Będą wybory na wiosnę?
Zapraszając Zytę Gilowską do udziału w rządzie, PiS gra na przedterminowe wybory - twierdzi Hanna Gronkiewicz-Waltz, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka.
Kamil Durczok: Jak silny policzek dostała w sobotę Platforma?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: To była decyzja taka zaskakująca ze strony PiS-u, ale proszę pamiętać, że Gilowska od 8 miesięcy nie jest członkiem PO. To nie jest więc wyjęcie wprost z Platformy. Mnie bardzo zastanawia, jak PiS pogodzi ze swoimi przedwyborczymi obietnicami liberalne poglądy Zyty Gilowskiej.
Od soboty liderzy PO przekonują, że to świetnie, że Gilowska weszła do rządu, po drugie, że to dowód słabości PiS-u. Rozumiem, że robicie dobrą minę do złej gry. Ale jak to chcecie wytłumaczyć swoim wyborcom?
Trzeba zwrócić uwagę na postępowanie rządu. Tak, jak mówię, Zyta Gilowska była twarzą Platformy, ale od 8 miesięcy zdecydowała się nie brać udziału w wyborach. Był konflikt. Natomiast to, co jest ważne: ja mam taki długi życiorys - ja pamiętam, co było z rządem Olszewskiego w 1992 roku, gdy nagle pojawił się Andrzej Olechowski - wiarygodny element dla rynków finansowych, bo zarówno rząd Olszewskiego, jak i Marcinkiewicza ma problem z rynkami finansowymi (z minister Lubińską to było widoczne) i teraz jest próba takiego ratowania i od strony PR-owskiej, i od strony zaufania rynków finansowych. Oznacza to, że rząd nie jest silny, jest słaby, mimo że premier Marcinkiewicz zaklina rzeczywistość. Z punktu widzenia PO jest to zaskakująca decyzja, powodująca u niektórych członków taki pewien dyskomfort.
U działaczy to mniej istotne. Bardziej chodzi o wyborców. Kilka miesięcy temu byli przyjaciele z PiS, dzisiaj nie ma koalicji. Kilka miesięcy temu Zyta Gilowska była naszą siostrą, a dzisiaj jest ministrem finansów w rządzie PiS-u, który jest waszym politycznym przeciwnikiem.
To są właśnie te określenia polityczne, które dziwiły mnie zawsze w Polsce. W polityce ważny jest kompromis. Zyta Gilowska na pewno zapobiegnie pewnym działaniom populistycznym. Premier już porozdawał około 2 mld złotych. Mam nadzieję, że jako minister finansów, jako wicepremier postawi temu tamę. Aczkolwiek, ja byłam taka zaskoczona jej wycofaniem się z podatku liniowego. Ja pamiętam dyskusję z Gilowską, gdzie ona była dużo większym zwolennikiem podatku liniowego niż ja. Ja jestem mniej liberalna w poglądach niż Zyta Gilowska.
To pokażą najbliższe miesiące. Ja się zastanawiam, czy wasi wyborcy nie zasługują na inne tłumaczenie tej sytuacji niż to, co powiedział Jan Rokita, że strasznie się cieszy.
Jeśli Polska może na tej nominacji skorzystać, to możemy mieć pewien dyskomfort - ja tego nie ukrywam. Ale nie możemy też przedkładać tego ponad dobro naszego wizerunku w mediach zachodnich np. "Finacial Times" i innych pismach, które powodują, że klimat inwestycyjny w Polsce jest dobry albo zły.
A jak pani sobie wyobraża głosowanie nad budżetem. Wyobraża pani sobie taką sytuację, że PO zagłosowałoby za budżetem, który przedstawia rząd Marcinkiewicza?
PO jest taką partią, że przed każdym głosowaniem"za" czy "przeciw" - kiedy jest dyscyplina, jest bardzo długa dyskusja w klubie. Mamy poważne wątpliwości, co do tego budżetu. Nasi przedstawiciele Zbigniew Chlebowski czy Maria Wiśniewska mówią, że są tam zawyżone dochody, że są nierealne. On jest taki, żeby zaspokoić trochę te obietnice wyborcze.
To jest takie głosowanie, w którym rysuje się wyraźna geografia w Sejmie: kto popiera rząd, kto jest przeciwko.
Ja myślę, że po pierwsze jest to budżet po części przygotowany przez Belkę, potem popsuty (w moim odczuciu) przez premiera Marcinkiewicza i nie ma tutaj powodów, żebyśmy musieli na siłę głosować nad tym budżetem. Myślę, że dzisiaj raczej większość opinii skłania się przeciwko budżetowi niż za, ale tak jak mówię, nie chcę tego mówić zawczasu, ponieważ wkrótce będzie dyskusja w klubie.
Rozmawiała pani z panią prof. Gilowską?
Nie rozmawiałam.
A gdyby pani rozmawiała, to o co chciałaby pani zapytać?
Chciałabym na pewno zapytać, czy nadal będzie pożyczać w euro, dlatego że to w sposób nienaturalny umacnia złotego i eksporterzy niedługo będą mieć problemy, ponieważ złoty i tak się umacnia w sposób naturalny. Natomiast to, że rząd pożycza w euro (to się zaczęło za rządów premiera Belki) powoduje, że złoty staje się w sposób bardzo szybki zbyt mocny i to jest bardzo istotny problem dla ministra finansów.
A czy na pani ekonomiczne oko da się pogodzić poglądy pani profesor Gilowskiej - ministra finansów, z poglądami na rządzenie i budżet - premiera Marcinkiewicza?
Ja myślę, że oczywiście nie da się, ponieważ pamiętam jak Zyta Gilowska w czasie Dni Tischnerowskich mówiła, że PiS to jest partia ludzi podejrzliwych, ponurych itd. Lech Kaczyński odpowiedział, że zupełnie się nie zgadza z jej poglądami. To było w kwietniu tego roku i nie wiem, czy Jarosław Kaczyński tak bardzo zmienił poglądy, który nawiasem mówiąc jest de facto superpremierem. To, czego Platforma się obawiała, to jest kwestia krytyki - może i uzasadnionej. Premier Marcinkiewicz jest premierem malowanym i tak naprawdę decyzje podejmuje Jarosław Kaczyński.
Czy to jest gra na przedterminowe wybory?
Według mnie tak. Jest to gra na przedterminowe wybory. Platforma jednak do tej pory nie traciła elektoratu na rzecz PiS-u.
A teraz straci?
Czy straci, to się okaże w sondażach.
Pytanie tylko jak dużą grupę, a nie czy.
Ja myślę, że tu umocnimy swój wierny elektorat. Wszystko zależy od tego, co Zyta Gilowska będzie mówić, bo jeśli zmieni poglądy na PiS-owskie - to mniej stracimy, a jeśli utrzyma kierunek liberalny - to więcej.
Dziękuję za rozmowę.
Posłuchaj całego wywiadu: