Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Borowczak: Tusk jest twardy, nie wymięka

Po co do Gdańska przywozić gości, by oglądali palone opony? Oni już to widzieli. A na Wawelu można spokojnie porozmawiać i załatwiać sprawy dla Polski - przekonywał w Kontrwywiadzie RMF FM Jerzy Borowczak, były szef "Solidarności" w Stoczni Gdańskiej, dziś związkowiec i radny Platformy Obywatelskiej.

/RMF

Konrad Piasecki: Czy uciekający przed "Solidarnością" premier wykazuje się raczej zdrowym rozsądkiem, czy tchórzostwem?

Jerzy Borowczak: Po pierwsze, premier nie ucieka przed "Solidarnością", natomiast nie zaprasza się gości w miejsce, gdzie ci goście mogą być porażeni gazem pieprzowym lub łzawiącym. Trudno więc obchodzić uroczystości, kiedy istnieje takie zagrożenie, że goście nie będą zadowoleni.

Ale czy z tymi gośćmi należy stanąć i twardo powiedzieć: nie przestraszymy się zadym i palenia opon i jednak uroczystości zorganizować w Gdańsku 4 czerwca, a nie w Krakowie?

Chcę podkreślić, że uroczystości są w Gdańsku organizuje Europejskie Centrum Solidarności. Jest cały program, nie będę go tutaj przytaczał. Z tych uroczystości nie rezygnujemy. Natomiast rezygnujemy tylko ze Szczytu Wyszechradzkiego , który odbędzie się w Krakowie. To dobre posunięcie, bo nie ma sensu zapraszać gości tutaj, kiedy my jako związkowcy mamy uchwałę o organizowaniu demonstracji w tym dniu.

Ale wie pan doskonale, że to wygląda jak ucieczka podszyta strachem.

Nie, ci goście, których premier zaprosił, już byli w Gdańsku. Myślę, że u siebie mieli dużo takich sytuacji, dużo groźniejszych nawet. Jak mówił pan Kownacki z Kancelarii Prezydenta, to jest normalne, że pali się opony, a w niektórych państwach pali się samochody. Więc tu nie ma żadnego strachu. Ani Donald Tusk by się nie przestraszył, ani ci goście. Ale to nie byłaby uroczystość.

To czym się kieruje Donald Tusk? Tym, aby przyjąć godnie gości, żeby nie oglądali opon? Dla nich takie palenie opon to nie jest nic nadzwyczajnego.

Ale po co ich do Gdańska przywozić, żeby to oglądali, kiedy można na Wawelu spokojnie porozmawiać i załatwiać sprawy dla Polski.

Może chodzi o to, że Donald Tusk bardzo nie chce, żeby na trzy dni przed eurowyborami pokazywano go w otoczeniu tych dymów, gazów i policji bijącej pałkami "Solidarność"?

To się wszystko wiąże. Żeby nie pokazywać gości, których się zaprasza na uroczystości, a potem ich z tych uroczystości ewakuować. To bardzo rozsądna decyzja i ja ją popieram. My, jako związkowcy "Solidarności", jeśli będzie taka decyzja, będziemy demonstrować, natomiast uroczystości 4 czerwca będą na Ołowiance. Piękna konferencja, wielu przedstawicieli demokracji ludowej, którzy później w swoich krajach sprawowali funkcje. To pójdzie szeroko w świat, tak jak poszedł Nobel '25, jak poszła okrągła, dwudziesta piąta rocznica z Lechem Wałęsą, z Aleksandrem Kwaśniewskim, z premierem Belką, z Januszem Śniadkiem, z Barroso. Tak samo będzie teraz.

Nie jest tak, że Tusk - mówiąc kolokwialnie - wymięka?

Nie. To Kaszub z krwi i kości. Znam go z osobistych sytuacji, to nie jest człowiek, który wymięka, to człowiek twardy. Ani krzty strachu w tym, co robi, nie będzie i nie było.

A kiedy pan patrzy na swoich kolegów z "Solidarności" w Stoczni Gdańsk, myśli pan sobie: twardzi, dobrzy związkowcy, czy zadymiarze, których inspiruje polityka?

Ja też byłem szefem dwie kadencje i byłem wiceszefem jedną kadencję i zawsze jesteśmy inspirowani politycznie. Ja byłem bardzo związany z Lechem Wałęsą i wiele moich, stoczniowych działań było tym nakierowanych. Udzielałem poparcia Lechowi Wałęsie, bo Lech wałęsa pomagał stoczni. Dopóki był prezydentem, Stocznia Gdańsk nie miała wielkich problemów. My mamy w stoczni taki syndrom stoczni. Jak syndrom Nangar Khel, Afganistanu, czy Iraku, bo my w stoczni ciągle musimy walczyć. Nie mieliśmy tam żadnych wakacji, ciągle coś się działo. Być może to przekleństwo, że ona jest taka upolityczniona, że wiec sobie robi premier Kaczyński.

Stocznia Gdańska już nigdy nie będzie w Polsce normalnym zakładem pracy. Pewnie z tego też to po części wynika.

I o to chcielibyśmy zawalczyć: jest już prywatny właściciel i od ISD Polska oczekujemy, żeby wyłożyło kawę na ławę: co chcecie robić, jakie statki macie zakontraktowane. Bo jak słyszę, że im do budowy statków nie są potrzebne pochylnie, bo na około, wśród kanałów stoczniowych inne stocznie budują bez pochylni, to się troszeczkę tego boję, czy oni naprawdę chcą budować statki.

Panie przewodniczący, ale kiedy politycy Platformy mówią, że ci związkowcy ze Stoczni Gdańskiej, to najemnicy, zadymiarze, że oni są sterowani przez Prawo i Sprawiedliwość, to pan kiwa głową, że trochę tak jest?

Ja trochę kiwam głową, że tak jest, bo jak ja widzę, kto się kręci przy naszej "Solidarności", m.in. były prezes Stoczni Gdańskiej, pan Jaworski, który kieruje teraz fundacją Stoczni Gdańskiej, to mogę mieć takie wrażenie. I rozmawiam i z Karolem Guzikiewiczem, czy z Romanem Gałęzewskim, mówię: "Nie unikniecie polityki, ta stocznia nie uniknie polityki". Natomiast, na ile można się powstrzymać od tego, co sugerują różni politycy, czy z Platformy, czy z PiS-u, czy z SLD... ja próbowałem trzymać stocznię z daleka od partii, natomiast trzymałem ją blisko prezydenta Lecha Wałęsy.

A kiedy słyszy pan zapowiedzi, że za karę Platforma utnie związkowe przywileje, że odbierze związkowcom etaty, to związkowiec się w panu burzy?

Ja myślę, że Platforma nie będzie obniżała etatów, bo to jest ustawa o związkach zawodowych i myślę, że jeden etat na sto dwadzieścia osób to nie jest dużo. Natomiast być może chodzi o płace. Ja dzisiaj nie wiem jakie są płace w związku, wiem jakie są w Komisji Krajowej. Ale jak jest w zakładach, czy to jest taka sama pensja jak na wydziale, czy to jest dwukrotność, nie wiem i nie chcę na ten temat mówić.

Będzie pan próbował wybijać politykom Platformy ten pomysł z głowy?

Ja myślę, że jeżeli zakłady dobrze prosperują, to dlaczego związkowcy nie mają zarabiać tak, jak ich członkowie - bo to są jakieś uchwały, negocjacje. Ktoś decyduje, jakie są płace w przedsiębiorstwie. Większość mamy prywatnych przedsiębiorstw, więc myślę, że tutaj sytuacja jest adekwatna do proporcji pracowników i działaczy związkowych.

Kiedy pan patrzy na to wszystko, co się teraz dzieje, na to jak wyglądają przygotowania do tych obchodów 20-lecia niepodległości, nie jest panu tak po ludzku smutno?

Ja miałem takie marzenie - i mówiłem o tym przed 25-leciem "Solidarności" - żeby je ziścić, żeby na tym placu, pod pomnikiem spotkali się wszyscy. I naprawdę dużo pracowaliśmy z panem prezesem Bogdanem Lisem, aby te uroczystości dopiąć, żeby był tam: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Janusz Śniadek, Paweł Adamowicz i premier Belka, i to się udało. Ja myślę, że trzeba rozmawiać - łatwo wtedy dojść do zgody. Nie należy się stroszyć, nie należy mówić szybciej niż się myśli, a to się zdarza. Myślę, że w tym wszystkim jest więcej takiego niedocenienia, jak ja słyszę moich kolegów, którzy mówią: "a my mamy jednego przedstawiciela w ECS-ie". Jesteśmy wszyscy dorośli i to nie jest argumentacja. Ja myślę, że równie telefon może być do mnie, ja mogę zadzwonić do Janusza Śniadka, mogę do Jurka Langera, czy do Maćka Jankowskiego. Myślę, że jak będziemy tak rozmawiać, to nie będzie porozumienia. Myślę, że jesteśmy natomiast wszyscy równi i możemy zadzwonić do siebie nawzajem i podjąć rozmowy na temat "4 czerwca".

To dzwońcie, rozmawiajcie. Jerzy Borowczak, dziękuję bardzo.

Dziękuję bardzo, pozdrawiam.

RMF

Zobacz także