Rewolucyjny zapał szkodzi reformie edukacji?

Jolanta Kamińska

Jolanta Kamińska

- Niezależnie od kwestii politycznej wspólną cechą gmin wiejskich jest to, że patrzą racjonalnie i precyzyjnie na to, co mają zrobić, bo pracują dla swoich mieszkańców. Jeżeli zadanie do wykonania jest dobrze przygotowane i obudowane dobrymi przepisami prawa i są na nie pieniądze, to je wykonujemy. Jeśli któregoś z tych elementów brakuje, to wyrażamy swój niepokój, dlatego, że my nie będziemy o reformie opowiadać. My naprawdę będziemy to robić – mówi nam Marek Olszewski, komentując widmo zmian w oświacie.

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska witana przez dzieci podczas spotkania z uczniami, nauczycielami i przedstawicielem rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 21 im. Królowej Jadwigi w Lublinie; zdj. ilustracyjne
Minister edukacji narodowej Anna Zalewska witana przez dzieci podczas spotkania z uczniami, nauczycielami i przedstawicielem rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 21 im. Królowej Jadwigi w Lublinie; zdj. ilustracyjne Wojciech PacewiczPAP

Do końca roku zostały dwa posiedzenia Sejmu, tymczasem minister edukacji zapewnia, że w tym czasie Prawo oświatowe oraz przepisy wprowadzające ustawę Prawo oświatowe zostaną uchwalone. Jeśli wierzyć tym zapowiedziom, w ostatnim miesiącu roku 2016 czekają nas intensywne prace komisji, czytanie projektów i wreszcie głosowania. Posłowie PiS bez wątpienia będą musieli opowiedzieć się "za". Na koniec ustawa trafi do prezydenta, który - by dokument wszedł w życie - musi ją podpisać. Czy będzie mieć wątpliwości? Niewiele na to wskazuje, a sama minister Zalewska mówi, że prezydent zostanie "bezwzględnie przekonany do zmian w oświacie". Od kilku miesięcy słyszymy, że przekonywani są również rodzice, grupy zawodowe oraz samorządowcy.

Przedstawiciel tych ostatnich co najmniej sceptycznie podchodzi do tempa zmian, jakie narzuca minister Zalewska.

- Jeżeli przyjąć, że rzeczywiście potrzebne są zmiany, to niepokoi nas czas. Bo my jako samorządowcy, będziemy musieli reformę przeprowadzić - na poziomie organizacyjnym i finansowym, a prawie nic nie wiemy - mówi mi Marek Olszewski, prezes Związku Gmin Wiejskich RP, wójt gminy Lubicz.

Jak relacjonuje, do tej pory brakuje jakichkolwiek podstaw prawnych, zarówno Prawo oświatowe, jak i przepisy wprowadzające ustawę to wciąż jedynie projekty. Tym samym - do momentu, aż oba dokumenty nie przejdą całego procesu legislacyjnego i finalnie nie wejdą w życie, samorządowcy mają de facto związane ręce, choć z planów MEN wynika, że do 31 marca 2017 roku powinni przygotować sieć szkolną na swoim terenie.

- Trudno podejmować decyzje, kiedy nie ma podstawy prawnej, nie ma aktów wykonawczych, niezbędnych rozporządzeń - wskazuje.

Co z pieniędzmi?

Niepokoją również finanse. Na specjalnej stronie poświęconej reformie edukacji (reformaeduakcji.men.gov) ministerstwo przekonuje, że reforma jest policzona, a większe wydatki samorządów zaplanowane.

Na skutki reformy oświaty wydanych zostanie 900 milionów złotych - informowała na początku listopada Anna Zalewska. "Pojawia się 5 tysięcy dodatkowych oddziałów, dodatkowe etaty. Jednocześnie mamy pieniądze, ponad 300 mln zł wprost dedykowanych i 168 mln zł w rezerwie budżetowej na dostosowanie" - powiedziała Zalewska na wspólnej konferencji prasowej z premier Beatą Szydło. Jak wyjaśniła, kwota 900 milionów to środki "wprost dedykowane na reformę", a pieniądze te zostaną wykorzystane m.in. "na przekształcenia w szkole branżowej czy stworzenie oddziałów przygotowawczych".

- O rezerwie 900 mln złotych jedynie słyszałem, nie wiem dokładnie, gdzie jest umieszczona i wedle jakich kryteriów mogłaby być wydawana na reformę - mówi nam Olszewski.

Prezes Związku Gmin Wiejskich tłumaczy, że mimo wyliczeń MEN, istnieje poważna wątpliwość, czy pieniędzy z subwencji wystarczy. - Wysokość subwencji oświatowej w stosunku do rzeczywistych kosztów prowadzenia zadań oświatowych nigdy nie jest wyliczana wprost. Te kwoty na ogół się nie zgadzają i samorządy do subwencji oświatowej dokładają - wyjaśnia i wskazuje, że 9 proc. gmin do tej pory nie spłaciło kredytów zaciągniętych na budynki gimnazjalne.

Teraz potrzebne będą kolejne prace remontowe i adaptacyjne.

- W tej chwili okaże się, że w małych gminach wiejskich wiele szkół - aktualnie 6-klasowych, trudno będzie przywrócić do stanu placówki mieszczącej 8 klas, nawet jeżeli przed laty była to 8-klasowa szkoła. Dlaczego? Bo nie ma tam potrzebnych pracowni przedmiotowych, a przez lata zmieniły się standardy i wymagania rodziców - opowiada Marek Olszewski.

Mapa drogowa zmian w szkolnictwie przygotowana przez Ministerstwo Edukacji men.gov.plPUSTE

"Zbyt blisko rzeczywistości"

Słowa krytyki, czy zgłaszanie podobnych obaw przez korporacje samorządowe, minister określa mianem "politycznych zachowań". Mając na względzie, jak wysokie wyniki w wyborach samorządowych zanotowały PSL i PO, argument ten dla wielu może brzmieć naprawdę przekonująco. Mój rozmówca przestrzega jednak przed tak jednoznaczną oceną.

- Wójtowie są zbyt blisko rzeczywistości, żeby wikłali się w politykę partyjną, albo też kierowali się podobnymi sympatiami, czy antypatiami, podejmując decyzje dla mieszkańców gmin - swoich sąsiadów, z którymi przecież spotykają się co dnia i którzy rozliczają ich w wyborach - stwierdza.

Jak dodaje, większość wójtów gmin wiejskich została wybrana nie pod szyldem partyjnym, lecz startowała z obywatelskich komitetów wyborczych.

W jego odczuciu, silne wpływy, które niegdyś na polskiej wsi mieli ludowcy znacznie osłabły i to na rzecz Prawa i Sprawiedliwości. - Niezależnie od kwestii politycznej wspólną cechą gmin wiejskich jest to, że patrzą bardzo racjonalnie i precyzyjnie na to, co mają zrobić, bo pracują dla swoich mieszkańców. Jeżeli zadanie do wykonania jest dobrze przygotowane, dobrze obudowane, dobrymi przepisami prawa i są na nie pieniądze, to je wykonujemy. Jeśli któregoś z tych elementów brakuje, to wyrażamy swój niepokój, dlatego, że my nie będziemy o reformie opowiadać. My naprawdę będziemy to robić - podkreśla.

Szybko, szybciej - pośpiech szkodzi?

Marka Olszewskiego dopytuję więc o czas. Wśród przymiotników określających tempo zmian proponowanych przez minister Zalewską pojawiają się m.in. szalone, zawrotne, a nawet mordercze. Dokąd pani minister tak pędzi? Jak sama tłumaczy, chodzi o to, by zdążyć przed wyborami samorządowymi, by podczas kampanii tak ważna zmiana nie została zepchnięta na drugi plan.

- Osobiście uważam, że jeżeli reforma będzie przygotowana dobrze, będziemy mieli możliwość wprowadzania jej w sposób logiczny, poprawny i zrozumiały dla rodziców, uczniów i nauczycieli to nie zaszkodzi jej kampania samorządowa - stwierdza mój rozmówca.

W jego opinii kluczowy i szkodliwy jest własne pośpiech. - Gdybyśmy mieli więcej czasu, wiele rzeczy moglibyśmy lepiej przygotować, wyliczyć. Myślę, że reformie szkodzi przede wszystkim jej rewolucyjny zapał, nie zaś sama idea zmian - kwituje.

Przejdź na