"Głos Pomorza" informuje, że prokuratura bada, skąd wypłynęły te informacje. Doniesienie złożył sam dyrektor szpitala, który twierdzi, że przecieki do firm pogrzebowych nie wyszły ze szpitala. "Według prokuratury, pracownicy firmy pogrzebowej zjawili się w domach rodzin zmarłych szybciej niż dotarła do nich informacja ze szpitala o zgonie. Teraz prokuratura ustala, skąd wyciekały informacje o śmierci słupszczan oraz czy informatorzy brali za nie pieniądze" - pisze dziennik.