Bieszczadzka zmowa milczenia. Były policjant na ławie oskarżonych

Dawid Serafin

Dawid Serafin

Aktualizacja

W przyszłym tygodniu przed Sądem Okręgowym w Krośnie ma się rozpocząć proces Tadeusza P. - dowiedziała się Interia. Byłemu milicjantowi, a później policjantowi krakowska prokuratura zarzuca zabójstwo w 1985 r. swojego podwładnego Krzysztofa Pyki, zabójstwo sanockiego dziennikarza Marka Pomykały w 1997 r. oraz usiłowanie zabójstwa byłej żony. Bieszczadzka zmowa milczenia w tej sprawie zaczęła pękać kilka lat temu, a przełom nastąpił w listopadzie 2022 r.

Cypel, gdzie wyłowiono ciało Krzysztofa Pyki
Cypel, gdzie wyłowiono ciało Krzysztofa PykiDawid SerafinINTERIA.PL

Przed Sądem Okręgowym w Krośnie w przyszłym tygodniu odbędą się dwie pierwsze rozprawy w sprawie Tadeusza P. Mężczyzna w latach 1985-1986 był wicekomendantem Milicji Obywatelskiej w Lesku. Po zmianach ustrojowych pracował w sanockiej policji, gdzie pełnił m.in. funkcję naczelnika prewencji, a później drogówki. Na emeryturę przeszedł w 2007 r. Mężczyzna został zatrzymany 22 listopada 2022 r. w Zabrzu. Dwa dni później trafił do aresztu, gdzie przebywa do teraz.

Bieszczadzka zmowa milczenia. Zarzuty 

Prokuratura Okręgowa w Krakowie postawiła byłemu mundurowemu m.in.: zarzut zabójstwa milicjanta Krzysztofa Pyki, do którego miało dojść w Polańczyku w nocy z 12 na 13 grudnia 1985 r. P. usłyszał także zarzut zabójstwa sanockiego dziennikarza Marka Pomykały. Do zdarzenia miało dojść w nocy z 29 na 30 kwietnia 1997 r.

Tadeusz P. usłyszał także zarzut usiłowania zabójstwa swojej żony "poprzez dodawanie trucizn do jej napojów" - informowała krakowska prokuratura. "Kulminacją usiłowania było zaś wstrzyknięcie do jej papierosów rtęci w śmiertelnej dawce w listopadzie 2016 roku. Pokrzywdzoną przed śmiercią uchroniła jedynie własna ostrożność" - podano w komunikacie prokuratury.

Były policjant usłyszał też pomniejsze zarzuty takie jak posiadanie środków odurzających czy przywłaszczenie dokumentów stwierdzających tożsamość innej osoby.

Jak poinformowała krakowska prokuratura okręgowa, Tadeusz P. przesłuchany w charakterze podejrzanego nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Badania psychiatryczne wykazały, że mężczyzna jest poczytalny. Byłemu policjantowi grozi dożywocie.

Zmowa milczenia w Bieszczadach. Kto był sprawcą?

Interia już dwa lata temu informowała o szczegółach tej sprawy. 37 lat temu w Łączkach zginął Edward Krajnik. W stojącego na poboczu jezdni mężczyznę uderzył samochód, który zjechał z przeciwległego pasu ruchu.

Za kierownicą siedział Tadeusz P., wówczas zastępca komendanta Milicji Obywatelskiej (MO) w Lesku. Pasażerem był Lucjan P., zastępca komendanta rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych, jak w PRL-u nazywały się urzędy nadzorujące pracę MO. Obaj, jak twierdzili świadkowie, mieli być pijani.

Tuż po zdarzeniu świadkowie sfałszowali zeznania, a według oficjalnej wersji za kierownicą siedział ojciec Tadeusza P. Tyle że ten mężczyzna został przywieziony na miejsce wypadku później. Wiemy to z dokumentów IPN znajdujących się w Rzeszowie oraz z rozmów ze świadkami tamtych wydarzeń.

Po latach, w 2015 r., Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie ustaliła, że to zastępca komendanta milicji był sprawcą wypadku. Śledczy uznali przy tym, że sprawa się przedawniła, więc mundurowy uniknął kary.

Żona Tadeusza P.: Mówił, że wrzucił pijanego do wody

- Powiedział, że wypłynął łódką na jezioro i pijanego wrzucił do wody. Na początku nie wierzyłam w jego słowa, ale wracał do tej historii wielokrotnie później. Mówił: "Co miałem zrobić? Mieliśmy córkę, ja poszedłbym do więzienia, a ty zostałabyś bez pieniędzy, nie dałabyś rady". Tu nigdy nie chodziło o nas, tylko o niego. Robił wszystko, aby uniknąć odpowiedzialności. Dbał tylko o siebie - wspomina Ewa, żona Tadeusza P., emerytowanego zastępcy komendanta milicji w Lesku w rozmowie z nami rok temu.

Jej wypowiedź dotyczy tajemniczego utonięcia milicjanta Krzysztofa Pyki w 1986 r. To z kolei ma mieć związek z wypadkiem samochodowym z 1985 r.

Polańczyk. Osiedle, na którym mieszkał Krzysztof PykaINTERIA.PL

Ciało milicjanta Krzysztofa Pyki wyłowiono z Jeziora Solińskiego 3 lutego 1986 r. kilka tygodni po wypadku w Łączkach. Młody funkcjonariusz był podwładnym Tadeusza P.

Pyka widział wypadek w Łączkach i - jak wynika z relacji świadków, do których dotarliśmy - był zastraszany, bo nie chciał podpisać fałszywych zeznań korzystnych dla sprawcy wypadku. Mężczyzna został pochowany na cmentarzu w Częstochowie, a jego ojciec na klepsydrach napisał: "Zamordowany przez kolegów w Bieszczadach".

Śmierć dziennikarza Marka Pomykały. Ciała nie odnaleziono 

W kwietniu 1997 r. zaginął z kolei sanocki dziennikarz Marek Pomykała. Kilkanaście tygodni przed zniknięciem jechał samochodem razem ze swoim przyjacielem przez Łączki. W pewnej chwili dziennikarz opowiedział, że wiele lat temu w tym miejscu "jakaś gruba ryba miała spowodować wypadek po alkoholu. Sprawa jednak została zatuszowana".

Samochód dziennikarza znaleziono na zaporze w Solinie na początku maja 1997 r. Po Pomykale nie ma śladu do dziś.

--

O szczegółach bieszczadzkiej zmowy milczenia przeczytasz więcej w reportażu naszego dziennikarza Dawida Serafina: tutaj

--

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl

Siewiera: 300-tysięczna armia to cel, do którego powinna dążyć PolskaRMF FMRMF
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?