"Bronisław Komorowski myślał, że wygra na stojąco"
- Bronisław Komorowski płaci cenę za rządy Platformy i za swoją mdławą kampanię, a Andrzej Duda dostaje nagrodę za swoją bardzo dobrą kampanię - mówi w rozmowie z Interią politolog dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdaniem dr Olgierda Annusewicza ogromny wpływ na wynik wyborów prezydenckich miał Paweł Kukiz, który zaktywizował wyborców antysystemowych, domagających się zdecydowanych zmian.
- Decydującą rolę odegrał Paweł Kukiz - to że wszedł do gry, zmobilizował ludzi i dał dość jasny kierunkowskaz mówiący o tym, że Bronisław Komorowski nie jest jego bajką. Sam fakt, że Paweł Kukiz odebrał Bronisławowi Komorowskiemu głosy, a Komorowski nie potrafił ich odzyskać, był kluczowy - przekonuje politolog.
Annusewicz przypomina, że na początku kampanii większość Polaków nie wiedziała jeszcze, kim jest Andrzej Duda.
- Duda miał naprawdę niezłą, bardzo zmobilizowaną kampanią. Od samego początku było widać dużą świadomość tego, że był problem z rozpoznawalnością, pracowano nad nią bardzo mocno - zauważa nasz rozmówca.
Z kolei Bronisław Komorowski pokpił zwłaszcza pierwszy etap swojej kampanii wyborczej.
- Postawa Komorowskiego i jego sztabu miała ogromne znaczenie. Przed pierwszą turą spodziewano się, że uda się wygrać wybory na stojąco.
Do porażki ustępującego prezydenta przyczynił się również balast niechęci społeczeństwa do rządzącej partii.
- Ludzie jednak wysyłają dość istotny sygnał Platformie Obywatelskiej. Bronisław Komorowski jest kojarzony z tą partią i nawet jeśli on sam przez ostatnie dwa tygodnie wypadł nieźle - w pierwszej debacie nawet lepiej od kontrkandydata - to mu to nie pomogło, ponieważ rządy Platformy trwają osiem lat. Bronisław Komorowski jest częścią tej strony sceny politycznej i trochę jest również "ofiarą" tego, że Polacy mają powoli Platformy dość - uważa dr Annusewicz.
Jak zauważa politolog, straszak w postaci powrotu PiS-u do władzy "kompletnie przestał działać". Do czego przyczyniło się m.in. umiejętne "schowanie" najbardziej kontrowersyjnych polityków tej partii.
- Elektorat niezdecydowany już się tak bardzo PiS-u nie bał, a pojawiła się szansa na zmianę, na coś nowego - wskazuje Olgierd Annusewicz.
- Andrzej Duda przestał być "tym strasznym PiS-em". Proszę zwrócić uwagę, że elementem tej naprawdę niezłej kampanii było wycofanie Antoniego Macierewicza, Jarosława Kaczyńskiego czy Krystyny Pawłowicz na głębokie zaplecze sceny. Trudno było straszyć samym Andrzejem Dudą. Próbowano Krzysztofem Szczerskim, ale mimo wszystko to nie było równie silne jak dawniej. 20 proc. wyborców nie przestraszyło się Pawła Kukiza, więc dlaczego mieliby się przestraszyć Andrzeja Dudy?