Mieszkańcy osiedla Gaj oraz Siersza w Trzebini nie są sobie w stanie przypomnieć kiedy i gdzie ziemia obsunęła się po raz pierwszy. Za to mówią, że wspólnie możemy odmówić litanię. Ta składa się z konkretnych dat i miejsc z ostatniego roku, gdzie doszło do zapadnięcia się ziemi. Najnowszą pozycją w niej jest cmentarz przy ul. Jana Pawła II. To tutaj we wtorek rano zapadła się ziemia i uszkodziła ok. 50 grobów. Mieszkańcy żyją w strachu Mieszkańcy bloku numer 26 na osiedlu Gaj, w rozmowie z Interią przyznają, że usłyszeli potężny huk. Chwilę później dowiedzieli się, że zapadła się ziemia na cmentarzu. Tydzień wcześniej - 13 września - do podobnego zdarzenia doszło w sąsiedztwie ich bloku. Zapadlisko pochłonęło część asfaltowej drogi prowadzącej do garaży oraz trawnik. Dziurę od bloku dzieli kilkanaście metrów. Osoby mieszkające w okolicy boją się, że kolejne szkody górnicze mogą powstać pod ich mieszkaniami lub chodnikami, którymi codziennie chodzą do sklepu, lekarza, kościoła, sąsiadów, bliskich, szkoły. - Chodzenie po tym osiedlu, jest jak chodzeniem po polu minowym. Nigdy nie wiadomo czy człowiek nie wpadnie w jakąś dziurę - mówi nam jeden z mieszkańców. - Żyjemy jak na bombie, nigdy nie wiadomo, kiedy się ziemia zapadnie. Rok temu doszło do powstania dużej dziury na działkach. W poniedziałek tam stałam, a we wtorek nie było ziemi - mówi w rozmowie z Interią pani Elżbieta. - Ostatnio sąsiadka wspominała mi, że na naszej klatce schodowej pojawiły się pęknięcia. Wiadomo, człowiek zastanawia się, co będzie dalej i czy nie nadejdzie taki moment, że każą nam opuścić mieszkania - dodaje kobieta. Dziura głęboka na pięć metrów Zdarzenie, o którym mówi kobieta, miało miejsce w listopadzie ubiegłego roku. Na oczach działkowców w jednej chwili zniknęła jedna trzecia prywatnej działki, a wraz z nią prawie dwadzieścia posadzonych drzewek. Dziura, która powstała liczyła pięć metrów głębokości. Mniejsze zapadliska na działkach powstały także w październiku i sierpniu ubiegłego roku. Z kolei w lipcu, kilka tygodni temu, z powodu kolejnego zapadliska wydano zakaz korzystania z ogrodów działkowych. Na ogrodzeniu powieszona została kartka. Napis z czerwonych liter głosi: "Zakaz wstępu". Pod nim, już małym drukiem, napisano, że "wejście i przebywanie na własną odpowiedzialność". - Tutaj mówimy tylko o tych większych szkodach i dziurach, ale ile jest takich sytuacji, że powstaje małe zapadnięcie i nikt tego nie zgłasza, tylko samemu zasypuje - mówi nam jeden z działkowców. I dodaje, że zakazu raczeni nikt nie przestrzega. - Napis nic nie rozwiąże, bo trzeba by było i Gaj i Sierszę ogrodzić taśmą i napisać zakaz wstępu. No, ale przecież tego nie zrobią - dodaje mężczyzna. Mieszkańcy wskazują, że przyczyną zapadlisk są nieczynne wyrobiska po dawnej kopalni węgla kamiennego "Siersza". Ta powstała w 1861 r. i działała, aż do 2001 r. Obecnie terenem dawnej kopalni zarządzany jest przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń. To spółka Skarbu Państwa powołana do prowadzenia likwidacji kopalń oraz usuwania szkód górniczych powstałych w wyniku działania zamkniętych zakładów. Trzebinia a zapadlisko na cmentarzu. Ustalenia sztab Zakończył się sztab kryzysowy, który został zwołany przez Łukasza Kmitę, wojewodę małopolskiego w związku z zapadnięciem się cmentarza w Trzebini. Wzięli w nim udział m.in. przedstawiciele służb, krakowskiej kurii, władz miasta oraz przedstawiciele Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Jak poinformował wojewoda małopolskich zapadlisko pochłonęło 40 grobów, w których znajdowało się 61 zmarłych. Szczątki ludzkie mogą znajdować się nawet 30 metrów w głąb leju. Na razie nie wiadomo czy i jak będą wydobywane, ponieważ najpierw muszą zostać sporządzone specjalne ekspertyzy. - Z wielkim smutkiem przyjęliśmy tę informację, która spłynęła do nas z samego rana. Chcę wyrazić wielki smutek i jedność z rodzinami, które można powiedzieć, że po raz drugi utraciły swoich bliskich. Utraciły groby swoich bliskich - powiedział ksiądz Łukasz Michalczewski, rzecznik krakowskiej kurii. - Na przestrzeni ostatnich miesięcy to już ósme zdarzenie na tych terenach. Tamte nie miały miejsca na terenach zamieszkanych. Skontaktowaliśmy się ze Spółką Restrukturyzacja Kopalń, aby dać odpowiedź na pytanie z jakimi problemami możemy mierzyć się w przyszłości. Zostały zlecone badania naukowcom, abyśmy otrzymali ostateczną odpowiedź na wiele pytań - powiedział burmistrz Jarosław Okoczuk Trzebini. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl