Czy kardynał Dziwisz wiedział o przypadkach wykorzystywania seksualnego małoletnich i nie zareagował na nie? Nie widać końca historii listu od ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego do kard. Stanisława Dziwisza. Ksiądz Isakowicz-Zaleski opublikował w połowie września 2020 roku w mediach społecznościowych list, jaki w sprawie księży homoseksualistów i ich czynów wobec nieletnich miał przekazał w 2012 roku ówczesnemu metropolicie krakowskiemu kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi. Kardynał twierdzi, że takiej korespondencji nie otrzymał. List się odnalazł? "Mój list z 24 kwietnia 2012 r. jednak w kurii Archidiecezji Krakowskiej odnalazł się, a kard. Stanisław Dziwisz przypomniał sobie siedem opisanych spraw. Tak wynika z fragmentu tekstu Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris na Tygodnik Katolicki Niedziela. Im szybciej więc powstanie niezależna komisja, tym lepiej dla Kościoła katolickiego" - poinformował 26 listopada ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski. Jak wynika z tekstu "Raport McCarricka - Komentarz do 'sensacyjnych' zarzutów medialnych wobec Kardynała Dziwisza" dr. Michała Skwarzyńskiego z KUL, informację o odnalezieniu listu miał potwierdzić sam kard. Dziwisz. "Do tej daty (czyli 21 kwietnia - przyp. Interia) szukano listu od ks. T. Isakowicza-Zaleskiego w Archiwum Diecezjalnym (...). Ksiądz Isakowicz-Zaleski w swoim blogu wskazał ten list, ale ma on datę 24 kwietnia 2012 r. i rzeczywiście po tej dacie taki list jest zarejestrowany w archiwum Kurii Krakowskiej" - czytamy w analizie. Dr Skwarzyński przyznaje, że z rozmowy z kard. Dziwiszem wie, że ten po odnalezieniu listu przypomniał sobie tę sytuację. Kard. Dziwisz przyznał, że list ks. Isakowicza-Zaleskiego zawierał wiele "punktów dotyczących księży krakowskich i to interesowało kardynała, jako kwestie podlegające jego władzy". Natomiast sprawa proboszcza z Międzybrodzia Bialskiego, czyli księdza z sąsiedniej diecezji, miała zostać przekazana właściwemu biskupowi. Kuria: Nikt oficjalnie nie prosił, nie szukaliśmy Tymczasem 1 grudnia kuria krakowska przyznała, że nigdy taki list nie był szukany w archiwach. - Nie wpłynęła żadna oficjalna prośba, żeby taki list był szukany. Ani do księdza kanclerza, ani do innych naszych jednostek, także po prostu nie szukaliśmy tego listu. Nigdy ksiądz kardynał o to nie prosił, ani księdza kanclerza, ani księdza arcybiskupa, więc po prostu nie szukaliśmy dla księdza kardynała tego listu - powiedział rzecznik ks. Łukasz Michalczewski w rozmowie z RMF FM. "Nieoficjalnie dochodzą już informacje, że i teraz kuria listu nie znalazła. Pytaniem otwartym jest zatem, gdzie ów list się znalazł? Jeśli nie w kurii, to gdzie? I kto go szukał? Autor analizy prawnej, która miała bronić kardynała, zdaje się wpędził hierarchę w jeszcze większe kłopoty. Bo jeśli list się znalazł, nie było go w kurii, i nawet w kurii go nie szukano, to znaczy, że znalazł się u kardynała. I aż trudno nie zadać pytania, dlaczego znalazł się dopiero teraz?" - komentował publicysta Tomasz Terlikowski. Z kolei ks. Isakowicz-Zaleski zastanawiał się: "Kto ten list znalazł i w czyich jest rękach? Jak to się ma do tekstu Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris i wywiadu w TVN? Czyżby było jakieś drugie archiwum?". Szef KAI: Kardynał nie potwierdza Dziś do sprawy w rozmowie z Marcinem Przeciszewskim, szefem KAI, miał się odnieść sam kard. Dziwisz. Z informacji podanej przez Przeciszewskiego wynika, że Dziwisz jednak nie potwierdza odnalezienia listu od ks. Isakowicza-Zaleskiego. "Rozmawiałem dziś z kard. Stanisławem Dziwiszem, który bynajmniej nie potwierdza faktu odnalezienia listu od. ks. Tadeusza Zaleskiego z 2012, ale pod inną datą. Zdaniem kardynała jest to 'nadinterpretacja' prawnika z KUL, który taką informację przekazał w swej analizie" - napisał szef KAI na Twitterze.