Do wstrząsu w kopalni Borynia-Zofiówka doszło w sobotę o 3:40 w przodku D4a na poziomie 900 m. - Nie było pożaru ani wybuchu metanu, był wyciek metanu - podkreślił na antenie Polsat News rzecznik JSW Sławomir Starzyński. - Po drodze koncentracja metanu jest na tyle duża, że trzeba będzie wchodzić stopniowo, poprawiać tę wentylację - przekazał Edward Paździorko, zastępca prezesa zarządu JSW ds. technicznych i operacyjnych. - Na dole mamy już 12 zastępów, dwa są w drodze - dodał. Jak wynika z sobotniego porannego komunikatu działającego przy wojewodzie śląskim Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, energia wstrząsu wysokoenergetycznego wyniosła 1x10 do 6 dżula. Odpowiada to magnitudzie 2,21 w skali Richtera. Nie ma kontaktu z poszukiwanymi górnikami Po godz. 13. prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Tomasz Cudny poinformował na briefingu, że zastępy ratowników dotarły do 770. metra. - Atmosfera, która tam jest, wymusza pracę w aparatach. Mówimy o dużym stężeniu metanu. W drodze, w której posuwają się do przodu, poprawiają cały czas lutniociąg - mówił prezes. - Nie ma żadnych kontaktów, nie ma oznak, że ktoś usłyszy jakiś głos - dodał. Poinformował, że zastęp, który dotarł do 770. metra został wycofany, ponieważ jego zapas tlenu pozwoliłby jeszcze na pokonanie ok. 150 metrów. - Byliby bardzo blisko przodka i musieliby natychmiast wracać - wyjaśnił. - Ratownicy są wycofani w tej chwili do bazy, za chwilę wejdzie kolejny zastęp, który - według naszych obliczeń, symulacji - powinien znaleźć się w przodku - zaznaczył Cudny. Dodał, że chwilę przed briefingiem spotkał się z rodzinami, którym przekazał te same informacje. "Metanu jest dużo" - Po drodze, jeżeli lutniociąg (przewód doprowadzający powietrze - red.) jest uszkodzony, oni poprawiają tę wentylację - automatycznie wówczas większe ilości powietrza dopływają do przodka. Jednocześnie zwiększyliśmy pewne ciśnienia w rurociągach sprężonego powietrza; regulujemy to zdalnie, aby pchać powietrze do przodka - relacjonował wcześniej w sobotę Edward Paździorko. - Metanu jest dużo, natomiast powyżej zakresu (wybuchowości - red.). Ratownicy są w łączności z bazą, w aparatach ratowniczych. Nie ma jakichś innych gazów pożarowych czy zagrażających prowadzeniu akcji. Poruszamy się. Drugi zastęp jest ubezpieczający, trzeci wyszedł teraz z bazy - opisywał wiceprezes. Zasygnalizował, że ze względu na warunki, w których pracują ratownicy, ich wymiana powinna odbywać się stosunkowo sprawnie. Dyrektor do spraw pracy kopalni Zofiówka Marcin Gołębiowski zapewnił, że pracodawca jest w stałym kontakcie z rodzinami poszkodowanych, część z bliskich jest na terenie kopalni, w specjalnie udostępnionym miejscu; mają oni zapewnioną opiekę m.in. psychologiczną i medyczną. Jeszcze w sobotę na Śląsk do kopalni Zofiówka ma udać się premier Mateusz Morawiecki. Premier Morawiecki na miejscu Premier Mateusz Morawiecki przyjechał w sobotę po południu do kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. W środę premier Mateusz Morawiecki odwiedził pobliską, również należącą do JSW, kopalnię Pniówek w Pawłowicach, gdzie tamtego dnia doszło do wybuchów metanu. Dotąd potwierdzono śmierć pięciu ofiar katastrofy - 4 osoby zginęły w kopalni, 1 zmarła w szpitalu, sześć osób jest w szpitalu w ciężkim stanie. Podczas konferencji prasowej premier zapowiedział, że rząd nie zostawi rodzin górników bez wsparcia finansowego. Premier dodał, że pozostało jeszcze ponad 300 metrów, by dotrzeć do poszkodowanych. - Wszystkie procedury, sytuacja, jaka się wydarzyła w kopalniach Pniówek i Zofiówka będą bardzo skrupulatnie sprawdzone - zapowiedział premier. Mateusz Morawiecki zapewnił, że w kwestię wyjaśniania zdarzeń zostali zaangażowani najlepsi specjaliści. Dodał, że z kilkoma z nich już rozmawiał. - Jestem przekonany, że wkrótce będziemy wiedzieli, czy to siły natury doprowadziły do zdarzeń w obu kopalniach, czy nastąpiły jakieś błędy ludzkie - podsumował. Tragedia w kopalni Pniówek Wstrząs w Zofiówce to kolejny wypadek w polskich kopalniach w ciągu ostatnich dni. W piątek zapadła decyzja o odstąpieniu od prowadzenia akcji ratowniczej w kopalni Pniówek w Pawłowicach w celu wydobycia siedmiu górników, zagrożony rejon zostanie odizolowany - poinformował prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Tomasz Cudny. Ta decyzja odsuwa możliwość dotarcia do ofiar środowych wybuchów do czasu ustabilizowania się atmosfery w odizolowanym rejonie - być może o wiele tygodni. - To są bardzo trudne decyzje, ale to jest bezpieczeństwo ratowników, którzy wykonywaliby swoje zadania z bardzo dużym obciążeniem - przekazano.