"Zdążyć przed Panem Bogiem" - ważne cytaty

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
13
Udostępnij

Myślę, że jeden spalony chłopak robi większe wrażenie niż czterysta tysięcy, a czterysta tysięcy większe niż sześć milionów.
Nie poświęca się życia dla symboli.
Chodziło tylko o wybór sposobu umierania.
(...) dokonanie wyboru między życiem a śmiercią jest ostatnią szansą zachowania godności.
Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż On by sobie życzył. (...) Oczywiście każde życie kończy się tym samym, ale chodzi o odroczenie wyroku, o osiem, dziesięć piętnaście lat. To wcale nie jest mało.
Ważne było przecież, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali.
(...) chłopaka, który tam poszedł, spalili na Miłej, słyszeliśmy, jak krzyczał cały dzień, czy myślisz, że to może zrobić jeszcze wrażenie na kimś - jeden spalony chłopak po czterystu tysiącach spalonych?
Była tam z nimi dziewczyna, Ruth. Siedem razy strzelała do siebie, zanim trafiła. Taka ładna, duża dziewczyna z brzoskwiniową cerą, ale zmarnowała nam sześć nabojów.
Kiedyś pędzili koło mnie ludzie, którzy nie mieli numerków życia. Niemcy rozdali te numerki i tym, którzy je otrzymali, obiecano przetrwanie. Całe getto miało wtedy jeden jedyny cel: zdobyć numerek. Ale później przyszli i po tych z numerkami.
Czy ty wiesz, czym był wtedy chleb w getcie? Bo jak nie wiesz, to nigdy nie zrozumiesz, dlaczego tysiące ludzi mogło dobrowolnie przyjść i z chlebem jechać do Treblinki. Nikt przecież tego dotychczas nie zrozumiał.
Przecież ona uratowała je od komory gazowej, to było nadzwyczajne, ludzie uważali ją za bohaterkę.
My wiedzieliśmy, że trzeba umierać publicznie, na oczach świata.
Przecież ludzkość umówiła się, że umieranie z bronią jest piękniejsze niż bez broni.
Ten jedyny, który przeżył, nie nadawał się na bohatera. Zrozumiawszy to, taktownie zamilkł. Milczał dość długo, bo przez trzydzieści lat, a jak przemówił wreszcie, to zaraz stało się jasne, że byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby nie przerywał milczenia.
Cóż to za piękne życie i piękna śmierć. Prawdziwie estetyczna śmierć. Tylko tak należy umierać. Ale tak żyją i umierają piękni i jaśni ludzie. Czarni i brzydcy żyją i umierają nieefektownie: w strachu i ciemności.
Etyka bardzo komplikuje życie kardiochirurga.
Kiedy się dobrze zna śmierć, to ma się większą odpowiedzialność za życie. Każda, najmniejsza nawet szansa życia staje się bardzo ważna.
Śmierć ludzi ginących w milczeniu jest niczym, bo nic nie pozostawia po sobie.
Musisz to wreszcie zrozumieć: ci ludzie szli spokojnie i godnie. To jest straszna rzecz, kiedy się idzie tak spokojnie na śmierć. To jest znacznie trudniejsze od strzelania. Przecież o wiele łatwiej się umiera strzelając, o wiele łatwiej było umierać nam niż człowiekowi, który idzie do wagonu, a potem jedzie wagonem, a potem kopie sobie dół, a potem rozbiera się do naga?
(?) czy ludzie się kochali. Otóż być z kimś to była w getcie jedyna możliwość życia. Człowiek zamykał się z drugim człowiekiem - w łóżku, w piwnicy, gdziekolwiek, i do następnej akcji już nie był sam.
Wtedy nie widziałem różnicy. Ale ją zobaczyłem później, w powstaniu warszawskim, kiedy wszystko już działo się w dzień, w słońcu, w przestrzeni bez muru. Mogliśmy tam nacierać, cofać się, biec. Niemcy strzelali, ale i ja strzelałem, miałem swój karabin, miałem biało-czerwoną opaskę, byli inni ludzie z biało-czerwonymi opaskami - dookoła wielu ludzi - słuchaj, jaka wspaniała, jaka komfortowa była to walka!
Było tak, że skończyła się wojna. Wojna - dla wszystkich wygrana. Ale dla mnie to była przegrana wojna i wciąż mi się zdawało, że jeszcze coś muszę zrobić, gdzieś iść, że ktoś na mnie czeka i trzeba go ratować. Gnało mnie z miasta do miasta i z kraju do kraju, ale jak przyjeżdżałem, to okazywało się, że nikt nie czeka i nie ma już komu pomóc i w ogóle nie ma nic do zrobienia, więc wróciłem (mówili mi: "I ty chcesz patrzeć na te mury, na bruki, na puste ulice", a ja wiedziałem, że muszę tutaj być, żeby na to patrzeć), wróciłem więc, położyłem się na łóżku i tak zostałem.
Pomyślałem, że choroba człowieka jest rozsypaną łamigłówką, i jak się ją dobrze złoży, to się wie, co jest w człowieku, w środku. Od tej pory zająłem się medycyną, a dalej już może być to, od czego chciałaś zacząć, a co zrozumiałem znacznie, znacznie później: że jako lekarz mogę nadal odpowiadać za życie ludzkie.
Porządek historyczny okazuje się tylko porządkiem umierania.
Ci ludzie wcale nie chcieli żyć i należy im zaliczyć na plus, że mieli ten zdrowy rozsądek i chcieli zginąć w walce. Bo i tak śmierć, i tak śmierć, to lepiej umrzeć z bronią niż w sposób pogardliwy.
I kiedy już to napięcie i ta radość całkiem z ciebie opadną - wtedy, dopiero wtedy uprzytamniasz sobie, jaka to jest proporcja: jeden do czterystu tysięcy. 1 : 400 000. Po prostu śmieszne. Ale każde życie stanowi dla każdego całe sto procent, więc może ma to jakiś sens.
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
10
Super
relevant
1
Hahaha
haha
1
Szok
shock
1
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
13
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Przejdź na