Jak informuje w mediach społecznościowych organizacja "Białorusini Białegostoku", nie żyje Alaksandr Kuwannikau. Mężczyzna zmarł nagle w środę, przyczyny zgonu nie są znane. Białoruś. Alaksandr Kuwannikau nie żyje Były mieszkaniec Grodna przed ponad trzy lata temu strajkował w fabryce tytoniowej. Po sześciu dniach protestu został zwolniony z zakładu pracy. Później z rodziną przeniósł się do Polski, w kraju została jego matka. "Moja żona i ja poczuliśmy, że nic dobrego nas tam nie czeka i postanowiliśmy wyjechać. Teraz, kiedy oglądamy wiadomości z Białorusi, jesteśmy przekonani, że zrobiliśmy to, co należało. Jechaliśmy z trzema dużymi torbami i pięcioma plecakami. Było tam wszystko, co tylko mogliśmy zmieścić: ubranka dziecięce, kilka zabawek, trochę książek i dokumenty" - relacjonował Kuwannikau w rozmowie z Biełsatem. Alaksandr Kuwannikow nie żyje. Zostawił rodzinę W sieci napisano, że obecnie żona Białorusina stoi przed "szeregiem trudnych zadań związanych z uroczystościami pogrzebowymi". Niewykluczone, że "jego ciało zostanie przewiezione na Białoruś, gdzie została jego matka". Aktywiści ogłosili zbiórkę środków rodzinie Kuwannikau - Alaksandr miał żonę i czwórkę dzieci. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!