są to często zachowania nielogiczne, wręcz kuriozalne. Nasz teren to 120 hektarów lasów, gdzie wolno żyją też dziki, sarny, lisy. Raz zadzwoniła do nas osoba, która zobaczyła przebiegającego w oddali dzika i strasznie się przestraszyła. Czuła się zagrożona. Chwilę później widziałem, jak sadza na barierce dziecko przy wybiegu dla tygrysów. Z nóżkami do środka - opowiada Remigiusz Koziński. Weronika Skupin mówi też, że do ogrodu zoologicznego nie można przychodzić z psem. A i to się zdarza. - Dzikie zwierzęta mogą się przestraszyć psa i zrobić sobie krzywdę. Tak samo pies może zerwać się ze smyczy i wbiec na wybieg. Mieliśmy próby przemycania psów na teren zoo. Bank rozbiła kobieta, która włożyła jamnika do walizki, co zostało zauważone przez pracownika ochrony - opowiada. Prosi też, aby w zoo zachowywać spokój i nie hałasować. - Mieliśmy sytuację, w której przez pisk dzieci jedna z kapibar przestraszyła się i rozpędziła, uderzając w przeszkodę. Takie przypadki mogą zakończyć się nawet śmiercią zwierzęcia. Płochliwe są szczególnie zwierzęta kopytne, na przykład zebry czy żyrafy. Karmią chipsami i kanapkami. Na wybieg wrzucają zabawki To niejedyne wykroczenia, z jakimi mierzą się pracownicy ogrodów zoologicznych. - Powszechnym problemem wciąż jest dokarmianie. To się powtarza niemal codziennie. Ludzie karmią zwierzęta najczęściej roślinnością, którą znajdą w zoo, ale to także nieodpowiednie. Zerwanie liści sąsiedniego drzewa i podanie zwierzęciu może być szkodliwe. Zdarza się też, że zwiedzający dokarmiają swoim jedzeniem, na przykład chrupkami kukurydzianymi, a nawet chipsami, czy... kanapkami - mówi Weronika Skupin z Wrocławia. Zwierzęta zjadają też przedmioty, które są wrzucane na wybieg. Może się to skończyć poważnymi problemami zdrowotnymi. - Czasami coś wypada na wybieg, ale zazwyczaj w sytuacji, w której ktoś nie przestrzega panujących w ogrodzie zoologicznym zasad. Wychyla się, chce zrobić lepsze zdjęcie, z ręki wypada telefon, z głowy spadają okulary i czapka - dodaje rzeczniczka prasowa wrocławskiego zoo. W ocenie Remigiusza Kozińskiego odwiedzający nie przestrzegają żadnych zasad, kiedy w grę wchodzi chęć zrobienia dobrego zdjęcia telefonem komórkowym. - To jakieś szaleństwo. Ludzie podchodzą pod siatkę, próbują przekładać rękę z telefonem na jej drugą stronę, zapominając o tym, że w przypadku niedźwiedzia telefon mogą stracić razem z ręką - podkreśla. Na wybiegach często znajdowane są też zabawki. Zoo w Poznaniu straciło przez to dwójkę zwierząt. - Raz zmarł samiec foki pospolitej po zjedzeniu kawałka plastikowej zabawki, innym razem po połknięciu piłeczki kauczukowej padło emu. Czasami ludzie nas informują, że coś wpadło na wybieg, ale niestety nie zawsze - dodaje. Nieodpowiedzialne zachowanie nie pozostaje bez reakcji Nasi rozmówcy podkreślają, że w tych wszystkich sytuacjach zazwyczaj uczestniczą dzieci. - Uczymy się przecież od starszych osobników. To jest naprawdę przykre, że taki przykład dają dorośli swoim dzieciom - komentuje Remigiusz Koziński. Świadkiem nieodpowiedzialnego zachowania w jednym z ogrodów zoologicznych była Aleksandra. Kiedy stała przy wybiegu dla arui grzywiastych, zauważyła około 40-letniego mężczyznę, który rzucił w zwierzę kajzerką. - Trafił w okolice brzucha. Arui uciekły przestraszone, a mężczyzna zaczął się śmiać. Było z nim kilkuletnie dziecko. Zadzwoniłam do obsługi zoo i zgłosiłam tę sytuację. Podziękowano mi, ale nie wiem, co działo się dalej - mówi Aleksandra. Weronika Skupin zapewnia, że każde takie zgłoszenie traktowane jest poważnie. I apeluje, aby nie bać się reagować. - My później pouczamy te osoby, a jeśli to konieczne, wypraszamy z terenu ogrodu zoologicznego. W skrajnych przypadkach możemy też powiadomić organy ścigania. Takie nieodpowiedzialne zachowanie nie pozostaje bez naszej reakcji - dodaje. - Te zwierzęta są u siebie, to my jesteśmy gośćmi. Zwracajmy na to uwagę, żeby nie było wątpliwości, po której stronie ogrodzenia jest małpa. Mamy na terenie zoo lustro. Po przejrzeniu się w nim można przeczytać: to jest najbardziej inwazyjny gatunek na ziemi - podsumowuje rzeczniczka wrocławskiego zoo.