Skarżący lokal niepełnosprawni Dorota Ziental-Sobkowicz i Sebastian Grzywacz podkreślają, że powodem odmowy wstępu do restauracji było to, że towarzyszyły im psy. "Tłumaczenia, że jest to pies asystujący, wyciąganie certyfikatów nie przynosiło żadnego rezultatu" - powiedziała po rozprawie Dorota Ziental-Sobkowicz. Sebastian Grzywacz dodał, że padł argument, że psy pogryzą dzieci i żebyśmy usiedli na zewnątrz". Jak powiedział, tego dnia przez Warszawę przechodziła burza, dlatego chcieli usiąść wewnątrz. Zeznający dziś przed sądem pracownicy restauracji przekonywali, że tego dnia w lokalu nie było miejsca, więc zaproponowali stoliki na patio. Podkreślali, że w niedziele prowadzone są rezerwacje, ponieważ sprzedaż odbywa się w formie szwedzkiego stołu. Dlatego nie było miejsca wewnątrz. "To nieporozumienie" - mówi ich adwokat Leszek Kot. Według niego proces jest wynikiem pieniactwa powodów. W tej sprawie odbył się już jeden proces o wykroczenie ze strony obsługi restauracji, ale sąd uniewinnił oskarżonych. W trybie cywilnym o swoje prawa w sądzie będą też walczyć przedstawiciele restauracji, którzy uważają, że ich dobre imię zostało naruszone.