Informację o pożarze otrzymano około godz. 10:30. Ogień wybuchł na terenie składowiska odpadów przy ul. Pałacowej - donosi portal Petronews. - Z moich ostatnich informacji - na miejscu pracuje 50 strażaków, jest 10 pojazdów straży pożarnej, dojeżdżają kolejne zastępy. Płonie obszar, na którym są odpady zmieszane, o wymiarze około 60 na 50 na 10 metrów - przekazał mł. bryg. Edward Mysera, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Płocku w rozmowie z portalem. Pożar składowiska odpadów. Okoliczni mieszkańcy proszeni o zostanie w domach Jak dodał na antenie Polsat News, na ten moment nie ma informacji o osobach poszkodowanych. - Kierujący akcją nie zdecydował o ewakuacji okolicznych mieszkańców - mówił Myser. W związku z tym zwrócił się do mieszkańców z apelem o zamykanie okien i drzwi i pozostali w domach, bo "produkty spalania mogą być niebezpieczne". - Pierwsze zabudowania znajdują się przy wjeździe na teren składowiska - podkreślił rzecznik. Na miejsce stale są wzywane kolejne jednostki. Zaznaczył, że na miejsce sprowadzono koparki, aby strażacy byli w stanie dostać się do źródła ognia. O sytuacji w Nowym Miszewie alarmowała w połowie lipca "Interwencja" Polsatu. Nielegalne składowisko odpadów. Urzędnicy pozostają bierni Życie mieszkańców Nowego Miszewa nieopodal Płocka odbiega od spokojnego. Na co dzień muszą się mierzyć z niewyobrażalnym fetorem, insektami, szczurami i odpadami walającymi się po polach uprawnych oraz podwórkach. Chociaż społeczność niejednokrotnie skarżyła się na działalność składowiska odpadów, urzędnicy nic nie zrobili w tym kierunku. Jeden z mieszkańców, którego historię przybliżono w "Interwencji" zaznaczył, że próbował rozmawiać z właścicielami terenu, jednak nie odniosło to żadnych efektów. - Nie było w ogóle żadnej rozmowy z nimi. Twierdzili, że można żyć z karaluchami i szczurami. Nie wiem, co jest w tych zapachach, co wdycham, ile jeszcze pożyję - mówił pan Tadeusz. Pani Helena, także mieszkanka Nowego Miszewa wspominała z kolei o znacznej ilości much, które są uciążliwe. Mieszkańcy zamiast spędzać czas na zewnątrz, poniekąd są zmuszeni do zamykania się w domach. - Ta działalność jest po prostu bezkarna. Dowożone są śmieci zmieszane, gdzie firma nie ma na to pozwolenia. Masa tirów tutaj przyjeżdża. Oceniamy, że około 30 tysięcy ton śmieci niesegregowanych, jest zgromadzonych w tym miejscu - mówił "Interwencji" Polsatu wójt gminy Bodzanów, Jerzy Staniszewski. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!