Komorowski: Przewodniczący PO? Nie odmówię partii
Jeśli okazałoby się, że może to być elementem utrzymania wewnętrznej zgody, a nie wywołania wewnętrznej batalii, to tak - mógłbym zostać szefem PO - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Bronisław Komorowski.
Marszałek Sejmu przyznał, że pomysł prezydenta, by wziąć udział w sejmowej debacie jest bezprecedensowy, ale i ciekawy. - To jego ryzyko - będzie traktowany jak każdy inny mówca - zastrzegł.
Posłuchaj Kontrwywiadu RMF FM:
Konrad Piasecki: Zaczynamy od mocnego cytatu: "Gdyby nie Armia Czerwona, Polacy byliby służącymi i prostytutkami". Tak mówią deputowani do rosyjskiej Dumy i chcą uchwalać kontruchwałę potępiającą polski Sejm. Pan będzie jakoś interweniował w tej sprawie?
Bronisław Komorowski: Nie. To jest wypowiedź jakiejś mało liczącej się postaci z Dumy rosyjskiej.
Ale jednak postaci należącej do partii rządzącej, putinowskiej.
Mógłbym - i pewnie łatwo by mi to przyszło - zrewanżować się podobną wypowiedzią, ale to nie ma sensu. Uważam, że prawda leży tam, gdzie leży, a nie pośrodku. Polski Sejm przedstawił swoją wizję historii i dzisiaj na tego rodzaju niemądre odpowiedzi, odpowiedź może być tylko jedna. Albo wyniosłe milczenie, albo zaproszenie do dyskusji. Do rozmowy merytorycznej, a nie pełnej emocji i niechęci.
Czyli, kiedy oni mówią, że jesteśmy zarażeni infekcją nacjonalizmu, że Polska fałszuje historię, my będziemy wyniośle milczeć?
My będziemy mówili: "Chodźcie, porozmawiajmy. Wy nie znacie swojej własnej historii. Niepotrzebnie Rosjanie bronicie tego najgorszego okresu własnej historii, jakim był okres stalinizmu".
Obejrzyj Kontrwywiad:
Panie marszałku, to może trzeba zadzwonić do przewodniczącego Dumy i wytłumaczyć mu, wyjaśnić, powiedzieć, jakie są polskie intencje i jaka jest polska wizja 17 września?
Nie ma takich obyczajów. Uchwała nie jest skierowana - poza jednym fragmentem - do strony rosyjskiej. Jest skierowana do polskiej opinii publicznej, jak każda inna uchwała polskiego Sejmu. Jeden fragment rzeczywiście dotyczy także naszych relacji z Rosją, tzn. fragment, który mówi o nadziei, którą wiążemy z ludźmi dobrej woli w Rosji. Z tymi ludźmi wiążemy nadzieje.
Jak widać, w Dumie ciężko ich znaleźć.
A ja jestem pewien, że się znajdą również i tam.
Panie marszałku, ale jeśli rzeczywiście będzie tak, że Duma - a takie są plany - przyjmie specjalną uchwałę, w której potępi polski Sejm, to co polski Sejm zrobi? Przyjmie kontruchwałę na kontruchwałę?
Nie. Wyślemy zagończyków potem, żeby może dokonali dywersji, albo jakiegoś zajazdu. Nie ma sensu. Polityka poważna nie na tym polega.
Czyli wet za wet, oko za oko, Hammurabi to nie my?
Jedyna odpowiedź jaka może być - jeżeli będą się mnożyły takie wystąpienia rosyjskie, niedobre - to zaproszenie ze strony polskiej do rzetelnej, poważnej debaty, nie tyle politycznej, co historycznej.
To już dziś pan takie zaproszenie wystosuje?
Nie. Absolutnie.
Panie marszałku wierzy pan w zdolności perswazyjne Lecha Kaczyńskiego?
.....
Aż tak długie zastanowienie?
Nie miałem okazji nigdy się jakoś z nimi dłużej zapoznać.
Polaków przekonał. Wygrał prezydenturę, więc jakieś zdolności mus mieć.
Na pewno.
Nie jest tak, że przyjdzie do Sejmu, przedstawi swoje stanowisko dotyczące rozdziału ministerstwa sprawiedliwości, prokuratorii generalnej i przekona posłów?
Nie sądzę, dlatego że są dosyć ugruntowane opinie na temat tej propozycji rozdzielnia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości...
Ale wie pan, jak to jest z Grzegorzem Napieralskim. On lubi zmieniać zdanie w ostatniej chwili.
Nie sądzę, dlatego że byłaby to kompromitacja dla lewicy, bo lewica od wielu lat głosiła hasło potrzeby takiej właśnie zmiany. Są dwa wzory na świecie. Czasami jest tak związana funkcja z politykiem, także prokuratora generalnego. Przez okres rządów PiS widzieliśmy negatywne skutki łączenia funkcji politycznej i prokuratora generalnego. Czas wyciągnąć z tego wnioski. Myślę, że poważna część kolegów z PiS tak po cichu przyznaje, że może lepiej odejść od takiego politycznego uwikłania, uwiązania prokuratury.
Czyli szanse na przekonanie Sejmu nawet osobistym wystąpieniem prezydenta zerowe?
Nigdy nie można powiedzieć - po to jest debata, ale znam - jeszcze raz powtórzę - mam przekonanie, że są ugruntowane opinie polegające na stanowiskach zajętych przez poszczególne trzy kluby.
Ale przyzna pan, że pomysł, aby prezydent sam bronił swego weta - ciekawy, intrygujący.
Bezprecedensowy, bo nigdy prezydent... Bo po to ma urzędników, żeby oni występowali w jego imieniu w Sejmie. To nie jest orędzie, to jest debata.
Cieszy się pan?
Ja się cieszę, bo to podnosi zainteresowanie parlamentem. Ale to jest ryzyko pana prezydenta, że będzie traktowany tak jak każdy inny mówca, każdy inny dyskutant w Sejmie.
Myśli pan, że będą gwizdy i śmiechy, wytupywanie, wyklaskiwanie?
Nie sądzę. Ale jest to pewne przekroczenie bariery przez pana prezydenta. Może to być bardzo interesujące i pozytywne doświadczenie.
Ale jest to zwiastun kampanii prezydenckiej?
Możliwe, w tej chwili wszystko zaczyna się kręcić wokół kampanii prezydenckiej albo może być tak interpretowane. Ale pamiętajmy, że ta ustawa ma swój długi żywot. Jeszcze w czasie, kiedy nikt głębiej nie zastanawiał się nad następnymi wyborami prezydenckimi, już ta ustawa istniała.
A propos kampanii prezydenckiej. Janusz Palikot pod żaglami przekonał pana, żeby w niej wystartował?
Nie, nie przekonujemy się w takich warunkach. Janusz Palikot zna moją opinię.
I pan cały czas nie chce.
Zna moją opinię, że zawsze należy być lojalnym wobec własnego środowiska, wobec własnego lidera. I zna bardzo dobre dla mnie wyniki sondaży, które wskazują na jakieś moje szanse. Ale nie przekonywał mnie w tej sprawie.
A wystartuje pan w walce o schedę po Tusku - jako przewodniczącym partii? Bo to już na wiosnę ma się dziać.
Wie pan, ja sądzę, że Platforma Obywatelska jest na tyle mądrą partią, że niekoniecznie musi zafundować sobie walkę wewnętrzną.
Dobrze, czy pan chciałby zostać przewodniczącym PO?
Bardzo poważnie rozważyłbym taką możliwość, jeśliby się okazało, że to właśnie może być elementem utrzymania wewnętrznej zgody, a nie wywołania wewnętrznej batalii.
Był tu jeden z liderów Platformy i powiedział, że właściwie jest już wszystko dogadane: Komorowski zostanie przewodniczącym Platformy, Schetyna będzie szefem rządu...
To nie jest tak. Oczywiście o takich sprawach się rozmawia, takie sprawy się dogaduje, ale zawsze to jest decyzja gremiów kierowniczych partii i największego zjazdu.
Ale pan nie powie "nie", jeśli partia wezwie?
Tak, to jest oczywiście perspektywa, która może mieć miejsce, ale nie musi. Kluczem jest oczywiście decyzja dotycząca wyborów prezydenckich. Od tego wszystko będzie zależało, także w scenariuszach układanki partyjnej, rządowej.
Ostatnie pytanie. Przesunie pan debatę o in vitro?
Nie.
A nie jest tak, że uzna pan, że ta debata tak bardzo politycznie zaszkodzi Platformie, że trzeba ją odsunąć na jakieś spokojniejsze czasy.
Na razie nie ma wyznaczonego żadnego terminu. Można przesuwać coś, co jest tam jakoś zafiksowane.
Ale ta debata jeszcze się w tym roku odbędzie?
Zobaczymy. Ja się na pewno nie będę spieszył. Tym bardziej, że się okazało, że wszystkie projekty - podkreślam słowo wszystkie - mają większe lub mniejsze mankamenty z punktu wiedzenia prawa europejskiego. I to już jest kwestia dosyć poważna.
Dziękuję bardzo.