Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Kto i co grozi Polsce?

Rosyjski pancerny walec raczej nie przejedzie przez nasze równiny, by zatrzymać się dopiero na Odrze. Takie wnioski płyną z zakończonego właśnie Strategicznego Przeglądu Obronnego (SPO). Czy zatem możemy spać spokojnie?

/

Nie grozi nam wojskowa interwencja na Litwie, gdzie łamane są prawa polskiej mniejszości. Do tego kraju w najbliższym czasie poślemy tylko tych "naszych chłopców", którzy w ramach natowskiej misji "Baltic Air Policing", będą patrolować nadbałtyckie niebo, od czasu do czasu przeganiając zeń rosyjskie samoloty.

Nie będziemy też walczyć z Białorusią - scenariusz upadającego reżimu Aleksandra Łukaszenki, który - by odwrócić uwagę od wewnętrznych problemów - wyprawia się na "przejawiającą imperialne zakusy" Polskę, też raczej nie wchodzi w rachubę. Podobnie jak - mające na celu "graniczne korekty" - konflikty z Czechami czy, nie daj boże, Niemcami...

Polecamy również:

Wojny raczej nie będzie. U nas...

Zaprezentowany kilka dni temu przez ministerstwo obrony SPO jest dokumentem kreślącym przyszłość (perspektywa długoterminowa dochodzi do 2035 r.), sił zbrojnych Rzeczpospolitej. Istotną jego część stanowi analiza zagrożeń, mających wpływ na bezpieczeństwo Polski.

W kontekście niebezpieczeństw natury wojskowej autorzy SPO dostrzegają co prawda "(...) nagromadzenie w pobliżu polskich granic znacznych potencjałów militarnych oraz możliwość ich wykorzystania do celów politycznych", jednak "bezpośrednie zagrożenie o charakterze militarnym w perspektywie krótko- średnio - oraz długoterminowej (...)" uznają za mało prawdopodobne. Na tym samym poziomie szacują ryzyko wojny konwencjonalnej na dużą skalę.

Jednak świat jako taki spokojny nie będzie - w tym zakresie Przegląd nie pozostawia złudzeń. Krwawe, wewnętrzne konflikty targać będą zwłaszcza państwami słabymi i upadającymi, przede wszystkim w Afryce i Azji Południowo-Zachodniej. Narastał też będzie konflikt na osi Północ-Południe, świat Zachodu-świat muzułmański, demokracje-państwa autorytarne.

Zachód - splątany siecią powiązań ekonomicznych - między sobą konfliktów rozgrywał nie będzie, jednak na powyższe zagrożenia nie pozostanie ślepy. Dla Polski oznacza to konieczność dalszego angażowania się w mniej lub bardziej wojenne misje zagraniczne - niech więc nie cieszą się ci, którzy po 2014 r. (w którym oficjalnie mamy się wycofać z Afganistanu), widzą wojsko polskie w koszarach.

/

Jeśli więc nie wojna to...

SPO, choć powstał pod auspicjami Ministerstwa Obrony Narodowej (MON), w niewielkim stopniu skupia się na zagrożeniach militarnych (co ma wynikać z ich nikłego prawdopodobieństwa). Zdaniem jego autorów, więcej powodów do zmartwień dostarczy nam na przykład kwestia bezpieczeństwa energetycznego.

Daleki jestem od antyrosyjskich fobii - popularnych w niektórych środowiskach politycznych - jednak trudno zaprzeczyć twierdzeniom, że w tym zakresie za bardzo jesteśmy uzależnieniu od naszego największego sąsiada. Aby spać spokojniej musimy więc zatroszczyć się o dywersyfikację źródeł pozyskiwania surowców (w tym kontekście konieczne stają się też inwestycje w siłownie jądrowe oraz eksploatacja złóż gazu łupkowego - w jawnej części SPO nie ma takich wniosków, jednak one nasuwają się same przez się).

W ocenie autorów SPO, nasz spokój mogą zakłócić również zagrożenia natury ekologicznej. O tym, że są one w stanie wywołać skutki podobne do efektów działań wojennych, wie każdy, kto kilka tygodni temu śledził doniesienia z Japonii, dotkniętej trzęsieniem ziemi i falą tsunami.

Położenie geograficzne Polski wyklucza co prawda tego rodzaju niebezpieczeństwa, jednak na przykład wielka powódź, jak wiemy, jest już zagrożeniem całkiem realnym. W zeszłym roku woda pustoszyła spore połacie kraju, lokalnie zostawiając po sobie typowy "krajobraz po bitwie". Proszę przypomnieć sobie migawki telewizyjne czy zdjęcia choćby z Sandomierza...

/

Strzeżmy się hakerów i kolejnego Smoleńska

Nie mniej realne zagrożenia wiążą się z informatyzacją kolejnych przestrzeni społecznych. W SPO zwraca się uwagę na "systemy informatyczne (...) trzech sektorów: energetyki, telekomunikacji i finansów, a także administracji państwowej i Sił Zbrojnych RP", dostrzegając zarazem, że poczynania "(...) w cyberprzestrzeni już dziś mogą być formą destrukcyjnego oddziaływania, nawet gdy możliwości operacji kinetycznych będą zablokowane".

Daleko nie szukając, wróćmy do wydarzeń sprzed kilku lat z Estonii - formalnego członka Paktu Północnoatlantyckiego (NATO), którego zaatakowały całe hordy hakerów z Rosji. Formalnie rosyjskie ministerstwo obrony nie miało z tym nic wspólnego...

Nie tyle jednak klasa i umiejętności rosyjskich (czy jakichkolwiek innych), hakerów powinny budzić w nas niepokój, co słabe przygotowanie naszego państwa do odparcia takiego ataku. Jak mówił mi w wywiadzie sprzed kilku miesięcy gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN): "czołgami cyberbezpieczeństwa nie zagwarantujemy. A póki co, nawet nie mamy struktur, które by się tym zajmowały"...

A katalog zagrożeń nie kończy się na działalności wszelkiej maści hakerów. Autorzy SPO zwracają również uwagę na "zdarzenia nieoczekiwane".

Dziś - mając na świeżo w pamięci katastrofę smoleńską - wiemy, że wskazanie tego rodzaju niebezpieczeństwa nie jest wyłącznie logicznym dopełnieniem całości. Że scenariusz utraty części elit politycznych i niemal całego dowództwa armii może się zrealizować w warunkach całkowicie pokojowych, bez udziału jakichkolwiek czynników zewnętrznych.

/
Polecamy również:

I na co nam ta armia?

A skoro o czynnikach zewnętrznych mowa - wróćmy jeszcze do zagrożeń natury militarnej. Napięta sytuacja w Afryce i Azji oraz obecność mniejszości muzułmańskich (w które "wtapiać się" będą ekstremiści), niesie ze sobą ryzyko terroryzmu. W ocenie autorów SPO, poważne dla krajów obszaru euroatlantyckiego, "(...) ale o zróżnicowanym stopniu dla poszczególnych państw". W przypadku Polski - wysokim dla naszych wojskowych kontyngentów zagranicznych, w najgorszym razie średnim dla obywateli w kraju.

Paradoksalnie jednak skala zagrożeń o charakterze militarnym może negatywnie wpłynąć na proces rozwoju sił zbrojnych - obawiają się autorzy Przeglądu. Wzmocni ona bowiem przekonanie, że armia - zwłaszcza jej ciężkie komponenty - traci rację bytu. W takiej sytuacji może się okazać, że potrzeby innych resortów są pilniejsze niż te, zgłaszane przez ministerstwo obrony.

Zakres zagrożeń zdefiniowanych w SPO podsuwa bardzo realne scenariusze w tym zakresie. Bo dla przykładu - czy nie lepiej wydać więcej pieniędzy na system zabezpieczeń inżynieryjnych, ograniczający skutki powodzi, niż płacić za kolejne elementy wyposażenia, którego, być może, nigdy nie wykorzystamy w warunkach bojowych?

Cóż, pozornie odpowiedź wydaje się oczywista - i niekorzystna dla roszczeń armii. Bądźmy jednak realistami. Przyroda nigdy nie będzie "chodzić na naszym pasku", czego ostatnie doświadczenia Japonii najlepszym dowodem. Jako kraj musimy więc być gotowi zmierzyć się ze skutkami jej nagłych "wybryków". A do tego potrzebne jest m.in. wojsko - z jego dyscypliną, organizacją pracy i ciężkim sprzętem.

Kto myśli inaczej, ma krótką pamięć. Pierwsza fala zeszłorocznej powodzi zaskoczyła świeżo uzawodowioną armię, od kilku miesięcy pozbawioną skoszarowanych poborowych. Później jednak mundurowi stanęli na wysokości zadania i - jakkolwiek to patetycznie zabrzmi - chronili, ratowali i karmili liczne ofiary żywiołu.

Marcin Ogdowski

INTERIA.PL

Zobacz także