Śledczy ustalili, że chłopiec został rzucony na piec kaflowy w kuchni, a następnie był oblewany wrzątkiem przez swojego ojczyma, Dawida B. Wcześniej był bity i kopany. Zdaniem medyków ciężkie obrażenia powstały w ciągu ostatniego miesiąca, a "ból musiał być dotkliwy". Policja zatrzymała 35-letnią matkę, Magdalenę B. oraz ojczyma dziecka. Mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące m.in. usiłowania zabójstwa dziecka. Kobietę prokuratura podejrzewa m.in. o narażenie chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Oboje przyznali się do winy. Na co najmniej trzy miesiące trafią do aresztu. Skatowany ośmiolatek. "Taka matka nie powinna mieć dzieci" - Nie życzę żadnemu dziecku takiej krzywdy, każde dziecko musi mieć kochająca rodzinę. Mam żal do matki Kamila i Fabiana. Taka matka nie powinna mieć dzieci - powiedziała w rozmowie z "Faktem" Magdalena Mazurek, przyrodnia siostra skatowanego, 8-letniego Kamila oraz 7-letniego Fabiana. Kobieta dzieciństwo spędziła w placówce opiekuńczej prowadzonej przez siostry zakonne. Przez wiele lat nie miała kontaktu z ojcem, a jej matka była alkoholiczką. W wieku 19-lat Mazurek opuściła placówkę i odnalazła swojego ojca dzięki mediom społecznościowych. Mężczyzna miał dwóch synów - Kamila i Fabiana - ze związku z inną kobietą, Magdaleną B. Chłopcy mieszkali z matką. Dawid B., który skatował Kamila, był kolejnym partnerem Magdaleny B. Rozmówczyni dziennika "Fakt" przyznała, że pokochała chłopców jak starsza siostra. Bawiła się z nimi, kupowała im prezenty, gdy widywała się z ojcem i przyrodnimi braćmi. Kobieta przyznaje, że dzieci "potrzebowały ciepła i miłości". Magdalenę Mazurek zaniepokoił fakt, że "Fabian niewiele mówił, a Kamil wypowiadał pojedyncze słowa". Skatowany ośmiolatek. "Pokazywał mi ślady i poparzenia" "Kamilek pokazywał mi ślady na ręce i poparzenia po papierosach, pytałam go, kto to ci zrobił, on odpowiadał: Dawid. Sama mam jeden taki ślad z dzieciństwa, wiem, jak boli. Kamil mówił: Dawid zły, mama zła. Ślady były na ręce Kamila i na Fabiana nodze. Po jednych odwiedzinach u taty, w czasie ferii zimowych, Kamil nie chciał wracać do domu. Rozmawiałam z tatą, prosiłam, żeby coś zrobił z tym, bo to jego synowie. Tata zabierał się za to, ale nikt mu nie pomógł. MOPS i kurator to zlekceważyli, wszyscy po kolei" - tłumaczyła kobieta. Pani Magdalena przyznała, że o pobiciu Kamila dowiedziała się od swojego ojca, który do niej zadzwonił. Mężczyzna "był zapłakany". - W jednej chwili poczułam ból, rozpacz, wściekłość - powiedziała. Kobieta opisała sprawę w swoich mediach społecznościowych.