Konfrontacja Zachodu z islamem. Co dalej po "Charlie Hebdo"?
Brak jakiejkolwiek refleksji ze strony polityków europejskich nad treściami umieszczanymi w "Charlie Hebdo" i ostra propaganda hasła "Je suis Charlie" zostały odebrane w świecie muzułmańskim jako dowód bezradności Europy wobec problemu integracji mniejszości muzułmańskiej i przejaw dalszej konfrontacji z islamem - ocenia w rozmowie z Interią prof. Jerzy Zdanowski, historyk i arabista.
Siódmego stycznia dwóch zamachowców wdarło się do redakcji magazynu "Charlie Hebdo", zabijając dwanaście osób, w tym dziewięciu pracowników satyrycznego pisma, słynącego z publikacji kontrowersyjnych rysunków i karykatur. Cherif i Said Kouachi zabijali, bo - jak sami przyznali - chcieli wymierzyć sprawiedliwość i ukarać twórców obraźliwych karykatur proroka Mahometa.
Kilka dni po paryskich zamachach, w których łącznie zginęło 17 osób, ulicami stolicy Francji przeszedł milionowy marsz przeciwko terroryzmowi. Paryżanie i obecni na marszu przywódcy licznych państw potępili ataki, solidaryzując się z rodzinami ofiar. Tydzień po ataku na redakcję ukazał się kolejny numer "Charlie Hebdo". Rekordowy nakład rozszedł się na pniu, a twórcy magazynu nie ugięli się przed terrorem zamachowców, publikując na okładce kolejny prześmiewczy wizerunek proroka Mahometa.
O ile na Zachodzie powtarzana jak mantra deklaracja "Je suis Charlie" odebrana została jako zjednoczenie w obliczu tragedii i obronie wartości, w wielu krajach i społecznościach muzułmańskich poparcie pisma tylko dolało oliwy do ognia, prowadząc do kolejnych protestów przeciwko obrażającym Mahometa bluźniercom. Na ulice w ostatnich dniach wyszli m.in. muzułmanie z Turcji, Pakistanu, Palestyny, Afganistanu, Iranu, Indii, Indonezji, Iraku, Egiptu, Libanu czy Kirgistanu.
- Karykatury w "Charlie Hebdo" musiały muzułmanów szokować. Jestem często w państwach arabskich, Turcji i Iranie i nigdzie nie spotkałem się z tym, żeby publicznie drwiono z Jezusa czy wyśmiewano chrześcijaństwo - przyznaje w rozmowie z Interią prof. Jerzy Zdanowski z Polskiej Akademii Nauk, znawca zagadnień świata islamu. - Czy jest to wyraz szacunku do tej religii i jej Boga czy skutek politycznych ograniczeń w wypowiadaniu się, to już inna kwestia. Faktem jest jednak, że mieszkańcy tamtej części świata nie są przyzwyczajeni do takiej swobody wypowiedzi - dodaje nasz rozmówca.
"Je suis Charlie" oznacza konfrontację
Zachód po marszu w Paryżu skrytykował prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. "Hipokryzja Zachodu jest oczywista. Masakry tej dokonali francuscy obywatele, a cenę za to płacą muzułmanie. Za ataki odpowiadają rasizm, mowa nienawiści i islamofobia" - stwierdził polityk.
- "Je suis Charlie" okazało się bardzo nośne i miało dwa podteksty: potępienie terroryzmu i akceptację karykatur. Po ataku na "Charlie Hebdo" w świecie muzułmańskim rozległy się wprawdzie głosy traktujące morderców jako bohaterów, ale silniejsze były głosy potępiające terroryzm. Głosy te potępiły jednocześnie karykatury i tego samego oczekiwały od Zachodu. Jednak tak się nie stało, co zostały odebrane w świecie muzułmańskim jako przejście Zachodu do konfrontacji z islamem. "Je suis Charlie" ocenione właśnie jako konfrontacja - my idziemy swoją drogą, a wy idźcie swoją. To zapowiada dalsze zderzenia - uważa prof. Zdanowski.
Islamofobia, na którą powołuje się Erdogan, nie jest nowym zjawiskiem i od wieków była wpisana w europejską kulturę.
- Wielu teologów i luminarzy kultury europejskiej - Jan z Damaszku, Luter, Dante, Cervantes, Flaubert, Voltaire - traktowało islam jako herezję, schizmę w chrześcijaństwie, przedstawiało Mahometa w niekorzystnym świetle jako fałszywego proroka i zarzucało islamowi, że np. odmawia duszy kobiecie muzułmańskiej. Dzieła wymienionych luminarzy tworzą kanon edukacji w szkołach europejskich, do których chodzą też dzieci muzułmańskich obywateli Europy i z którego to kanonu dowiadują się, jak kultura europejska odnosi się do proroka ich religii. To nie ułatwia integrowania się ze społeczeństwem europejskim - zwraca uwagę prof. Zdanowski.
Europejski model nowoczesności, podkreśla prof. Zdanowski, kształtowany od czasów Oświecenia jest modelem świeckim.
- Postuluje "nowoczesność bez Boga". Świat islamu poszedł ku nowoczesności inną drogą - z Bogiem. Obydwa systemy - islam i chrześcijański Zachód - są wrogie w pryncypialnych sprawach teologii oraz nieufne w sprawach polityki. Trudno więc oczekiwać, aby któraś ze stron poszła na ustępstwa i zrezygnowała w ten sposób ze swojej tożsamości. Zderzenia są nieuniknione, ale ograniczone kompromisy - na pewno możliwe. Nie ma natomiast wątpliwości, że należy postępować ostrożnie - dodaje prof. Zdanowski.
To byli przestępcy, nie muzułmanie
Po zamachach w Paryżu częste były głosy, że muzułmanie nie robią wystarczająco wiele, żeby odciąć się od terrorystów i potępić ataki. Tyle że przypinanie łatki terrorystów wszystkim wyznawcom islamu to kolejny przyczynek do zaostrzenia międzykulturowego konfliktu.
"Zamachy w Paryżu nie mają nic wspólnego z religią. To przestępcy, a nie muzułmanie popełnili przestępstwo w imię Allaha. (...) Przemoc popełniana w imię religii nigdy nie ma nic wspólnego z religią, tylko z pieniędzmi. (...) Czekam na dzień, w którym akt terroru popełniany przez samozwańczych muzułmanów będzie klasyfikowany jako atak popełniany wyłącznie przez przestępcze organizacje, zasłaniające swoje prawdziwe oblicze fałszywą maską islamu" - napisał niedawno w felietonie w tygodniku "Time" muzułmanin Kareem Abdul-Jabbar, legenda NBA, amerykański ambasador kultury i edukacji.
Jeżeli Zachód czekał na przeprosiny od muzułmanów, to można się zapytać, czy wyłącznie muzułmanie powinni czuć się odpowiedzialni za paryską tragedię? Profesor Zdanowski jest innego zdania.
- Jeśli w Europie nie zostanie podjęta dyskusja o granicach wolności wypowiedzi i nie zostaną zaostrzone przepisy antyrasistowskie - przykładem mogą być USA - to będzie znaczyło, że z tragedii Paryża nie wyciągnięto żadnych wniosków. Przyjęty przez rząd francuski program wymuszający za pomocą kar poszanowanie w szkołach wartości republikańskich może być niewystarczający - konkluduje nasz rozmówca.