"Kosmiczne cygaro" nie było pierwsze Oumuamua to niezwykłe ciało niebieskie, które od początku fascynuje umysły naukowców. Pod odpowiednim kątem przypomina nieco cygaro, stąd jego przydomek. Uznano, że to obiekt międzygwiezdny, który pochodzi spoza naszego Układu Słonecznego. Ustalono, że tajemniczy Oumuamua przyleciał do nas z okolic Wegi, najjaśniejszej gwiazdy w gwiazdozbiorze Lutni, która znajduje się 25 lat świetlnych od Słońca. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Arizony w 2021 roku ustalili, że obiekt Oumuamua wleciał do naszego układu planetarnego w 1995 roku, choć wtedy nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, a następnie stracił około 95 procent swojej masy. Obiekt prawdopodobnie składa się z lodu azotowego, tak jak powierzchnia Plutona i Trytona, księżyca Neptuna. Ustalenia, że Oumuamua to pierwszy odkryty obiekt międzygwiezdny, trzeba jednak zweryfikować. Międzygwiezdny obiekt ukryty w danych NASA Odkrycie Oumuamua rozbudziło ciekawość naukowców. Para astronomów z Harvardu, Amira Siraja i Abrahama Loeba, postanowiła przejrzeć dane historyczne NASA, skupiając się na małych meteorach, które również mogły pochodzić spoza Układu Słonecznego i spalić się w ziemskiej atmosferze. Jak podaje "The Independent", jeden z nich wygenerował kulę ognia wykrytą w pobliżu Papui Nowej Gwinei 8 stycznia 2014 roku. To, jak szybko poruszał się względem Słońca sugeruje, że może pochodzić spoza Układu Słonecznego. Oznacza to, że naukowe doniesienia o pierwszym odkrytym obiekcie spoza naszego układu trzeba przesunąć o trzy lata wstecz. Dobra informacja jest taka, że znając miejsce, gdzie eksplodował, można mieć nadzieję na zebranie fragmentów tego obcego obiektu, by je zbadać. Naukowcy na potwierdzenie czekali ponad trzy lata Zanim jednak ogłoszono sensacyjne wiadomości, należało je potwierdzić. Było to o tyle trudne, że badania nie mogły zostać opublikowane w "The Astrophysical Journal", jednym z najważniejszych międzynarodowych czasopism dotyczących astronomii, ponieważ opierały się na danych z niektórych czujników używanych przez Departament Obrony USA. Rząd USA ukrył te dane, ponieważ wykorzystuje te same technologie do monitorowania nieba pod kątem detonacji nuklearnych i nie można ot tak uzyskać do nich dostępu. Próby ich odtajnienia zajęły naukowcom ponad trzy lata, jednak dowództwo Systemów Kosmicznych US Space Force potwierdziło w końcu przypuszczenia naukowców. Amerykańscy urzędnicy wojskowi wyjaśnili, że trajektoria meteorytu była na tyle dokładna, aby potwierdzić jego międzygwiezdne pochodzenie. Naukowcy chcą dotrzeć do fragmentów tajemniczego meteorytu Obiekt, który oficjalnie nazwano CNEOS 2014-01-08, był niewielkim meteorytem o średnicy ok. 0,5 m. Jego prędkość i trajektoria jednoznacznie wskazują, że musiał powstać daleko poza Układem Słonecznym. Być może nawet w centralnym zgrubieniu Drogi Mlecznej. Teraz jednak przed naukowcami znacznie trudniejsze zadanie. Fragmenty międzygwiezdnego materiału znajdują się w Oceanie Spokojnym i choć trudno wyobrazić sobie to przedsięwzięcie, astronomowie z Harvardu chcą wyruszyć z ekspedycją w celu odnalezienia niezwykłego obiektu.