Chaos i gorąca atmosfera panowały w Sejmie od samego rana. O godz. 9.30 posłowie zagłosowali w sprawie wprowadzenia do porządku obrad głosowania ws. wyboru nowego sędziego TK. Kandydatem zgłoszonym przez PiS był profesor prawa karnego Zbigniew Jędrzejewski. Ma on zastąpić sędziego Mirosława Granata, którego kadencja wygasa za dwa tygodnie, 27 kwietnia. Pozytywne zaopiniowanie kandydatury prof. Jędrzejowskiego przez Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka spotkało się ze sprzeciwem opozycji. Czwartkowym obradom w Sejmie towarzyszyła burzliwa dyskusja i emocjonalne wystąpienia posłów. Burzliwa dyskusja, wykluczenie posła PO z obrad i głosowanie "na dwie ręce" W trakcie obrad marszałek Marek Kuchciński wykluczył z nich posła PO Tomasza Lenza. Opozycja - Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Kukiz'15 i PSL - zadecydowała, że "wyjmie karty do głosowania", przez co dla systemu będzie nieobecna na sali plenarnej i nie weźmie udziału w wyborze nowego sędziego TK. Chwilę później doszło do głosowania, które wywołało jeszcze więcej emocji. Opozycja wpadła w euforię zaraz po głosowaniu i przyjęła wynik brawami, sądząc, że ze względu na brak udziału w oddaniu głosów, udało się odrzucić kandydaturę prof. Zbigniewa Jędrzejewskiego. Marszałek Marek Kuchciński nie odczytał jednak wyników głosowania, ale zarządził dwuminutową przerwę. Następnie oznajmił: "Stwierdzam, że Sejm bezwzględną większością głosów wybrał Zbigniewa Jędrzejewskiego na sędziego TK". Jak się okazało, posłanka Kukiz'15 Małgorzata Zwiercan zagłosowała w imieniu Kornela Morawieckiego. Zwiercan, zapytana przez dziennikarzy, czy zagłosowała "na dwie ręce", odpowiedziała: "z tego względu, że Kornel się źle poczuł i rozmawialiśmy wcześniej, tak się stało". Z kolei Morawiecki przyznał, że poprosił o to swoją koleżankę: "Prosiłem panią poseł, że muszę wyjść i żeby zagłosowała za mnie" - powiedział. Przypomnijmy, że Sejm wybiera sędziego bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów (230). Z podanych przez Sejm danych wynika, że głosowało 233 posłów, za wyborem Jędrzejewskiego było 227; większość bezwzględna konieczna do wyboru wynosiła 117. Naruszenie dobrych obyczajów czy złamanie prawa? O co zatem chodzi w dzisiejszym sejmowym zamieszaniu? Czy głosowanie nad wyborem nowego sędziego TK jest ważne? Doszło do naruszenia dobrych obyczajów parlamentarnych, czy do złamania prawa? - Był to tylko jeden głos, jest bezwzględna większość i kworum, a zatem, moim zdaniem, głosowanie zakończyło się wyborem i jest ważne - mówi dla Interii prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli. - W moim przekonaniu na pewno doszło do złamania dobrych obyczajów parlamentarnych. Ten głos nie powinien być uwzględniony, jakkolwiek nie wpływa to na wynik głosowania - uważa prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli. - Nawet gdybyśmy nie wzięli pod uwagę tego głosu, to i tak prof. Jędrzejewski otrzymałby wymaganą bezwzględną większość. Brak tego głosu nie wpłynąłby również na kworum, które wynosi co najmniej 230 posłów - dodaje. Reasumpcja głosowania Zdaniem eksperta, opozycja ma natomiast prawo wnosić o reasumpcję głosowania na gruncie art. 189. Regulaminu Sejmu. - Taki wniosek może być złożony na piśmie przez 30 posłów na danym posiedzeniu. Jak stanowi regulamin, reasumpcja może mieć miejsce, gdy wynik głosowania "budzi uzasadnione wątpliwości". Natomiast o tym, czy nastąpi powtórzenie głosowania, decyduje Sejm - mówi prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli. Zgodnie z Regulaminem Sejmu, wniosek o dokonanie reasumpcji głosowania trzeba złożyć na aktualnym posiedzeniu Sejmu. - Obecne, 16. posiedzenie Sejmu, kończy się w dniu dzisiejszym. Z politycznego punktu widzenia, nie sądzę jednak, że gdyby taki wniosek został dziś złożony, Sejm zgodziłby się na reasumpcję, bo decydowałaby o tym większość parlamentarna - twierdzi ekspert. Konsekwencje Prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli podkreśla, że za nieprawidłowość Małgorzata Zwiercan i Kornel Morawiecki odpowiadają przed Sejmem. - Niewątpliwie kompetencje do wyciągnięcia konsekwencji ma Komisja Etyki Poselskiej, która może ukarać posła naganą. Natomiast trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy zostało popełniono przestępstwo? A jeśli już, to jakie? To problem rozważany w doktrynie, a także w orzecznictwie. Chodzi o to, czy taki czyn jest chroniony tzw. immunitetem materialnym? - mówi ekspert. - Immunitet materialny chroni posła od odpowiedzialności za czyny związane z wykonywaniem mandatu. Jeżeli przyjęlibyśmy, że to działanie jest chronione immunitetem materialnym, to poseł nie może odpowiadać za popełniony czyn przed sądem - ponieważ immunitet materialny jest bezwzględny, tj. nie może zostać nigdy uchylony - wyjaśnia prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli. - Jeżeli jednak przyjęlibyśmy, że takie działanie nie jest chronione immunitetem materialnym, wówczas Sejm wyraża zgodę na uchylenie tzw. immunitetu formalnego (a więc dotyczącego ochrony przed odpowiedzialnością karną), prokurator może postawić zarzuty, a sąd zadecyduje o karze - dodaje. Podobne przypadki W rozmowie z Interią ekspert wspomina, że ostatni podobny i głośny przypadek miał miejsce w 2003 roku. - Chodzi o sprawę posłów Chaładaja i Jarmolińskiego. Doszło wtedy do postępowania sądowego. Sąd zajął się wnioskiem prokuratury, ale nastąpiło wówczas tzw. warunkowe umorzenie postępowania. Z kolei w 1995 roku podobna sprawa została uznana przez Komisję Regulaminową Sejmu za czyn chroniony immunitetem materialnym. Sejm nie wyraził wówczas zgody na uchylenie immunitetu, kierując się opinią komisji - wyjaśnia prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli. Poświadczenie nieprawdy? Jak przekonuje ekspert, dzisiejsza sprawa pozostaje zatem do rozstrzygnięcia. - Jeśli dojdzie do wniosku prokuratury i uznania dzisiejszej nieprawidłowości w głosowaniu za czyn przestępny, nie podlegający tzw. immunitetowi materialnemu, będzie mogło być prowadzone postępowanie np. w kontekście zarzutu przestępstwa poświadczenia nieprawdy - wyjaśnia prof. UJ dr hab. Piotr Mikuli. Dodaje, że w Sejmie nie ma możliwości, by upoważnić kogoś do oddania za siebie głosu. - Nie ma możliwości oddania głosu za kogoś. W Sejmie jest to rzecz niedopuszczalna. W takich przypadkach można się spodziewać co najmniej nagany udzielonej przez Komisję Etyki Poselskiej, niezależnie od ewentualnego postępowania prokuratorskiego czy później sądowego - podsumowuje ekspert.