Kampania w wyborach samorządowych rozkręca się na dobre. W najbliższych miesiącach szykuje się ostre stracie o wieś, co dosadnie potwierdziło zorganizowane w niedzielę w Sandomierzu spotkanie wyborcze PiS. Obecny był sam premier Mateusz Morawiecki, który przemawiając, wyraźnie zaakcentował kierunki kampanii. Podkreślał, że PiS jest ugrupowaniem, które chce przede wszystkim rozmawiać o programie, obiecywał pieniądze dla wsi i atakował Polskie Stronnictwo Ludowe. "Rządzili przez 16 lat, oni najwięcej wyprzedali polskich zakładów przetwórstwa spożywczego, warzywnego. To dlatego dzisiaj minister rolnictwa, który jest tu ze mną, nie ma tak łatwo w skupie, w stabilizacji cen" - mówił Morawiecki zrzucając w ten sposób problem niskich cen owoców i warzyw oferowanych rolnikom w skupie na karb ludowców. Przypomniał jednocześnie o niedawno zaproponowanym przez PiS ośmiopunktowym "Planie dla wsi". Zakłada on m.in. większe dofinansowanie do paliwa rolniczego, utworzenie Narodowego Holdingu Spożywczego, czy większą sprzedaż bezpośrednią i rolniczy handel detaliczny. Podkreślał, że to PiS ma ofertę dla wsi. "A co oni mieli? Co PSL miał?" - krzyczał na sandomierskim rynku Morawiecki. "Karanie grzywnami rolników za handel detaliczny wyrobami rolnymi wytworzonymi w miejscu przez rolnika. Karali grzywną rolników, a minister rolnictwa PSL-u nazwał rolników frajerami" - przekonywał w Sandomierzu, mieście wybranym nieprzypadkowo, znajdującym się w regionie uznawanym za bastion ludowców. "Przez lata wyborcy nie mieliby alternatywy" - Premier rzucił całą swoją energię na przekonywanie mieszkańców wsi. Z prostego powodu. Dla PiS fundamentalne znaczenie ma pokonanie PSL-u, zwłaszcza na wsi, bo jeśli uda się osłabić PSL w samorządach, to być może uda się wyeliminować ludowców z Sejmu w przyszłorocznych wyborach - komentuje w rozmowie z Interią prof. Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. - To jest strategiczny cel PiS-u. Gdyby udało się go osiągnąć, wyborcy na wsi nie mieliby przez długie lata alternatywy dla partii Kaczyńskiego, a to z kolei ułatwiłoby prawicy zdobycie samodzielnej większości parlamentarnej w przyszłorocznych wyborach - dodaje. "Pan stodołę zobaczył" Ludowcy wyraźnie czują oddech PiS na swoich plecach. Broniąc się, postawili - podobnie jak PiS - na atak. Lider ludowców stara się zdyskredytować premiera, podkreślając, że wcześniej nie zajmował się problemami wsi, której de facto nie zna. "Panu się dzisiaj wieś spodobała. Pan sobie pojechał, może pierwszy raz w życiu nawet pan stodołę zobaczył, jak panu konferencję zorganizowali. Przeszedł się pan po polu w garniturze. Włożył pan nawet gumiaki. Ale pan wsi nie czuje, nie rozumie, nie zna, a co najgorsze, pan o nią nie dba" - nie przebierał w słowach Władysław Kosiniak-Kamysz podczas protestu rolników w Rębowie na dzień przed wystąpieniem Morawieckiego, nawiązując do konferencji premiera, na której zaprezentowano "Plan dla wsi". Po konwencji w Sandomierzu lider PSL również nie pozostawał dłużny, stwierdzając, że PiS mnoży obietnice wyłącznie ze względu na zbliżające się wybory. Jak ocenia w rozmowie z Interią prof. Antoni Dudek, na linii PSL-PiS szykuje się zaciekła walka. - Najostrzejsze ataki na ludowców PiS zapewne zaplanowało na wrzesień i październik. Poza atakami słownymi spodziewam się różnych działań o charakterze prawnym, np. aktów oskarżenia, których celem będzie podkreślenie tego, o czym premier mówił, czyli że "PSL rozkradał Polskę" itd. - mówi ekspert. W jego opinii, takie działanie ma przekonać wahających się mieszkańców wsi i małych miasteczek, "że PSL jest partią skorumpowaną, skompromitowaną i niewartą poparcia". "To ordynarne kłamstwo Morawieckiego" Do elektoratu ma wyraźnie przemówić także niewątpliwy as w rękawie PiS czyli 500 plus. W trakcie niedzielnego wystąpienia Mateusz Morawiecki wyraziście akcentował działania PiS w zakresie polityki socjalnej. I atakując całą opozycję, użył jej własnej broni - straszenia działaniami przeciwnika. "Ich program to jest cofnąć wszystko, co my zrobiliśmy (...) chcą cofnąć 500 plus" - powiedział premier w Sandomierzu. - Łapałem się za głowę, kiedy słyszałem wypowiedzi polityków PO, że wycofają 500 plus, bo wiedziałem, że PiS to kiedyś sprytnie wykorzysta. Jednym z największych błędów Schetyny, było mówienie, że zrobią cokolwiek z 500 plus - mówi Interii prof. Dudek. I choć od czasu wprowadzenie programu 500 plus, PO jasno deklaruje, że jest za jego utrzymaniem, PiS z chęcią przypomina o krytyce jaka płynęła z ugrupowania Grzegorza Schetyny, kiedy był on jeszcze w sferze planów. Również po niedzielnym wystąpieniu premiera, zarówno PO jak i PSL bardzo wyraźnie podkreśliły, że nie zamierzają wycofać 500 plus. "To ordynarne kłamstwo Morawieckiego" - stwierdził przewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Sławomir Neumann. "Niech premier Morawiecki przestanie kłamać w żywe oczy, bo nikt 500 plus nie zlikwiduje. Ja mogę cyrograf własną krwią podpisać, że utrzymamy - jak dojdziemy do władzy - 500 plus, ale ono będzie bardziej sprawiedliwe" - zapewniał z kolei lider ludowców. Tylko Nowoczesna proponuje zastąpienie 500 plus autorskim programem "Aktywna rodzina". Jednak "obrona" 500 plus ma być czynnikiem mobilizującym wyborców PiS-u. - Z badań wynika, że w grupach wyborców lepiej wykształconych poparcie dla PiS jest niższe. Partia władzy bazuje więc na tych słabiej wykształconych z mniejszych ośrodków. Jest to jednak grupa średnio aktywna wyborczo. Trzeba ich więc zmobilizować, by poszli głosować na kandydatów PiS, strasząc, że 500 plus zostanie im zabrane. To jest dziś główne zadanie całej rządowej propagandy - ocenia prof. Antoni Dudek. Jednocześnie przyznaje, że strategicznie są to trafne działania. PiS przedstawia się jako gwarant utrzymania programów socjalnych i jednocześnie składa kolejne obietnice. A przecież nic tak nie działa na wyobraźnię elektoratu jak wyborcza kiełbasa? Czytaj także: Morawiecki w Sandomierzu: Chcę, żebyśmy byli numerem jeden