Kornel Morawiecki: Nie złamaliśmy prawa. Niczego nie złamaliśmy
- Tak, można tak powiedzieć, że ze strony mojego syna była sugestia, żebyśmy zachowali się tak, jak się zachowaliśmy - Kornel Morawiecki przyznał w "Kontrwywiadzie RMF FM", że Mateusz Morawiecki lobbował w sejmowych kuluarach, by nie zrywać kworum podczas głosowania za nowym sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Kornel Morawiecki upiera się jednocześnie, że "głosowanie na dwie ręce" nie jest złamaniem prawa.
Konrad Piasecki, RMF FM: W co pan gra, panie marszałku?
Kornel Morawiecki: - W co gram? Cały czas w tą samą grę, to znaczy chciałbym, żeby ta Polska była lepsza, silniejsza - to jest moja gra. Nie tylko Polska, ale i na świecie mi nawet zależy.
I dzisiaj ta Polska bezpieczniejsza, to jest Polska, w której dokona się rozłam w klubie Kukiz'15?
- Nie, rozłam w jakimś sensie się dokonał, ale on był związany z tymi wydarzeniami 14 kwietnia, i tak trochę spontanicznie zaaranżowany też przez samego Kukiza, przez klub. Był wynikiem też tych nieporozumień, jakie były na sali sejmowej.
Chce pan dziś stworzyć, rozumiem, koło, które ma być swoistym takim buforem między opozycją a władzą.
- Z jednej strony buforem, tak. To znaczy nie "między". Bardziej buforem pomagającym władzy.
A ma być wsparciem dla politycznych ambicji Mateusza Morawieckiego?
- Ma, jeżeliby te polityczne ambicje chodziły odpowiednio szeroko, i w przyszłości, po mojej śmierci na przykład, albo po jakichś zmianach, które w Polsce mogą nastąpić, to bardzo bym chciał, żeby Mateusz Morawiecki miał wsparcie polityczne.
Czyli chciałby pan stworzyć parlamentarną frakcję, która by wspierała np. dążność Mateusza Morawieckiego do tego, żeby zastąpić Beatę Szydło?
- Nie, wie pan, ja nie mówię, że to jest frakcja, która ma wspierać Mateusza Morawieckiego, bo chciałbym, żeby ta frakcja miała swoje autonomiczne cele, chciałbym, żeby ona w jakimś stopniu też łączyła Polaków, żeby ona była próbą takiego zaprzeczenia temu takiemu wrogiemu podziałowi, który nas osłabia i to jest bardzo ważna funkcja, gdyby mi się to udało otworzyć. Bo niestety zauważyłem, że ten klub, w którym byłem teraz - klub Pawła Kukiza - on tej funkcji takiego łączenia nie pełnił.
Ale rozumiem, że ma to też być środowisko polityczne, czy jakaś frakcja polityczna, która jasno powie: tak, Mateusz Morawiecki to jest ten polityk, którego wspieramy, z którym jesteśmy sercem.
- Tego nie wiem, naprawdę, na ten temat nie myślałem, ale nie ma nic dziwnego, że chciałbym syna wspierać, to jasne.
Podczas tego nerwowego, czwartkowego spotkania klubu Paweł Kukiz podobno powiedział do pana: na początek było brzydkie słowo, Kornel, zależy ci tylko na karierze syna. Rzeczywiście padły takie słowa?
- Wie pan, ja nie będę komentował tych emocji, tych silnych wrażeń.
Ale były silne, rozumiem?
- Te emocje były silne po stronie Kukiza.
I mocne, męskie słowa padały.
- Po stronie Kukiza były silne emocje, ale bardzo mnie tam oburzyło - nie jakieś słowa, które padały - tylko ten taki trochę totalny, frontalny nacisk na moją przyjaciółkę, żeby ona złożyła mandat, tak jakby ona naprawdę zrobiła jakieś takie przestępstwo.
Kiedyś prokuratura orzekła, że takie głosowanie jest przestępstwem. A sąd warunkowo umorzył tę sprawę.
- Przepraszam, ale to kompletnie był zupełnie inny układ, inne okoliczności, to było wielokrotne, to było w pewnym porozumieniu między ludźmi, a tutaj to było tak z serca, z pewnego afektu nawet można powiedzieć.
Ale panie marszałku, czy pańska koleżanka działając w afekcie działała na pańską prośbę? Czy pan ją poprosił?
- Nie, tak formalnie to jej nie prosiłem.
A jak to się stało, że ona miała pańską kartę do głosowania?
- Przecież ona nie miała karty! Jak wychodzisz, to tej karty z czytnika nie wyjmujesz.
Po prostu zostawił pan kartę.
- Jak idziesz się wysiusiać, to zostawiasz kartę. Wszyscy zostawiają kartę. Nikt tej karty nie bierze.
Czyli rozumiem, że ona zagłosowała bez pańskiej wiedzy i bez pańskiej zgody.
- No w tym sensie... Za moją zgodą ten głos oddała, bo ona wiedziała, że takie są moje zamiary, wcześniej rozmawialiśmy na ten temat. Ale ten fakt naciśnięcia guzika nie miał mojej takiej wcześniejszej zgody - chociaż bardzo jej dziękuję, że to zrobiła, że tego głosu nie zmarnowała.
Rozumiem, że post factum pobłogosławił pan tę jej decyzję.
- Post factum jej żałowałem, bo ten nacisk, który na nią był, był, można powiedzieć, olbrzymi i obrzydliwy.
Ale pan by namawiał dzisiaj marszałka, żeby to głosowanie zostało powtórzone?
- Nie, nie. Ja uważam, że to w ogóle nie ma żadnego sensu - próba powtórzenia tego głosowania. Po pierwsze, nawet gdyby myśleć, że ten mój głos został złożony z pewnym takim lekceważeniem reguł - co nie było prawdą - to i tak ten głos niczego tam nie zmieniał.
Ale czy to był, panie marszałku, pierwszy raz, kiedy pan w czymś takim wziął udział? Tak, że ktoś zagłosował za pana, bo pan na chwilę wyszedł?
- Myślę, że tak.
Wcześniej nie było takich sytuacji.
- Nic takiego nie wiem.
I nie widział pan na sali sejmowej takich zachowań.
- Nie widziałem na sali sejmowej.
A czy to, co się wtedy wydarzyło, to było tak, że rzeczywiście pański syn Mateusz Morawiecki prosił pana o wsparcie i pańskich kolegów partyjnych, żeby...
- Nie. Rzeczywiście wyszedłem, żeby rozmawiać w holu z synem, który przedstawił mi tę sytuację, że jest próba takiego zerwania całego układu sejmowego, i pytał mnie, co ja będę robił.
I poprosił pana o to, żeby pan wsparł rządzących.
- "Prosił" to jest może za dużo, ale dyskutowaliśmy na temat tego. Tak, można też tak to powiedzieć, że z jego strony była sugestia, żebyśmy zachowali się tak, jak się zachowaliśmy, to znaczy, żebyśmy nie robili tego, co reszta kolegów z klubu, żebyśmy postarali się głosować.
Bo posłanka Zwiercan podobno mówiła kolegom z klubu, cytuję: "Mateusz prosił, głosujcie, głosujcie".
- Możliwe, możliwe, tak.
Czy rzeczywiście rolą wicepremiera, ministra gospodarki jest to, żeby budować większość czy budować kworum w głosowaniu dla sędziego Trybunału Konstytucyjnego?
- Myślę, że rolą każdego członka PiS - a Mateusz jest członkiem PiS - jest wspieranie swojej formacji. Niech pan zauważy: gdyby ta ustawka się powiodła, ta, którą robiono wtedy na sali...
...to by nie wybrano sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
- Ale to byłby też pewien taki prestiżowy policzek dla PiS-u. Pan widzi, że kwestia Trybunału jest kwestią bardzo gorącą. Widzimy, co się dzieje w międzynarodowym otoczeniu Polski i tak dalej. To miałoby różne konsekwencje.
Tyle że taktyką pańskiego ugrupowania na to głosowanie było zrywanie kworum - i wiedział pan o tym.
- No tak, ale mi się wydawało, że to zrywanie kworum...
Dlaczego był pan bardziej lojalny wobec PiS-u, niż wobec Kukiza?
- W ogóle mi się nie podoba, bo to wydaje mi się fałszywym takim postępowaniem: być na sali i wyjmować kartę. To jest niezgodne z regulaminem Sejmu. To jest właśnie jakieś złamanie takich reguł.
No jest to gierka parlamentarna, którą się od zawsze uprawia. Można oczywiście oceniać ją różnie, ale...
- ... ale regulamin Sejmu pisze co innego, że jak jesteś, to masz obowiązek głosowania. Nie masz takiej opcji, żebyś mógł być i nie głosować.
Panie marszałku, ale regulamin Sejmu mówi też, że trzeba głosować osobiście, a nie przez pełnomocników.
- Nie, nie mówi.
To znaczy nie ma nigdzie w regulaminie Sejmu, że trzeba osobiście naciskać przyciski?
- Nie ma nigdzie.
A jest gdzieś coś o tym, że można komuś zostawić kartę?
- Ale przepraszam, też innych rzeczy nie ma. Nie ma też, że można przez kogoś, ale nie ma że osobiście. Nic takiego nie ma.
Czyli wykorzystaliście lukę w prawie.
- Nie, że wykorzystaliśmy lukę w prawie. Mówię panu, że to była pewna taka chwila.
Afekt.
- Tak, afekt.
Działanie nieprzemyślane.
- Emocje.
Ale dzisiaj pan żałuje, rozumiem, całej tej sytuacji.
- Nie mogę powiedzieć, że żałuję, czy nie żałuję. Wszystkich, którzy czują się jakoś obrażeni takim działaniem, oczywiście przepraszam. Ale nie uważam, żebyśmy jakieś prawo złamali, nawet nie mówiąc o przestępstwie. Nie złamaliśmy prawa, wewnętrznego regulaminu Sejmu. Niczego nie złamaliśmy.
To być może oceni prokuratura. Kiedyś oceniła, że to było złamanie prawa.
- Proszę bardzo, każdy słuchacz może, też proszę oceniać. Proszę wziąć to prawo i przejrzeć.
Ilu posłów wyprowadzi pan z Kukiz'15?
- Nie mam pojęcia zupełnie, ilu wyprowadzę, ilu pójdzie za tym kołem. Myślę, że koło uda mi się zrobić, bo to są trzy osoby. Myślę, że mi się uda.
A czy to jest tak, że drogi pana i Pawła Kukiza rozchodzą się wyłącznie w wyniku czwartkowych emocji? Czy pan generalnie uważa, że to jest zły pomysł polityczny i że on zmierza na manowce?
- Te emocje też się wzbudziły troszeczkę i ta różnica się ujawniła w trakcie tego głosowania. Uważam, że Paweł Kukiz przez te pięć miesięcy nie buduje formacji wokół tego klubu 40-osobowego, który mieliśmy i nie daje żadnych pomysłów ideowych. I to jest poważna słabość. Ja mówiłem Pawłowi: chcesz zmienić system, bardzo dobrze, ale na jaki system chcesz stawiać? I to jest już słabość.
A pan zakłada taką ewentualność, że pan skończy w Prawie i Sprawiedliwości?
- Nie. Różni koledzy z PiS proszą mnie do siebie, ale nie mam takich zamiarów. Nie sądzę, żeby to był mój los przyszłości.