Drzewiecki: Wystąpienie Fotygi było kuriozalne
Wczorajsze wystąpienie przed komisją spraw zagranicznych było kuriozalne i w zasadzie nie bardzo wiem, czy pani Anna Fotyga chce zostać ambasadorem, czy chce zamanifestować, że ma w głębokim poważaniu to, jaką politykę zagraniczną prowadzi rząd i pan minister Sikorski - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM minister sportu Mirosław Drzewiecki.
Posłuchaj Kontrwywiadu:
Konrad Piasecki: Ile razy zaśpiewał pan wczoraj "Sto lat", panie ministrze?
Mirosław Drzewiecki: Ani razu. Nie ma takiego zwyczaju.
Świętowanie urodzin premiera było tak ciche i skromne?
Ciche i skromne.
Kryzysowe takie?
Polegało głównie - na początku - na pracy, bo wieczorem mieliśmy dużo rzeczy do zrobienia, a dosłownie z 1,5 godziny już posiedzieliśmy i trochę mecz oglądaliśmy przy okazji.
"Sto lat" nie było, bo premier czuje, że wszedł w smugę cienia już?
Wie pan, w naszym wieku, bo ja jestem w bardzo zbliżonym wieku do premiera...
52 lata - przypomnijmy - ma premier.
Ja 52 lata już skończyłem również, jak premier. To jest takie poczucie, że niepotrzebnie człowiek się wbija w lata. Może to jest przyjemne, jak się obchodzi cudze urodziny, ale jak się samemu obchodzi, to jest rzeczywiście taka smuga cienia, która coraz dłuższa jest.
To współczujemy premierowi.
To jest koszt...
Życie, życie, życie.
Tak, to życie.
Co było ulubionym tematem rozmowy - Anna Fotyga i jej przypadki?
Nie. To było święto jednak, w związku z tym nie należało tego święta nawet na te 1,5 godziny psuć rozmową o sytuacji, która nie była wymarzoną sytuacją jak na kandydata na ambasadora przy ONZ.
A czuje się pan poraniony przez Annę Fotygę?
Ja jestem tak poraniony przez Annę Fotygę, że uważam, że nie powinniśmy narażać Anny Fotygi, żeby dalej się raniła tą polską polityką.
Czyli uważa pan, że nie powinna zostać polskim ambasadorem?
Jeżeli ode mnie by to zależało i ja bym decydował, to uważam, że wczorajsze jej wystąpienie przed komisją spraw zagranicznych było kuriozalne i w zasadzie nie bardzo wiem, czy pani Anna Fotyga chce zostać ambasadorem, czy chce zamanifestować to, że ma w głębokim poważaniu to, jaką politykę zagraniczną prowadzi rząd i pan minister Sikorski.
Czyli Anna Fotyga mówiąc, że czuje się poraniona przez polską politykę zagraniczną, najbardziej zraniła się sama i doprowadziła się do politycznego samobójstwa?
Tego nie wiem, bo to nie są decyzje, które ja podejmuję.
Ale gdyby to od pana zależało, to pan by jej nie wysyłał do ONZ?
Nie wysyłał, nie narażał na tę udrękę w związku z nieakceptowaniem polityki zagranicznej, jaką prowadzi dzisiaj rząd.
Ale pan wie, że to będzie wojna z prezydentem?
Nie wiem, jakie będą skutki tego wszystkiego. Ja mówię o własnym odczuciu, absolutnie z nikim tego nie konsultowałem, tylko przyznam szczerze, że byłem absolutnie zaskoczony, nie tylko zaskoczony - coś mnie zabolało, bo tak się nie układa współpracy na najbliższe cztery lata, tak się nie robi.
Ale w tej sprawie nie ma jeszcze żadnej decyzji? Premier nie mówił nic, że w tej sytuacji nie pojedzie?
Nie. Nie ma takiej decyzji, dlatego mówię tylko i wyłącznie o własnym odczuciu i o wrażeniu, jakie odniosłem.
Palikot też wczoraj świętował urodziny razem z wami?
Nie.
Popadł w niełaskę?
Nie. Myślę, że to nie ma nic wspólnego. Po prostu te urodziny nie były fetowane przez cały klub, czy wszystkich ludzi, którzy znają premiera.
Ale Palikot podobno już w tej "dobrej paczce" - jak to pan mówi - wokół premiera jest?
Palikota wczoraj nie widziałem, nawet nie wiem, czy był wczoraj w Warszawie. Tak jak powiedziałem, to była tylko chwila po bardzo poważnych zajęciach i przy okazji meczu późno wieczorem oglądanego, świętowaliśmy, jeśli tak to ująć.
Nie jest tak, że partyjni liderzy Platformy mają już dosyć Janusza Palikota i jego kolejnych wybryków i występków?
Wie pan, czasami się zastanawiam, ale wydaje mi się, że Janusz Palikot jest tak oryginalnym człowiekiem i tak napędzonym w tym wszystkim, że jemu życie i PiS przynosi tyle tematów, że jego świerzbi ręka i ciągle się coś dzieje. Ja nie wszystko podzielam i nie wszystko jest w stylu, jaki ja bym akceptował, ale nie ulega wątpliwości, że w sposób bezwzględny realizuje politykę taką, jaką realizował PiS wobec wszystkich innych i to PiS bardzo wścieka.
A mi się wydaje, że dzisiaj w sposób bezwzględny odwraca uwagę od własnych problemów. Panie ministrze i panie skarbniku, ilu polityków Platformy zdołało zebrać sumy rzędu 900 tysięcy na własne kampanie wyborcze? Ile osób zdołało namówić inne osoby, żeby wpłacić tak gigantyczne sumy na ich kampanie wyborcze?
No chyba niewielu, a być może żaden...
... boję się, że Palikot, a potem długo, długo nic.
Janusz Palikot jest człowiekiem niezwykłym.
A nie zastanowiło to pana jako skarbnika?
Wie pan, ja nie śledzę tych wpłat, dlatego że ja nigdy nie jestem przy wyborach człowiekiem, który jest pełnomocnikiem finansowym. Bo pełnomocnik finansowy przygląda się tym sprawom.
A nie jest tak, że to była i jest tajemnica poliszynela, że w gruncie rzeczy to były jego pieniądze wpłacane przez inne osoby?
Tego tak nie możemy powiedzieć, bo nie mamy żadnych dowodów na to. Prokuratura to sprawdzała, sprawdza. Ja jednak się opieram na tym, co mówią urzędnicy, którzy są od tego.
Ale panie ministrze, jako człowiek z 52-letnim doświadczeniem życiowym - jak się to już dzisiaj powiedziało - wierzy pan, że Palikot rzeczywiście zdołał namówić emerytów i studentów, żeby wpłacali tak gigantyczne sumy na jego kampanię?
Ale Palikot w jednym miejscu ma rację. Bardzo często bogaci ludzie, którzy znają Palikota, mogą za pośrednictwem swoich dzieci wpłacać. A te dzieci bardzo często są studentami. W związku z tym ja nie wiem.
A to dlaczego te osoby nie wpłacają, tylko wpłacają za pośrednictwem dzieci? Kupy się nie trzyma to, panie ministrze.
Ja przyznam, że kompletnie mnie to nie interesuje, dlatego że szkoda czasu na to wszystko. Są od tego instytucje, które to muszą sprawdzić, sprawdzają i na tym trzeba poprzestać.
Pan jako skarbnik wierzy Palikotowi?
Ja nie mam powodów, żeby mu nie wierzyć.
Czyli wierzy pan w jego niewinność?
Absolutnie, dopóki nie ma innych faktów, dlaczego mam Januszowi Palikotowi nie wierzyć, który mówi, że jest tak.
Nie chce pan już Beenhakkera?
Nie, to nie jest kwestia niechcenia Beenhakkera, tylko...
W wywiadzie dla "Dziennika" pan mówi, że po eliminacjach mistrzostw świata powinien nastąpić rozwód.
Wolałbym, żeby to był - jeżeli wywiad - to jednak autoryzowany. Ale niemniej uważam, że Beenhakker powinien dojechać do końca, czyli doprowadzić Polskę - daj Boże - do finałów w RPA, ale później wydaje mi się, że przyszłość już nie powinna być związana Beenhakker-PZPN, dlatego że tyle jest złości i złej krwi w tym obiegu, że to trzeba przeczyścić.
Ale teraz czas na Polaka?
Nie wiem, czy na Polaka. Chcę powiedzieć tak, że - oczywiście kilku trenerów mamy bardzo dobrych - natomiast nie ulega wątpliwości, że nie jesteśmy mistrzami świata i to nie jest tak, że polski trener... na świecie rozrywają i wszyscy chcą polskich trenerów, bo są najlepsi - nie. Nie ma polskiej szkoły.
Marzy się panu jakiś polski Wenger czy Benitez?
Nie umiem powiedzieć. Bardzo bym chciał tylko, żeby budować z perspektywą jakąś, przyszłością, czyli człowiek, który powinien wziąć reprezentację po Beenhakkerze, to powinien być człowiek, który doprowadzi naszych do Euro 2012.
Ostatnie pytanie: czy po wizycie Platiniego możemy powiedzieć, że Chorzów nie ma już szans na Euro?
Ale nie jest tak, że Chorzów jest ostatni na liście dzisiaj?
Ja nigdy tak nie powiedziałem wobec żadnego miasta i uważam, że nie ma takiego miasta, które jest pierwsze albo ostatnie, dlatego że...
... ale jakby Warszawa czy Chorzów, to jednak Warszawa.
Warszawa jest pierwsza, dlatego że ona ma pewne miejsce.
Więc pytam, czy Chorzów ostatni.
Nie. Nie jest ostatni.
A kto?
Każde z tych miast ma szansę spełnić oczekiwania i wypełnić zobowiązania.