poprosił Andrzeja Morozowskiego, dziennikarza, z którym rozmawiał, o możliwość wygłoszenia do widzów apelu niezwiązanego z bieżącą sytuacją polityczną. - Proszę państwa, nasze myśli powinny koncentrować się na losie narodu czeczeńskiego. Ta trójka martwych dzieci, znalezionych dzisiaj w Bieszczadach, to ofiary rosyjskiego ludobójstwa. Pamiętajmy o tym - podkreślił Rokita. - To są ostatnie słowa, które wypowiadam jako polityk - zakończył. Rokita odniósł się tym samym do odnalezienia wczoraj w wysokich Bieszczadach przez Oddział Straży Granicznej trzech martwych dziewczynek. Kilka godzin wcześniej funkcjonariusze zatrzymali ich matkę - skrajnie wyczerpaną kobietę narodowości czeczeńskiej, z dwuletnim dzieckiem na ręku. Kobieta sama powiedziała o śmierci swych dzieci. - Popadł pan w patos - podsumował apel Rokity zaskoczony Morozowski. - Myślę, że powinniśmy skończyć tę rozmowę - odpowiedział Rokita, wstał i podał rękę dziennikarzowi. To było zaskakujące zakończenie. Obu panom spadły mikrofony, a Rokita po prostu wyszedł ze studia.