Pożar w centrum handlowym przy ul. Marywilskiej na warszawskiej Białołęce wybuchł w niedzielę około godz. 3:30 rano. Ogniem całkowicie objęta jest hala o powierzchni około 60 tys. m kw. Na miejscu działają dziesiątki zastępów straży pożarnej. Nie ma wątpliwości, że to jeden z największych pożarów w polskiej stolicy od wielu lat. W Polsat News sytuację oceniał były szef Państwowej Straży Pożarnej gen. bryg. Andrzej Bartkowiak. - To są skomplikowane i trudne pożary ze względu na gabaryty hali - ocenił, podkreślając, iż problemy może sprawić chociażby dostarczenie środków gaśniczych. - Na szczęście mazowiecka i stołeczna straż jest bardzo dobrze przygotowana, ma ogromne doświadczenie - sprecyzował. Marywilska płonie. Strażak: Nie kręcić się przy tym obiekcie Gaszenie pożaru potrwa jeszcze kilka-kilkanaście godzin, a dogaszanie zgliszczy do poniedziałku lub jeszcze dłużej. Służby najpewniej użyją wtedy dronów, których detektory wyczują miejsca o podwyższonej temperaturze. - Hale mają to do siebie, że przy tak dużej intensywności palenia się będą się zawalały. Wprowadzanie strażaków do środka jest niemożliwe - ocenił. Zapytany, co dokładnie może płonąć w centrum handlowym, przypomniał, iż w środku są prawdopodobnie m.in. butle gazowe, gdyż poza sklepami z tekstyliami czy punktami usługowymi funkcjonowały tam restauracje. - Słyszałem wybuchy z daleka widać minieksplozje. Zagrożenie dla ratowników jest ogromne - dodał. W jego ocenie "mamy pełną tablicę Mendelejewa pewnie", jeśli chodzi o chemikalia, jakie mogły w wyniku pożaru przedostać się do powietrza nad Warszawą. Chmura dymu przesuwa się w kierunku śródmieścia. - Nie wychodzić, nie kręcić się przy obiekcie, unikać wychodzenia z domu - polecił strażak. W alercie RCB rozesłanym do mieszkańców stolicy i części okolicznych powiatów po godz. 6 rano czytamy: "Uwaga! Pożar hali targowej na ul. Marywilskiej w Warszawie. Nie zbliżaj się do miejsca pożaru. Jeśli możesz, zostań w domu i zamknij okna". Pożar w Warszawie. Apel do mieszkańców: Zakładajcie maseczki Głos zabrał też były główny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz. - Wszelkie substancje chemiczne, w tym przypadku dużo plastiku, elektroniki, wydzielają szereg związków toksycznych. Mogą one spowodować ostre zatrucie przy inhalacji dymu (z pożaru - red.), uszkodzić oskrzela, płuca. To konsekwencje na przyszłe życie - przestrzegł w rozmowie z Polsat News. Jak dodał, mieszkający w okolicy powinni "dokładnie zamknąć okna i drzwi domów" aby zminimalizować ryzyko wpłynięcia dymu na organizm. - Jeżeli ktoś może przenieść się na dziś do rodziny, znajomych, oddalonych od tego miejsca, powinien to zrobić - polecił. Wskazał, iż szczególnie wrażliwi na negatywne konsekwencje pożaru przy Marywilskiej są małe dzieci, osoby starsze oraz z niewydolnością krążenia lub oddechową. - Mogą ciężej przejść kontakt (z toksynami - red.). Jeśli ktoś musi wyjść na zewnątrz, powinien założyć maseczkę (...). Jeżeli wystąpią zawroty, bóle głowy, ktoś będzie czuł się słabo, powinien skonsultować się z lekarzem - zasugerował. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!