Trwa dyskusja w sprawie pani Joanny, której podczas interwencji policji w szpitalu zatrzymano telefon i laptop. Teraz pełnomocniczka kobiety Kamila Ferenc opublikowała na Facebooku postanowienie Sądu Rejonowego w Krakowie z dnia 12 czerwca 2023 roku, który rozstrzygał w tej kwestii. "Sąd potwierdza, że działania policji wobec pani Joanny były niezgodne z prawem. O tym policja nie wspomniała na swojej konferencji prasowej" - napisała adwokatka. Sprawa pani Joanny. Jest postanowienie sądu W uzasadnieniu czytamy, że sąd "miał możliwość zapoznania się z opisem przedmiotowego zdarzenia płynącym li tylko z notatek urzędowych sporządzonych przez funkcjonariuszy policji, ale już z nich wynika nieszczególnie obiektywne ocenianie przez nich sytuacji". "Na poparcie tego można zacytować stwierdzenie z notatki, jakoby nie utrudniali w żaden sposób czynności medycznych, a jednocześnie policjanci legitymowali będących w pracy w szpitalu lekarzy oraz sugerowali im zasłanianie kotarami pacjentów niekoniecznie chcących być świadkami ich interwencji" - napisał sąd. Jak dodał w uzasadnieniu, "ten kontekst ma znaczenie przy ocenie podnoszonego przez policjantów twierdzenia o rzekomej dobrowolności wydania przez Joannę (...) telefonu, które to twierdzenie cierpi na niedostatki w świetle innego fragmentu opisu przez funkcjonariuszy, z którego wynika, że Joanna (...) wcale nie chciała wydać telefonu". "To ten opis zdecydowanie bardziej odpowiada wskazaniom wiedzy i doświadczenia życiowego, wedle których powszechnie wiadomo jest, że telefony komórkowe stały się swoistym centrum życiowym i ich utrata jest bardzo dotkliwa" - napisano w uzasadnieniu decyzji. Sąd: Joanna nie była podejrzaną. Zatrzymanie telefonu niezgodne z prawem "Istota niniejszej sprawy zasadza się na tym, że Joanna nie była podejrzaną (ani nawet nie było widoków na stawianie je zarzutów). De lege lata w Polsce nie odpowiada się za wywołanie u siebie aborcji" - orzekł sąd. Podkreślono, że "współpracując z policją, wymieniona (Joanna - red.) jednoznacznie wskazała, w jaki sposób zamówiła tabletki wczesnoporonne, to jest przez internet za pośrednictwem notebooka, który też został jej zatrzymany". "W żadnym miejscu akt nie było śladu ustaleń/podejrzeń, że posłużyła się w tym celu telefonem komórkowym" - zaznaczono. Dlatego - wskazał sąd - "nie było podstaw do przyjęcia, że ów telefon komórkowy może stanowić dowód w sprawie, wobec czego jego zatrzymanie przekroczyło granice niezbędne dla osiągnięcia celu czynności i zasadne są zarzuty podniesione w zażaleniu przez pełnomocnika skarżącej". "Takim postąpieniem ze strony funkcjonariuszy policji Joanna (...) została de facto ukarana za czyn, który w świetle treści art. 152 k.k. nie może zostać jej przypisany. Powyższe rozważania uprawniały do stwierdzenia, iż czynność zatrzymania telefonu była niezgodna z prawem, co poskutkowało nakazem zwrotu telefonu" - napisał sąd w uzasadnieniu. Dodał, że "zważywszy na wykazaną jednostronność w pochodzącym od funkcjonariuszy policji opisie sytuacji zaistniałej w szpitalu, pożądana byłaby na przyszłość ich większa wstrzemięźliwość przy dokonywaniu w warunkach szpitalnych czynności wobec osoby, której nie można postawić zarzutu". Zażyła tabletkę poronną. Powiadomiono policję Sprawa pani Joanny ujrzała światło dzienne po trzech miesiącach odkąd doszło do zdarzenia. Kobieta źle się poczuła po zażyciu tabletek poronnych, dlatego skontaktowała się ze swoją lekarką. Na miejsce wezwano karetkę i policję, a jak podał w rozmowie z Interią mł. insp. Sebastian Gleń, funkcjonariuszy powiadomiono, że kobieta dokonała aborcji i ma myśli samobójcze. Chociaż kobieta próbowała tłumaczyć, że nie ma zamiaru zrobić sobie krzywdy, w asyście policji trafiła do szpitala przy ul. Wrocławskiej w Krakowie. W rozmowie z "Wydarzeniami" Polsatu kobieta relacjonowała, że po badaniu ginekologicznym do sali weszły dwie policjantki. - Kazały mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć, ale jeszcze krwawiłam, dlatego nie zgodziłam się na zdjęcie bielizny - mówiła. W tej sprawie Naczelna Izba Lekarska wydała oświadczenie, w którym stwierdzono m.in.: "Wedle uzyskanych przez nas informacji służby zostały zawiadomione ws. podejrzenia próby samobójczej. Lekarz, który podejrzewa taką próbę ma obowiązek powiadomić odpowiednie służby by ratować zagrożone życie".